Na listach Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego są trzy duże zaskoczenia i kilka decyzji, które mogą wywołać niepokój w partii Tuska.
To, że były premier Jerzy Buzek nie wystartuje tym razem do Parlamentu Europejskiego i w wieku 84 lat zakończy karierę, jest końcem pewnej epoki. Były szef rządu był przez cztery kadencje lokomotywą Platformy, a potem Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Był też politykiem bardzo cenionym w Brukseli. Przez lata zajmował się w PE energetyką, a to w tej chwili jeden z najważniejszych tematów dla Polski i nie tylko.
Konflikt z Razem
Odejście Buzka z PE oznacza jeszcze jedno – na Śląsku KO ma do obsadzenia mandaty, bo zrezygnował także Jan Olbrycht, drugi wieloletni śląski europoseł. Tusk na lidera listy wybrał byłego szefa PO, byłego szefa klubu i obecnego ministra aktywów państwowych Borysa Budkę.
Jednak w tej układance nie to, że Budka wyjeżdża do Brukseli, jest najbardziej zaskakujące. W „Newsweeku” i Stanie Wyjątkowym wielokrotnie informowaliśmy o tym, że jego kandydatura jest w grze.
Większym zaskoczeniem jest zapowiedź startu z listy Koalicji Obywatelskiej – na trzeciej pozycji – Łukasza Kohuta, śląskiego posła Nowej Lewicy. Kohut pięć lat temu zdobył mandat, startując z listy Wiosny Roberta Biedronia.
– Chodzi o konflikt z Razem – tłumaczy nam polityk Lewicy. – Kohut miał obiecaną „jedynkę” w Katowicach i chciał startować, ale okazało się, że coś musimy oddać Razem i padło na Katowice. Jak usłyszał, że Maciej Konieczny ma startować, to się obraził. Woli być trójką w KO niż dwójką u nas, bo tam są większe szanse na mandat.
Przetasowania
Największą sensacją jest jednak zapowiadany start do Parlamentu Europejskiego ministra spraw wewnętrznych Marcina Kierwińskiego.
– Tego to nikt chyba się nie spodziewał. Marcin zaangażował się w swój resort – mówią nam rozmówcy z PO. Jednocześnie dodają, że sekretarz generalny PO jest jednym z najwierniejszych żołnierzy premiera, więc nie ma się co dziwić, że skoro premier chciał go zobaczyć na szczycie listy do PE, to Kierwiński to zrobił.
Ten ruch budzi poważne napięcia wewnątrz partii. To Andrzejowi Halickiemu Tusk obiecał, że będzie warszawską „jedynką”. Teraz nie bardzo wiadomo, skąd miałby startować. W ostatnich wyborach wewnątrz PO stracił miejsce szefa mazowieckiej Platformy na rzecz Jana Grabca. Nie wystartował w wyborach, bo poprosił go o to Tusk, a w zamian za to ustępstwo miał dostać stanowisko wiceszefa EPP i szefa delegacji KO w Parlamencie Europejskim, a także obietnicę startu z pierwszego miejsca w nadchodzących wyborach.
Tusk, przesuwając Halickiego, buduje fundament pod odbudowę frakcji „schetynowców” wewnątrz partii. Halicki przez lata był uważany za najwierniejszego z ludzi Grzegorza Schetyny, wejście do PE odsunęło go trochę od wewnątrzpartyjnych rozgrywek, ale na Mazowszu wciąż jest politykiem silniejszym niż Jan Grabiec i ma swoich ludzi w regionie. Jeśli będzie chciał iść na wojnę, to ma spore szanse ją wygrać.
„Dwójkę” i „trójkę” w Warszawie mają zająć była prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz–Waltz i posłanka Kamila Gasiuk–Pihowicz. Halicki miałby zatem startować z Mazowsza (to okręg poza Warszawą), a tam ostatnio mandat dla Koalicji Europejskiej zdobył Jarosław Kalinowski. Dwa mandaty przypadły wtedy PiS–owi, ale politycy PO twierdzą, że wystawienie Halickiego na Mazowszu zagwarantuje mandat dla KO.
– Halik (Andrzej Halicki – przyp. red.) jest przerażony – relacjonuje nam polityk PO. – Marcin chyba też. On o to sam zabiegał, chciał tę jedynkę. Dostał, ale nie przewidział, że Tusk zafunduje mu taką konkurencję. Przecież Hanka (Gronkiewicz-Waltz – przyp. red.) może go przeskoczyć, a i Kamila (Gasiuk-Pihowicz – przyp. red.), jak się postara.
Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz będzie kandydatem z woj. małopolskiego i świętokrzyskiego, była premier Ewa Kopacz z Wielkopolski, Jacek Protas z Warmii, Mazur i Podlasia, Bartosz Arłukowicz z woj. zachodniopomorskiego i lubuskiego, Bogdan Zdrojewski z Dolnego Śląska i Opola, Elżbieta Łukaciejewska tradycyjnie z Podkarpacia, a lubelska posłanka KO Marta Wcisło z Lublina. Na liście rekomendacji są także sejmowi śledczy Michał Szczerba i Dariusz Joński.