Przypomnijmy, że Magda Linette ma za sobą bardzo udany występ w turnieju WTA 250 w Rouen. Tam po kilku świetnych spotkaniach dotarła do finału, w którym przegrała z Amerykanką Sloane Stephens. Mimo wszystko trzeba to było uznać za fenomenalny wynik, tym bardziej że początek sezonu kompletnie nie ułożył się po myśli poznanianki. Linette nie miała za dużo czasu na odpoczynek, ponieważ już w środę stanęła na starcie prestiżowej imprezy WTA 1000 w Madrycie. W I rundzie wylosowała pojedynek z Elisabettą Cocciaretto.
Zimny prysznic dla Magdy Linette
Już w pierwszym gemie reprezentantka Polski niespodziewanie została przełamana. Widać było po niej, że nie wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowała. Ambitna Cocciaretto to wykorzystała, a potem powiększyła przewagę na 2:0, broniąc swojego serwisu.
Na szczęście Linette w trzecim gemie wyglądała już zdecydowanie lepiej. Do akcji weszło jej bardzo dobre podanie i Włoszka nie miała za wiele do powiedzenia. Nieco później wydawało się, że Polka dokona przełamania powrotnego, ale Cocciaretto wyszarpała gema dla siebie. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, ponieważ niebawem na tablicy świetlnej z wyniku 1:3 zrobiło się 3:3. Wydawało się, że poznanianka na dobre się rozkręciła.
To było mylne odczucie. Cocciaretto zaczęła trafiać forhendami przy serwisie Polki i znów ją przełamała. Później wykazywała się większą agresywnością na korcie i popełniała mniej błędów. A takowe zdarzały się Linette choćby na returnie. Przy stanie 3:5 serwowała Linette i obroniła aż trzy piłki setowe. Jedna z akcji, kiedy posłała bekhenda po krosie, mogła się bardzo podobać. Cóż jednak z tego, kiedy to przeciwniczka była lepiej dysponowana. Cocciaretto ostatecznie domknęła pierwszego seta na własnych warunkach i wygrała go 6:3.
Linette odrobiła straty
Druga partia rozpoczęła się od słabej gry obu pań na returnie. Dlatego dość szybko widzieliśmy wynik 1:1. Poźniej Linette ostro ruszyła do walki. To się opłaciło, bo po jednym przełamaniu rywalki i obronieniu następnie własnego podania prowadziła 4:2. Warto tutaj dodać, że jedna z akcji była niezwykle długa i została wygrana przez 48. rakietę świata. To dodało jej pewności siebie.
Włoszka nieco się podłamała, ponieważ przy swoim serwisie w następnym gemie nie ugrała żadnego punktu, a nasza tenisistka podwyższyła prowadzenie. Wtedy już mogłoby się wydawać, że droga do zwycięstwa w secie jest krótka. Nic z tych rzeczy. Najpierw Cocciaretto przełamała Polkę do zera, a potem wywalczyła kolejnego gema głównie po skutecznej grze z bekhendu. Zrobiło się nerwowo, bo Linette serwowała przy prowadzeniu 5:4. Na szczęście w kluczowych momentach wytrzymała presję i zwyciężyła w drugiej partii 6:4.
Linette wyrwała zwycięstwo
Decydujący set rozpoczął się od prawdziwego trzęsienia ziemi. W pierwszym gemie Linette przełamała rywalkę, ale później Włoszka dokonała tego samego, a w trzecim gemie nie straciła żadnego punktu, więc wyszła na prowadzenie 2:1. Nasza zawodniczka nie pozostała dłużna i przy swoim następnym serwisie również nie dała przeciwniczce wywalczyć punktu. Później znów Włoszka zrobiła to samo, ale przy podaniu Linette nie była w stanie jej więcej razy przełamać.
Kluczowy moment widzieliśmy w siódmym gemie. Kompletnie zepsuł się bekhend Cocciaretto. Włoszka zaliczyła kilka błędów w tym elemencie gry, a Linette zachowywała cierpliwość. Skupienie pozwoliło jej dokonać przełamania, a następnie pewnie wygrać gema do zera przy własnym podaniu. Wtedy mieliśmy wynik 5:3, a po chwili Cocciaretto uzyskała kontaktowego gema.
Dlatego też Linette mogła wszystko rozstrzygnąć przy swoim serwisie. Przeciwniczka jednak ponownie wzniosła się na wyżyny swoich umiejętności, grając bardzo dobrze choćby z kontry. Poza tym Polka była dość nerwowa. Kiedy już jednak przyszło do decydujących piłek, to znowu nasza tenisistka okazała się lepsza i wygrała seta, a co za tym idzie – cały mecz! To oznacza, że w II rundzie zmierzy się z Aryną Sabalenką. Starcie z wiceliderką światowego rankingu to wyjątkowa nagroda dla Polki.