Jarosław Kaczyński chciał łagodzić wewnętrzne potyczki w PiS, tymczasem Jacek Sasin przypuścił szarżę na Mateusza Morawieckiego. Choć Sasin już następnego dnia spokorniał, to napięcie w partii znowu wzrosło. Ludzie Morawieckiego już ostrzegają, że na każdy następny atak odpowiedzą bez wahania.

  • Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”

Jarosław Kaczyński kazał łagodzić napięcia, a nie je publicznie podgrzewać — opisuje jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości. Taka była intencja prezesa PiS podczas sławetnego spotkania na szczycie partii przed kilkunastoma dniami, które opisywaliśmy w „Newsweeku”.

Doszło na mim do frontalnego starcia Mateusza Morawieckiego i Piotra Glińskiego z jednej strony, a z drugiej frakcji aliansu Jacka Sasina, Przemysława Czarnka, Tobiasza Bocheńskiego i Patryka Jakiego (oni przez ludzi Morawieckiego zostali ochrzczeni mianem „maślarzy”). Jarosław Kaczyński nie chciał przesądzać, która strona jest zwycięska. Chciał za to, aby spór wyciszać i nie wynosić nic do mediów. Obie strony miały się skupić na własnych zespołach programowych i się nie wykrwawiać we wzajemnej walce. Czy partyjni wrogowie posłuchali prezesa? Nic z tego.

Najpierw Jacek Sasin poszedł do Radia Zet. Tam długo przekonywał, że Mateusz Morawiecki nie powinien zostać w przyszłości premierem rządu PiS. — To jest nierealne po prostu, bo tak, a nie inaczej układa się dzisiaj scena polityczna — mówił. Bo scena „przesuwa się mocno na prawo”. — Mateusz Morawiecki, który reprezentuje w PiS ten bardziej centrowy nurt, to nie jest to, czego oczekują wyborcy prawicy — oceniał.

Odpowiedział mu wywołany do tablicy Morawiecki — zamieścił zdjęcie Jacka Sasina i podał dalej jego słowa (Dlaczego Morawiecki nie na premiera? Jacek Sasin tłumaczy: Reprezentuje w PiS bardziej centrowy nurt, wizerunek centrowy to nie jest to, czego oczekują wyborcy prawicy). Zdjęcie Jacka Sasina pochodzi jeszcze z czasu sprzed metamorfozy byłego szefa MAP, który schudł około 50 kilogramów.

— Sasin dostał po łapach na Nowogrodzkiej. Dlatego już nie ciągnie tamtej narracji — przekonuje człowiek bliski centrali PiS.

Bo Sasin poszedł do TVN24 i tam już mówił co innego. — Nie ma dziś w ogóle dyskusji o kandydacie na premiera. Jesteśmy na dwa lata przed wyborami. O czym my w ogóle rozmawiamy — przekonywał. A dyskusje o premierze z PiS to „michałki”, a należałoby rozmawiać o kondycji służby zdrowia. — Nie ma takiego tematu — powtarzał o tece premiera.

Były szef MAP pozwolił sobie na zawoalowaną uszczypliwość. Na pytanie o możliwość współpracy z Grzegorzem Braunem, odparł: — Z Donaldem Tuskiem koalicji nie zrobimy.

Pił do tego, że Morawiecki wyrażał gotowość do tworzenia koalicji, rządu ocalenia narodowego, nawet z Donaldem Tuskiem. Zastrzegał jednak, że mogłoby się to zdarzyć tylko w razie wybuchu wojny z Rosją.

Sasin zrobił woltę: od „nie” dla Morawieckiego do „nie” dla dyskusji o tym, kto na przyszłego premiera.

— Jeśli będzie atak na Morawieckiego lub jego ministrów, to będzie też nasza odpowiedź. Czas skakania po pagonach się skończył. Wcześniej popełnialiśmy błąd, że nie reagowaliśmy wystarczająco mocno — przekonuje jeden z posłów tej frakcji.

Ale i druga frakcja nie odpuszcza. Ryszard Terlecki — od miesięcy na bocznym torze, o czym pisaliśmy w „Newsweeku” — który wspiera Morawieckiego, pozwolił sobie stwierdzić, że bronienie Zbigniewa Ziobry „topi PiS”.

Odparował mu Jacek Ozdoba, europoseł z frakcji ziobrystów, że „Ryszard Terlecki powinien ugryźć się w język, zanim coś powie”. I wypomniał mu, że powinien popracować nad własnymi wynikami wyborczymi, bo takie jak Terleckiego ciągną PiS na dno.

Ludzie Morawieckiego z ziobrystów drwią, acz głównie nieoficjalnie. Jeden z nich przesyła mema pokazującego „trzy fazy PiS-owskiego aferzysty”, a na nich Marcin Romanowski i Zbigniew Ziobro. Faza 1: „Dawajcie fujary!”. Faza 2: „O Jezu, umieram”. Faza 3: „Orban ratuj!”.

Z wyciszania sporu w PiS nici.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version