Nigeria może się poszczycić największą gospodarką w Afryce. W ostatnim czasie kraj zmaga się jednak z głębokim kryzysem ekonomicznym. Z powodu galopującej inflacji – 30 proc. w styczniu – coraz więcej mieszkańców nie stać na podstawowe produkty. Jak podaje agencja AFP, najbiedniejsi musieli zrezygnować m.in. z mięsa, mleka, czy jaj, które są uznawane za artykuły luksusowe.
W obliczu pogarszającej się sytuacji przez kraj przetoczyła się fala protestów, a Nigeryjski Kongres Pracy – organizacja zrzeszająca związki zawodowe – ogłosił strajk generalny w dniach 27 i 28 lutego.
Nietypowa odpowiedź na kryzys. Urzędnicy będą pracować mniej
Źródła swojej trudnej sytuacji materialnej wielu Nigeryjczyków upatruje w polityce gospodarczej urzędującego prezydenta Bola Tinubu. Krótko po dojściu do władzy w 2023 roku polityk zlikwidował dopłaty do paliwa i uwolnił kurs narodowej waluty – nairy, której wartość spadła w stosunku do dolara trzykrotnie. Skutkiem wprowadzonych zmian było potrojenie cen benzyny i wzrost kosztów utrzymania.
Prezydent utrzymuje, że reformy potrzebują czasu, by zacząć działać. Nie przekonuje to jednak najbiedniejszych mieszkańców, którzy ledwo co wiążą koniec z końcem i domagają się natychmiastowych zmian. Czekać nie zamierza także gubernator stanu Lagos, gdzie mieści się największe miasto i stolica ekonomiczna kraju o tej samej nazwie.
Babajide Sanwo-Olu z rządzącego Kongresu Wszystkich Postępowców zaprezentował plan na poprawę sytuacji bytowej mieszkańców. Polityk zapowiedział, że większość pracowników administracji publicznej będą chodzić do swoich biur jedynie trzy dni w tygodniu. Jednocześnie ceny transportu publicznego zostaną obniżone o 25 proc., a 50 tysięcy kobiet w ciąży będzie każdego roku zwalnianych z opłat zdrowotnych, informuje AFP.
Lokalne władze planują również utworzenie specjalnych stoisk na 42 targach, gdzie będzie można kupić podstawowe produkty po cenach niższych niż rynkowe.