Gdybym miała wskazać jedną sprawę z czasów rządów PiS, która zostanie do spodu rozliczona, a zarazem może być dla poprzedniej ekipy społecznie najbardziej kosztowna, byłaby to afera związana z wykorzystaniem Pegasusa.
Nie wybory kopertowe, na które przepalono ponad 80 mln zł, nie afera wizowa, która obciąża poprzednią ekipę w MSZ, ale właśnie stosowanie tego niezwykle inwazyjnego oprogramowania szpiegowskiego.
Z danych ujawnionych przez służby specjalne i prokuratora generalnego Adama Bodnara wynika, że pod rządami PiS było inwigilowanych Pegasusem 578 osób. Na razie nie wiadomo, ilu w tym gronie było terrorystów lub członków zorganizowanych grup przestępczych, a ilu uczciwych obywateli.
Jednak już dziś widać, że krąg niesłusznie inwigilowanych jest coraz większy. I mają oni do opowiedzenia historie, od których włos się jeży na głowie. Jedną z takich osób jest posłanka KO Magdalena Łośko, była szefowa biura poselskiego Krzysztofa Brejzy. To polityk, który wytropił, że rząd Beaty Szydło sam sobie przyznaje premie, by podwoić ministerialne pensje. To pokazywało hipokryzję PiS, było zaprzeczeniem słów Jarosława Kaczyńskiego, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. W reakcji na ujawnione kwoty padły słynne słowa Szydło, że „im się te premie po prostu należały!”, które potwierdzały arogancję tej władzy.
Nic dziwnego, że PiS wzięło Brejzę na celownik i zaczęło szukać na niego haków. W tym celu podległe Mariuszowi Kamińskiemu służby zainstalowały posłowi Pegasusa w telefonie, a nuż coś się nagra. Podsłuchiwano także jego współpracowników, np. szefową biura Magdalenę Łośko – matkę dwóch dziewięciolatek, nienotowaną przez policję, przykładnie płacącą podatki. Jakby mało było całodobowej inwigilacji (na fonii i wizji, bo Pegasus może uruchomić kamerę w telefonie), pewnego pięknego dnia w 2019 r. do domu Łośko wpadli funkcjonariusze CBA na przeszukanie. Nikt nie dzwonił z zapowiedzią, mimo że takich uprzedzających telefonów domagał się ostatnio Zbigniew Ziobro, gdy służby przeszukiwały mu dom. CBA wpadło, zabrało komputery i telefony, także te należące do córek, i poszło w siną dal.
Łośko dopiero trzy lata później została wezwana na przesłuchanie do prokuratury, ale bynajmniej nie w charakterze podejrzanej, tylko ofiary – Pegasusa i CBA Kamińskiego. „Odarto nas z bezpieczeństwa, intymności, bo przecież dom powinien być miejscem, gdzie jest bezpieczeństwo, to nam zabrano, zabrano nam intymność” – mówiła mi kilka dni temu Magdalena Łośko w programie „Bez uników” w Radiowej Trójce. „Któregoś dnia podeszła do mnie jedna z córek i mówi w kontekście Pegasusa: 'mamo, ja się zastanawiam, o czym mogłam wtedy z tobą rozmawiać’. Powiedziała to z takim zatroskaniem, jakby miała poczucie winy. Skala tej inwigilacji zmienia człowieka, to już zostanie z nami – ta nieufność i wyczulenie na pewne bodźce. Podjeżdża samochód pod dom, nikt nie wysiada, ktoś tam długo siedzi, normalnie człowiek pewnie by tego nawet nie zauważył. Natomiast po takich przeżyciach automatycznie pojawia się niepokój”.
Każdy taki przypadek to materiał na śledztwo i zarzuty z paragrafu 231 Kodeksu karnego, czyli niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Do tego dochodzi sam zakup Pegasusa, który sfinansowano z Funduszu Sprawiedliwości, działającego przy resorcie Zbigniewa Ziobry. Już sam ten zakup to materiał na prokuratorskie zarzuty. Wiąże się on ze złamaniem dyscypliny finansów publicznych, wszak CBA może być finansowane wyłącznie z budżetu państwa, a nie z funduszy celowych. Ziobro twierdzi co prawda, że decyzje w sprawie Funduszu Sprawiedliwości podejmowali jego zastępcy, ale wątpię, by to przekonało prokuratora. To on jako minister był dysponentem funduszu. Trudno mu się będzie z tego wywinąć. Podobnie jak Mariuszowi Kamińskiemu i jego zastępcy Maciejowi Wąsikowi trudno będzie wytłumaczyć, dlaczego nadzorowane przez nich służby używały Pegasusa wobec Bogu ducha winnych ludzi.
Jednak sprawa nadużywania Pegasusa może mieć niebagatelne znaczenie polityczne dla PiS. Nawet wyborcy tej partii potrafią sobie wyobrazić, jak o godz. 6 rano wpada do nich CBA razem z drzwiami, zabierając dzieciom tablety, które dostały na komunię.
*Autorka jest dziennikarką Programu III Polskiego Radia