Ofiar codziennie przybywa. Ostatnie raporty mówią o 213 zmarłych, ale nikt nie ma wątpliwości – będzie ich dużo więcej. To wypadkowa olbrzymiej liczby osób zaginionych. Służby skupiają się w tej chwili na poszukiwaniach, w które zaangażowały się także zagraniczne oddziały – jak na przykład Specjalna Jednostka Poszukiwawcza Gwardii z Portugalii.
„Musiałem przyjechać”. Hiszpanie pomagają ocalałym
W Miasteczku Nauki i Sztuki w Walencji zorganizowano tymczasowe centrum pomocy i koordynacji dla tysięcy wolontariuszy, którzy przyjechali tu z całej Hiszpanii. „Dzielnica przyszłości”, bo tak nazywają ją Hiszpanie, zmieniła się nie do poznania. Ciężko tu dziś spotkać turystów.
– Pochodzę z Ekwadoru, mieszkam na północy Hiszpanii, ale musiałem przyjechać. Nie mogłem patrzeć na to, co się dzieje wokół Walencji – mówi Interii Miguel, którzy przemierzył niespełna tysiąc kilometrów, żeby dołączyć do armii ludzi, którzy codziennie w pocie czoła próbują oczyszczać Paiportę, Aldaię i wiele innych najbardziej zniszczonych miast i wsi.
„Kłócą się, zapadają absurdalne decyzje”. Hiszpanie mają żal do władz
Hiszpania odrzuca wszelkie próby wysłania pomocy międzynarodowej. Zgodzili się wyłącznie na niewielką, liczącą dziesięć osób, grupę poszukiwawczo-ratowniczą z psami z Portugalii. Co więcej, z wielu obszarów najbardziej dotkniętych kataklizmem w tej chwili wolontariusze są po prostu wyrzucani.
– Chciałam się dostać do Catarroja, słyszałam w telewizji, że tam była wielka tragedia. Policja nie pozwala tam jechać, choć mamy wszystkie zgody – mówi Interii Gabriela, spotkana w tymczasowym centrum koordynacji i pomocy.
Pytamy o to Rosario, koordynatorkę pomocy. – Rzeczywiście, władze centralne zarządziły w niektórych regionach konieczność usuwania osób postronnych. Tłumaczy się to tym, że trzeba teraz wjeżdżać ciężkim sprzętem i realizować profesjonalną pomoc. My lokalnie uważamy z kolei, że każde ręce do pracy się przydają. Mamy tu pewne kłopoty z koordynacją decyzji – dodaje.
– Premier mówi, że wysyła tysiące żołnierzy, ale ja tych żołnierzy tu nie widzę. Władze się kłócą, podejmują jakieś głupie, absurdalne decyzje, a tam ludzie jeszcze czekają na pomoc – nie kryje irytacji Hector, który przyjechał do Walencji z Madrytu wraz z grupą przyjaciół.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!