Według nieoficjalnych informacji za postawienie zarzutów żołnierzom zatrzymanym na granicy z Białorusią mógł odpowiadać Tomasz Janeczek, czyli człowiek Zbigniewa Ziobry powołany pod koniec kadencji PiS. Prokurator udzielił wywiadu portalowi wpolityce.pl.
Zatrzymanie żołnierzy. Prokurator od Ziobry się tłumaczy. „Sytuacja niedopuszczalna”
Zastępca prokuratora generalnego ds. wojskowych podtrzymuje, że o kulisach tej sprawy dowiedział się dopiero z mediów. Wcześniej – jak podkreślił – otrzymał jedynie ogólną informację, bez szczegółów. – To jest sytuacja niedopuszczalna. Przecież szczegóły tak bulwersującej sprawy powinny być mi przekazane. Mówię to w sposób stanowczy, moja wiedza w tym przedmiocie była żadna – stwierdził.
Zdaniem Tomasza Janeczka, gdyby taką wiedzę posiadał, to reagowałby „stosownie i adekwatnie”. – To skandal, że do takiej sytuacji doszło. Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że te działania wobec obrońców polskich granic, wobec żołnierzy, był niczym nieuzasadnione i nie miały podstawy prawnej. Gdym posiadł wiedzę w stosownym czasie, to moja reakcja byłaby natychmiastowa – podkreślił.
Rozmówca portalu wpolityce.pl stwierdził również, iż ta sytuacja jest pokłosiem „nielegalnego przejęcia Prokuratury Krajowej”. Ta sytuacja, która zaistniała w styczniu, rozpoczęła totalną degrengoladę, która skutkowała właśnie tą sytuacją, o której mówimy. Nastąpiła izolacja nie tylko moja, jako zastępcy prokuratora generalnego, ale także innych zastępców. To sekowanie mojej osoby polegało na tym, że nie otrzymywałem informacji, które powinny mi być przekazywane automatycznie, w normalnym trybie – zaznaczył i dodał, że „szokuje ten klimat, w którym dziś pracuje”.
Oddali strzały ostrzegawcze na granicy z Białorusią. Zostali zatrzymani
Przypomnijmy, we wtorek Onet opublikował tekst dot. zatrzymania trzech żołnierzy. Miało do tego dojść na przełomie marca i kwietnia na odcinku granicy z Białorusią w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne, gdzie stacjonują żołnierze 1. Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki z kampanii wsparcia. Ich głównym zadaniem jest wspieranie Straży Granicznej i patrolowanie granicy, pilnując, aby na drugą stronę nie przedostali się migranci.
Jak podaje portal, powołując się na informacje od żołnierzy i obserwatorów tych wydarzeń, w trakcie jednego z patroli na polską stronę przedostała się grupa około 50 mężczyzn. Żołnierze wystrzelili kilka strzałów ostrzegawczych do góry. Kiedy to nie pomogło, oddali strzały przed nimi w ziemię. Migranci się ostatecznie wycofali. Straż Graniczna powiadomiła jednak Żandarmerię Wojskową. – Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc. Żołnierze nie są prawnie chronieni przez przełożonych. Przecież w jednostkach są radcy prawni, ale oni żołnierzom nie pomagają. Dlatego morale leży – podkreślił informator serwisu. MON potwierdził, że do takiego zdarzenia rzeczywiście doszło.