Przyjęcie Szwecji do NATO, po pomyślnym głosowaniu w węgierskim parlamencie, to formalność. Jak Budapeszt prześle niezbędne dokumenty, flaga skandynawskiego kraju zawiśnie na maszcie przed kwaterą główną Sojuszu w Brukseli. Od tego momentu basen Morza Bałtyckiego niemal w całości będzie należeć do Paktu Północnoatlantyckiego. „Galicyjskimi wioskami”, jakby ujęto w komiksach o Asteriksie, pozostają kremlowskie włości: Petersburg na krańcu Zatoki Fińskiej oraz sąsiedni Polsce obwód królewiecki.
Chociaż linia brzegowa Bałtyku ma ponad osiem tysięcy kilometrów, z czego Rosji przypada zaledwie kilkaset, Moskwa oburzyła się po wpisie ambasadora Litwy w Szwecji. Świętując włączenie Sztokholmu do NATO, nazwał on Morze Bałtyckie wewnętrznym akwenem Sojuszu i zagroził, że jeśli Rosjanie rzucą wyzwanie Paktowi, Królewiec zostanie „zneutralizowany”. „Bałtyk nie będzie należeć do NATO, gdyż znajdują się tam co najmniej trzy główne porty Federacji Rosyjskiej” – odparły władze eksklawy.
Szwecja w NATO, Królewiec bez silnego wojska. Na własne życzenie Rosji
Czy Kreml skończy na pogróżkach, jakie regularnie śle Zachodowi od rozpoczęcia wojny z Ukrainą? A może mamy się czego obawiać ze strony reżimu Władimira Putina? – Bez fanfar, ale na Bałtyku zdecydowaną przewagę technologiczną i materiałową ma Sojusz Północnoatlantycki. Królewiec jest łatwo zneutralizować, ponieważ niszczy się przede wszystkim zgrupowania wojsk oraz centra łączności. Te drugie prawdopodobnie mają nadal w obwodzie, sądząc po zdarzeniach z zakłócaniem GPS – odpowiada prof. kmdr rez. Andrzej Makowski z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Jak przypomina, Moskwa – walcząc z Kijowem – wydrylowała obwód królewiecki z zapasów amunicji i stacjonującego tam korpusu armijnego. – Korpus został zniszczony w 80 procentach, więc jako jednostka już nie istnieje. W tym obwodzie do czynienia z sytuacją, gdzie całość, co kiedyś tam było, należałoby odbudować. Czy Rosja to zrobi? Wszystko wskazuje, że raczej nie – dodaje w rozmowie z Interią.
Prof. Makowski uważa, że w Królewcu nie będzie mocnych uzupełnień wojska w reakcji na przyjęcie Szwecji do NATO. – Obwód był propagandowo bardzo dobrze rozgrywany przez Moskwę, natomiast w obecnych realiach nie ma on aż takiego znaczenia. Kierunek bałtycki nie jest zresztą dla Rosjan dziś istotny. Uwagę przenieśli na floty pacyficzną oraz północną. Ta pierwsza szykowana jest do rozgrywki w rejonie Indo-Pacyfiku. Północna natomiast służy za „sanktuarium” broni jądrowej, odstraszającej – opisuje.
Rosja psem ogrodnika: nie ma Bałtyku, więc go zatruje? „Możliwe działania hybrydowe”
Ekspert prosi, by wziąć mapę Europy i dostrzec, że w obwodzie królewieckim nie ma głębi operacyjnej (odległość od miejsca styku z wrogiem do tylnej linii frontu – red.), a o strategicznej „nie ma co mówić” (odległość od linii frontu do strategicznych w miejsc na danym obszarze – red.). – Eksklawa funkcjonowała jako zbiorowisko wojska, ale przy dzisiejszych armiach… W razie starcia jej przyszłość to śmierć w oczach, nie ma gdzie się tam „schować” – uściśla.
/
Rosja – na co zwraca uwagę nasz rozmówca – nie posiada na Bałtyku „poważnych środków”, które w mściwej ripoście za rozszerzenie Sojuszu mogłyby zagrozić jego państwom lub pokrzyżować ich plany. – Trzeba jednak zapytać, co Kreml może wymyślić w zamian? Co oni tam mają w głowach? Jeśli mówimy o potencjalnych działaniach hybrydowych, poniżej progu wojny, z wykorzystaniem służb specjalnych, to one są możliwe. Tutaj można przerwać podwodny kabel czy światłowód, tam wysadzić rurociąg albo zdemolować obiekt na brzegu – wylicza.
Prof. Makowski „mocno wskazuje” również na ruchy w cyberprzestrzeni. – I na pewno też na „chuligaństwo” powietrzne oraz nawodne. Wszystko to, jeśli nastąpi, będzie poniżej artykułu 5 NATO (atak na jednego członka Paktu jest atakiem na wszystkich – red.), po to, aby go nie uruchamiać – uściśla. Zapytany natomiast, czy możliwy jest akt zemsty w postaci skażenia wód Bałtyku, odpowiada: – Rosja robi to od lat, za pomocą rzek, którymi wszystko spływa.
„Amerykanie mogą porazić Królewiec w krótkim czasie”
O prawdopodobnych, rosyjskich działaniach „poniżej progu wojny” mówi Interii także dr Łukasz Przybyło z Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. Dla niego jest to jednak „broń słabego”, bo na „broń silnego” – czyli produkcję fregat albo niszczycieli na dużą skalę – Moskwa w Królewcu obecnie szans nie ma. – Nie mają zasobów, elektroniki, aby to było efektywne. Sam korpus okrętu „nie robi roboty”, tylko to, co możemy na nim zainstalować. Nie sądzę, aby teraz Kreml mógł znacząco zmienić stan posiadania na Morzu Bałtyckim – uważa.
Dr Przybyło przypomina, że flota Niemiec na Bałtyku to „taka liczba okrętów o technicznym zaawansowaniu, że Federacja Rosyjska nie jest w stanie konkurować” w przypadku pełnoskalowej wojny morskiej. – Ale Putin dysponuje bronią jądrową, która to równoważy – precyzuje. Według niego powinniśmy traktować okręg królewiecki „bardziej jako cel niż zagrożenie”. – W końcu kupujemy różne systemów artylerii rakietowej, m.in. HIMARS-y, czy rakiety zdolne strzelać na 300-500 kilometrów. Ponadto Amerykanie posiadają środki zdolne porazić tę eksklawę w krótkim czasie – wylicza.
Do tego siła NATO wzrasta dzięki Szwecji, która do tego związku wnosi niemały posag. Prof. Makowski wymienia, że chodzi przede wszystkim o dobrze wyszkolone i rozwinięte technologicznie siły zbrojne. – Posiada m.in. świetne lotnictwo, okręty nawodne i podwodne, rakietowe jednostki nadbrzeżne oraz niebagatelny przemysł obronny. Dodatkowo od początku brała udział w programie Partnerstwo dla Pokoju i dzięki temu nie ma różnicy między procedurami, jakie stosują Sztokholm i NATO. Podobnie jest w przypadku systemów łączności – tłumaczy.
Gotlandia policjantem, a Królewiec „rodzynkiem w ciele NATO”
Cennym nabytkiem dla Paktu będzie również system bieżącej obserwacji części Bałtyku, jaki Szwecja zbudowała razem z Finlandią. Funkcjonuje w pasie od wyspy Gotlandia do wejść do zatok Fińskiej i Botnickiej. – Daje nam świetny obraz sytuacji w tym rejonie morza. Warto też wspomnieć o polsko-szwedzkiej współpracy, bo dzięki niej powstają przykładowo dwa okręty rozpoznania radiolokacyjnego dla naszego wojska – objaśnia ekspert z gdyńskiej AMW.
/
Gotlandię prof. Makowski porównuje do „widocznego na starych filmach policjanta stojącego na podwyższeniu i kierującego ruchem na ulicy”. – Ta wyspa umożliwia kontrolę na środkowej części Bałtyku. Kiedyś ją zdemilitaryzowano, ale obecnie jest to na nowo uzupełniane – dodaje. Dr Przybyło znajduje inne porównanie, lecz dla obwodu królewieckiego: „rodzynek wciśnięty w ciało NATO”. – W Królewcu Rosjanom trudno byłoby zbudować ochronę przeciwlotniczą, zwłaszcza, że jednostki, które tam były, zostały zdziesiątkowane na Ukrainie – ocenia.
Jeżeli mimo wszystko Rosja zdecydowałaby się na hybrydowe działania wobec innych państw leżących nad Bałtykiem, czy wszystkie padną ich ofiarą? Zdaniem prof. Makowskiego tak się nie stanie, a Kreml – jeśli w ogóle – zdecyduje się na wybiórczość, „jak miało miejsce w dotychczasowej jego działalności przed agresją na Ukrainę”.
– Moskwa różnicuje państwa NATO czy Unii Europejskiej w stosunkach bilateralnych. Nie chce rozmawiać z organizacją, tylko wprost z krajem. Stawia na różne pułapki i zagrywki: zmniejszanie ceł, gry cenami czy dopuszczaniem do wewnętrznego rynku. Pod kątem przyszłych lat można to określić: „wszystko wolno, konkurencja i zwalczanie się na każdym polu”. Teraz sytuacja jest „zamrożona”, ale Rosja liczy na zmiany po wyborach w USA – podsumowuje rozmówca Interii.
Kontakt do autora: [email protected]