W burzliwym okresie przejścia z dzieciństwa do dorosłości dziecku może pomóc matka lub zaszkodzić to, czy matka ma szereg umiejętności psychicznych, między innymi dotyczących sposobów radzenia sobie ze stratą. Bo dorastanie obfituje w straty. Z rodziny znika dziecko, a jego miejsce zajmuje nastolatek – mówi psycholożka prof. Katarzyna Schier.

Katarzyna Schier: Oczywiście, nastolatka czy nastolatek może eksperymentować z ubiorami, określanymi czasem jako symboliczna skóra. Na początku roku szkolnego może chcieć chodzić tylko na czarno i do tego w kapturze, a na koniec roku wyglądać kolorowo jak cukierek. Mama, która ma dystans do własnego wyglądu, będzie o tych zmianach opowiadała ze śmiechem: „Jakie to moje dziecko ma różne strony”. Pozwoli mu na takie eksperymenty, bo rozumie, że ono próbuje, poznaje siebie, bada reakcje otoczenia.

Jeśli jednak mama nie ma dystansu do swojego wyglądu, jeśli ulega kulturowej presji, na takie eksperymenty nie pozwoli. Taka mama jest jak Barbie, która całe życie chodziła na szpilkach, a gdy z nich spadła, z przerażeniem dostrzegła płaską stopę. Nie pozwoli więc dziecku na poszukiwanie siebie, a przede wszystkim na bycie kimś spoza stereotypu.

– Aby zrozumieć, jakie znaczenie ma postawa mamy, warto zacząć od tego, jakie zadania w tym czasie stają przed nastolatkiem. Jest ich wiele i dotyczą wszystkich trzech aspektów życia: wewnętrznego, społecznego i kulturowego. Na poziomie wewnętrznym, psychicznym nastolatek ma dwa fundamentalne dla jego rozwoju zadania. Pierwsze to oddzielenie się od rodziców, a drugie – zbudowanie relacji bliskości w grupie rówieśniczej. Jeśli te zadania nie powiodą się, może na przykład zewnętrznie oddzielić się od rodziców, ale popaść w izolację.

– Na poziomie interpersonalnym, aby móc zbliżyć się do rówieśników, dziecko musi realnie oddzielić się przede wszystkim od mamy. Bywa jednak, że właśnie z powodu braku akceptacji ze strony rodzicielki to oddzielenie może mieć charakter gwałtowny. Może, ale nie musi. Drzwi nie muszą wypaść z futryny. Wystarczy, gdy dziecko zyska zdolność do mówienia „nie”. Ma to ogromne znaczenie dla jego zdrowia psychofizycznego.

Znany lekarz i autor wielu książek Gabor Maté rozwija ciekawą, dla niektórych kontrowersyjną teorię, twierdząc, że jeśli nie mówimy „nie”, nasze ciało niejako w imieniu umysłu powie to jakąś chorobą. Warunkiem zachowania zdrowia jest nie tylko umiejętność powiedzenia „nie”, ale też okazania gniewu, czyli bycia autentycznym. Dla rodzica złość dziecka może być trudna, może ją mylić z destrukcją, a złość i destrukcja to dwa różne stany.

– Mama, która każdy opór dziecka uważa za atak na siebie, przejaw złego charakteru, godnego dezaprobaty wpływu kolegów, blokuje naturalny proces separacji dziecka. Ważne, aby w rodzinie nastolatka znaleźli się inni dorośli, którzy go nie odrzucą z tego powodu, że się uniezależnia. Jako że nie żyjemy jednak w dużych rodzinach, w czasie dorastania dziecka ważni stają się także dobrzy nauczyciele czy trenerzy. Jeśli zabraknie mądrych dorosłych, dziecko będzie szukać sposobu, jak poradzić sobie z utratą więzi czy odrzuceniem przez rodzica. Często niestety mogą być to sposoby dysfunkcyjne.

– Właśnie. Zwłaszcza że – wracając do wspomnianych trzech aspektów, na których dojrzewanie się zasadza – aspekt kulturowy niesie dziś wiele lęku. Współczesny nastolatek konfrontuje się m.in. z lękiem egzystencjalnym związanym ze zmianami klimatycznymi. Wiele jego lęków powstaje na skutek korzystania przez niego z mediów społecznościowych. Od czasu przeniesienia życia do sieci dramatycznie wzrasta depresyjność młodzieży, bo tam liczba laików wpływa na to, jak młodzi ludzie siebie oceniają.

– Dokładnie. Jak stwierdził pewien 17-latek: „Rodzice wciąż rozmawiają o młodzieży, ale nie z młodzieżą”. Rodzice pozostawiają dzieciaki same sobie, a one chciałyby, żeby się nimi zainteresowali, byli w domu i znaleźli czas na dyskusję. Tymczasem ich albo nie ma, albo jak już są, to chcą tylko wydawać polecenia, rozkazywać. Nie próbują niczego zrozumieć. Dorastające dzieci potrzebują, żeby rodzice z jednej strony je trzymali, a z drugiej puszczali. Chcą nadal mieć w rodzicach oparcie, ale też móc próbować własnych sił. Jeśli do tej pory matka tylko wydawała „rozkazy” (uważając, że wie lepiej, co dla dziecka dobre), to ważne, aby teraz zmieniła relację – bardziej w stronę traktowania dziecka jak niezależnej jednostki, która może myśleć i chcieć czegoś innego niż ona sama.

– Dzieci korzystają na tym, że rodzice naprawiają relację z nimi. Ale tej naprawy muszą dokonać właśnie rodzice, a nie nastolatek. To oni mają kompetencje, bo są dorośli. W ten sposób uczą dzieci, że naprawianie relacji jest możliwe. Pokazują, jak to zrobić. To bardzo ważna umiejętność, która pozwala dziecku samoregulować się. Dziecko w relacji z matką mogło poczuć się nie tak traktowane, a teraz mama robi coś takiego, że ono czuje się dobrze. Miłość to akceptacja i wspieranie w autonomicznym wzroście ku – jak to określa amerykańska psychoanalityczka Margaret Mahler – indywiduacji.

– Dorastanie to, jak mówią niektórzy teoretycy, powtórne narodziny. Dla mamy to szansa na naprawę relacji z dzieckiem, do której się nie dostroiła, nie biorąc pod uwagę tego, że dziecko – kiedyś część jej ciała – staje się odrębną istotą. Matka musi zacząć od zaakceptowania procesu separacji. Znaleźć w sobie dość mądrości, aby inaczej reagować na zachowania i problemy dziecka, pamiętać o huśtawce między autonomią i zależnością. Na bieżąco decydować, kiedy ma trzymać, a kiedy puścić swoje dziecko. Kiedy ono potrzebuje jej opieki, a kiedy trzeba dać mu prawo nawet do złej decyzji. To trudne, bo nastolatek może być „dorosły”, kiedy wychodzi rano do szkoły, ale wrócić z lekcji jako dziecko, które chce się przytulić. Ta huśtawka między autonomią a zależnością to efekt gwałtownych zmian hormonalnych, impulsów biologicznych, jakim każdy organizm podlega w czasie dojrzewania.

– Tak, a to karkołomne szczególnie wtedy, gdy matce brak umiejętności w sferze interpersonalnej. Na przykład córka zaczyna stawać się kobietą, a matka nie wie, ile w tym procesie dać córce autonomii. Czy jak chce iść na bal maturalny w sukience bez ramiączek, to ona powinna to uznać za nieodpowiedni strój: „Nie potrafisz nosić takiej sukni, będziesz świecić cyckami, bo może się zsunąć”. Albo: „Suknia jest piękna, ale może warto wziąć do niej szal lub bolerko”? A może w ogóle pozostawić w tej kwestii decyzję córce? Pozwolić jej doświadczać i kształtować swój własny stosunek do ciała w przestrzeni publicznej? Reakcja matki ma wpływ na to, jak córka będzie traktować swoje ciało, ale też, jaka będzie jej relacja z matką.

– Francuska lekarka Françoise Dolto porównuje nastolatka do homara, który zrzuciwszy pancerz, zastępuje go nowym. W trakcie linienia łatwo może stać się łupem drapieżników żyjących w pobliżu. Niemniej musi przymierzać różne pancerze. Musi też nauczyć się pilnować i dbać o siebie.

– Jeśli mama radzi sobie z lękami, jakie budzi możliwość szeroko rozumianej straty, nie będzie tak mocno chcieć trzymać córki i syna. Jeśli osoba w okresie dorastania czuje się przez matkę akceptowana, w razie czego, po oddzieleniu się, na nowo zwróci się do niej. Oczywiście bardzo ważne jest to, o jakim etapie dorastania mówimy, bo tu także jest kilka różnych faz.

– To właśnie ta różnica, jaka pojawia się w czasie dorastania. Stąd waga naprawy relacji w duchu szanowania rodzącej się autonomii dziecka. W czasie dojrzewania zmiana relacji z dzieckiem jest jak rozstanie z tą istotą, którą matka do tej pory wychowywała. Jej miejsce zajmuje nieco inna istota – nastolatek, autonomiczna jednostka.

– Dolto mówiła, że dawne społeczeństwa łagodziły nieco niepokoje czasu między byciem dzieckiem i byciem dorosłym za sprawą rytuałów inicjacyjnych. Miały one pomóc dziecku przeżyć izolację od rodziców, a dla nich były drogowskazem, jak ten proces poprowadzić. Dziś, wraz z odejściem od myślenia wspólnotowego i przejściem do indywidualistycznego, rywalizującego społeczeństwa, odeszliśmy od tego. Współczesna kultura nie wspiera naturalnych procesów. Przy dwunastogodzinnym czasie pracy, kredytach itd., jak mama ma znaleźć czas, by pochylić się nad dzieckiem i jego sprawami? Tymczasem moment przejścia jest ważny także dla matki. Kiedy dziecko pójdzie w świat, a mama poradzi sobie z bólem psychicznej separacji i rozstania, będzie mogła przedefiniować swoje życie na niezależne od roli matki.

– Czasem to trudniejsze dla matki niż dla dziecka. Prawidłowy przebieg procesu dojrzewania opiera się na możliwości zbliżania się i oddalania od matki. Na odejściach i powrotach. Mama, która raduje się rozwojem swojego dziecka, pozwala na to. Cieszy się, że jej dziecko dorasta, usamodzielnia się. Jest blisko niego, ale rozumie, że cel procesu dojrzewania to oddzielenie. Kiedy matka nie chce puścić dziecka, konieczna bywa czasem ucieczka na inną planetę. Do innych krajów – nie tylko miast – uciekają na studia dzieci, które muszą się totalnie przestrzennie oddzielić, aby móc żyć jako samodzielni ludzie. Inny sposób, niekorzystny dla rozwoju – idealizacja matki, przymilanie się do niej. A wystarczająco dobrych rodziców nie trzeba wielbić, są zdolni do wytrzymywania mieszanych uczuć. Takie matki mogą mieć trudności z lękiem przed rozstaniem, z utratą kontroli nad dzieckiem, ze złością na nie, że odchodzi. Przeraża je pustka, którą mogły wypełniać dzieckiem. To jest problem, z którym niekiedy próbują radzić sobie na terapii.

– Zazdrość, a w skrajnych przypadkach nawet zawiść matki. Matka, która zbliża się do pięćdziesiątki i zaraz będzie miała menopauzę, czasem zazdrości córce młodości. Wyraża to przez próby zatrzymania czasu. Nie godzi się na rzeczywistość, zaczyna ubierać się jak podrostek, podobnie się czesać, chodzi z córką do klubów, jakby chciała udawać jej starszą siostrę. Zdecydowanie korzystniejsza dla rozwoju dziecka i dla samej matki postawa polega na akceptacji rzeczywistości, na przewartościowaniu przez matkę tego, co ważne, i na czerpaniu przyjemności z tego, że urodziła tak piękną córkę, że może cieszyć się jej rozkwitającą kobiecością. Matka nie tylko traci, ale też zyskuje.

– Tak. Można czerpać radość z towarzyszenia córce w rozwoju autonomii. Można cieszyć się z jej osiągnięć. To czas stawiania granicy między matką a córką. Matka nie powinna wciągać córki do swojego psychicznego świta. Skrajny przykład takiej negatywnej postawy opisuje Jennette McCurdy w książce „Cieszę się, że moja matka umarła”. Matka bohaterki wściekała się, że jej 11-letniej córce zaczynają rosnąć piersi, bo przecież ta miała grać w filmach dla dzieci. Takie było marzenie matki, a córka musiała je zrealizować.

– To, czego potrzebuje matka, to poczucie dumy z dziecka, dumy, która jest odwrotnością wstydu. Duma z tego, że córka jest taka, jaka jest, a nie z tego, że jest taka, jaka matka chce, żeby była.

– Antidotum to mentalizacja, czyli próba zrozumienia, co myśli i co czuje dziecko. Mentalizacja polega na tym, by wejść w mentalne buty drugiej osoby, to swoista zamiana ról. Próba zrozumienia, co czuje dziecko i co kieruje jego zachowaniem. Matce potrzebna jest ta umiejętność, chęć wyobrażenia sobie umysłu dziecka: kiedy jest wulgarne albo milczy i nie chce rozmawiać, albo maluje włosy na fioletowo. A ona chciałaby je wtedy wyrzucić przez okno, taka jest zła. Matka nie będzie potrafiła mentalizować umysłu dziecka, jeżeli w okresie, kiedy sama była nastolatką, nikt nie próbował jej zrozumieć. A bez mentalizacji nie rozróżni potrzeb i motywacji dziecka od własnych.

– Jeśli dziecko ma szczęście i rodziców, którzy są w dojrzałej relacji miłosnej, to w naturalny sposób odkryje swoją seksualność jako element takiej relacji. Bo miłość to, zdaniem badaczy, nie tylko namiętność, ale też intymność i przywiązanie. Jeśli matka nie jest w takiej relacji, a jej jedyny sposób na funkcjonowanie z partnerem to bycie seksy, czyli tworzenie wizerunku, to może uczyć dziecko, że bycie w bliskim kontakcie oznacza funkcjonowanie na poziomie ekscytacji. Nastolatek może się wtedy koncentrować na budowaniu atrakcyjności seksualnej, fizycznej, pomijając budowanie intymności. A dawanie przed wyjazdem nastolatkowi prezerwatyw czy środków antykoncepcyjnych?

– Jeśli osoba w późniejszych fazach dorastania jest zdolna do relacji partnerskiej i do miłości, a jest w stałej relacji – to seksualność pojawia się w naturalny sposób. Jeśli nie, a matka bez rozmowy po prostu daje synowi prezerwatywy, naraża dziecko na trudne doświadczenia – oddziela seks od relacji. Warto zdać sobie sprawę z tego, że dla dziecka jest bardzo ważne, by dorośli potrafili postawić granice i nie na wszystko pozwalali.

– To prawdziwe wyzwanie być matką nastolatka, szczególnie jeśli nie ma się wsparcia ze strony partnera. W mojej karierze klinicznej poznałam wiele mam, którym udało się naprawiać relacje z ich dziećmi i czerpać prawdziwą przyjemność z kontaktu ze swoimi Homarami. Bardzo ważne jest, aby nastolatek w relacji z rodzicem mógł zdjąć maskę, którą przecież wszyscy nosimy. 17-letnia dziewczyna ujęła to w przekonujący sposób: „Chciałabym stać się sobą, odważyć się wreszcie być taka sama dla każdego i przez cały czas, przestać ukrywać się pod maską, którą zmieniam w zależności do tego, z kim przebywam”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version