Wraca głośna sprawa śmierci młodego mężczyzny w mieszkaniu księdza z diecezji sosnowieckiej. W poniedziałek sąd zdecyduje, czy ksiądz Krystian K. zostanie aresztowany.
Tragedia rozegrała się w marcu ubiegłego roku w mieszkaniu duchownego na terenie parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu. Jak ustaliła prokuratura, ksiądz Krystian K. zaprosił do siebie młodego mężczyznę i podał mu substancje psychoaktywne, w tym mefedron. 21-letni Adam, zanim zmarł, napisał tego wieczoru do swoich znajomych, że jest na plebanii, spotyka się z księdzem. O 21.37 wysłał im jeszcze na Messengerze jakiegoś mema, a potem zamilkł.
Ksiądz wezwał pogotowie ratunkowe dopiero następnego dnia rano. Twierdził, że wcześniej spał, nie zorientował się, że jego gość ma problem. Na nagraniach z monitoringu widać, że kiedy Krystian K. szedł na spotkanie ratownikom, wyrzucił za płot butelkę. Znalazły ją potem w krzakach policyjne psy wytrenowane do wykrywania narkotyków: był w niej 1,4-Butanodiol. To rozpuszczalnik do farb, którego działanie jest podobne do pigułki gwałtu. Substancja bardzo szybko wyparowuje z organizmu, trudno ją wykryć. Jest bardzo niebezpieczna, zwłaszcza w połączeniu z alkoholem.
– Nie jest to środek znajdujący się na liście substancji niedozwolonych ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii, ale, jak wynika z opinii biegłych, jest substancją silnie oddziałującą psychoaktywnie na organizm ludzki. Silnie uzależnia, może doprowadzić do zgonu – tłumaczył prokurator Zbigniew Pawlik, szef Prokuratury Rejonowej Sosnowiec Północ.
Nie wiadomo, czy Adam ją zażył. Ze względu na dobro śledztwa i prośbę rodziny pokrzywdzonego prokuratura nie ujawnia wyników sekcji zwłok. Wiadomo za to, że badania nie wykazały obecności rozpuszczalnika w organizmie księdza Krystiana K.
Ksiądz pod wpływem
Przybyli na miejsce ratownicy mogli tylko rozłożyć bezradnie ręce. Nie podjęli nawet reanimacji, bo na ciele młodego mężczyzny były wyraźne plamy opadowe, co świadczyło o tym, że nie żył już od kilku godzin. W mieszkaniu księdza policja znalazła narkotyki, a z duchownym nie było żadnego kontaktu. Nie wiedział nawet, jak się nazywa mężczyzna, który zmarł w jego mieszkaniu, ani po co tam przyszedł. Jak później ustalono, duchowny był pod wpływem mefedronu, psychoaktywnej substancji o działaniu podobnym do kokainy, która poprawia koncentrację, dodaje energii i pobudza seksualnie.
Diecezja sosnowiecka podawała, że ksiądz, w którego mieszkaniu rozegrała się tragedia, był rezydentem w parafii: miał prawo do zamieszkiwania w niej, nie był jednak proboszczem ani wikariuszem. Duchowny był cenionym rekolekcjonistą i autorem publikacji na temat rodziny, małżeństwa i pedofilii, a także prawa karnego. Odbywał prestiżowe staże w Rzymie. W diecezji pełnił funkcję sędziego sądu biskupiego. Po tragedii decyzją administratora diecezji został zawieszony w pełnieniu tej funkcji do czasu wyjaśnienia sprawy.
Krótko po tragedii Krystian K. usłyszał zarzut z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Nie przyznał się wówczas do winy i odmówił złożenia wyjaśnień. Prokuratura zastosowała wobec niego dozór policji, zakazała mu opuszczać kraj i zatrzymała paszport. Po przesłuchaniu został zwolniony.
Niedawno śledczy uzyskali jednak ostatnią specjalistyczną opinię i po zgromadzeniu pełnego materiału dowodowego ponownie wydali polecenie zatrzymania duchownego, by uzupełnić i zmienić mu zarzuty. Główny z nich dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci.
– Zebrany materiał dowodowy wskazuje na to, iż zgon pokrzywdzonego spowodowany był działaniem podejrzanego i wynikał z podania pokrzywdzonemu różnych środków – poinformował prok. Zbigniew Pawlik.
Prokuratura zmieniła też dotychczasowy zarzut dotyczący narkotyków. Okazało się, że znaleziony w mieszkaniu księdza mefedron mógłby odurzyć kilkadziesiąt osób, dlatego odpowie on za posiadanie znacznej ilości takich środków. – Środki, które posiadał do odurzania, mogłyby posłużyć do wyprodukowania kilkudziesięciu porcji dilerskich działek – dodał prokurator Pawlik.
Jeszcze jeden zarzut
Śledczy nie podają szczegółów sprawy – prosiła o to rodzina zmarłego Adama. Nie wiadomo więc, jakie były wyniki sekcji zwłok i późniejszych badań. Śledczy ustalili pełny przebieg zakończonych tragedią wydarzeń, ale ich także nie ujawniają. Jak twierdzą, ze względu na dobro pokrzywdzonego.
Pod koniec ubiegłego roku prokuratura uzyskała opinie biegłych, które umożliwiły przedstawienie księdzu Krystianowi nowych zarzutów. 9 stycznia br. został wezwany do prokuratury i zatrzymany. Usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci 21-latka, posiadania znacznej ilości narkotyków i przestępstwa seksualne (nie ujawniono, o jakie dokładnie przestępstwa chodziło z uwagi na dobro rodziny zmarłego). Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Do tej pory Krystian K. nie składał wyjaśnień. Gdy 9 stycznia dowiedział się, że prokuratura zawnioskowała o tymczasowy areszt dla niego, skontaktował się z adwokatem, a on poinformował, że ksiądz chce złożyć wyjaśnienia. Było już za późno, by uczynił to w prokuraturze, bo rozprawa aresztowa została zaplanowana na następny dzień.
Posiedzenie sądu trwało kilka godzin. Jak nieoficjalnie dowiedział się dziennik „Fakt”, ksiądz zapoznał się z dowodami i w końcu zaczął zeznawać. Tłumaczył, że w jego mieszkaniu doszło do nieszczęśliwego wypadku. Adwokat duchownego mecenas Arkadiusz Ludwiczek poinformował, że jego klient nie przyznaje się do nieumyślnego spowodowania śmierci Adama. To wystarczyło, by sąd zdecydował, że nie zostanie aresztowany, a zastosowane wcześniej środki zapobiegawcze są wystarczające.
Prokurator Zbigniew Pawlik złożył zostanie zażalenie na tę decyzję do Sądu Okręgowego w Sosnowcu, który rozpatrzy sprawę w najbliższy poniedziałek, 24 lutego.
Ksiądz miał już problemy
Śledztwo od początku budziło wiele wątpliwości. Bliscy zmarłego Adama, studenta prawa na Uniwersytecie Śląskim, uważają, że Krystian K. jest traktowany z nadmierną pobłażliwością. Przypominają, że to nie jest jego pierwszy problem z narkotykami: już w 2017 r. został zatrzymany przez policję w centrum Katowic. Siedział w zaparkowanym samochodzie z włączonymi światłami. Funkcjonariusze próbowali z nim rozmawiać, ale kontakt był utrudniony. Badanie alkomatem dało wynik negatywny, więc sprawdzono księdza narkotestem. Tym razem wynik był pozytywny. Próbki krwi wysłano do badań laboratoryjnych, a prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie posiadania substancji psychotropowych (w samochodzie znaleziono fiolkę) oraz prowadzenia pojazdu pod ich wpływem. Przewieziony na komendę ksiądz – pisała wtedy „Gazeta Wyborcza” – chodził po korytarzach i błogosławił sprzątaczki.
Według informacji „Newsweeka” ksiądz Krystian K. niedawno poprosił o wydanie mu z policyjnych akt wyników badania nieznanej substancji zabezpieczonej właśnie w 2017 roku.