Wydaje się, że czytelnicy „Do Rzeczy” bardzo źle się czują i ciężko odchorowują, jeśli przez kilka miesięcy z rzędu ich ulubiony tytuł prasowy nie dostarcza im dużego i zawsze okładkowego wywiadu z jedynym i niepowtarzalnym Wojciechem Cejrowskim. Redaktorzy tygodnika wraz z naczelnym muszą o tym doskonale wiedzieć, bo starają się swoich odbiorców systematycznie rozpieszczać i dowozić im nowy wspaniały kontent z WC Kowbojem w roli głównej. Nie inaczej jest tym razem.
Cejrowski – wuj czy symetrysta?
Tradycyjnie z Cejrowskim, podpisanym jako „komik, pisarz i przedsiębiorca mieszkający w Arizonie”, rozmawia Maciej Pieczyński, czyli jeden z dziennikarzy pisma. Pieczyński rozpoczyna rozmowę wybornym dowcipem: „1 maja minęło 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Zapewne taki euroentuzjasta jak Wojciech Cejrowski hucznie świętował tę wiekopomną rocznicę”. (W tym miejscu zostawiam czytelnikom Gazeta.pl odrobinę przestrzeni na wybuch śmiechu).
Fot. Łukasz Wądołowski / Agencja Wyborcza.pl
Następnie Pieczyński poważnieje i pyta już zupełnie serio o to, czy te dwie dekady w UE to dwie dekady za dużo. Cejrowski oczywiście potwierdza: „Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co nam Unia dała, natomiast da się pokazać, co zniszczyła lub niszczy”. Dlaczego nie da się stworzyć listy pożytków z UE? Bo „nie wiemy, co by w Polsce było, gdyby Polski w Unii nie było”. Ale wiemy – w sensie wie Cejrowski, omnibus nasz nieskończony i profeta nie byle jaki – że byłoby dużo lepiej. Ktoś przytomny spyta tu o fundusze europejskie, których bez UE na pewno by nie było, ale i taką zagrywkę demoluje Cejrowski, mówiąc, że to żaden dowód. Dlaczego? „Bo może gdyby nie Unia, to byłoby coś lepszego, co byśmy zbudowali za własne pieniądze, bez tych wszystkich ograniczeń, które idą za każdą unijną dotacją”.
Czy Cejrowski jest w stanie powiedzieć coś dobrego o UE? A i owszem, proszę bardzo: „Na szczęście się wali i bankrutuje”. Co ciekawe, Cejrowski jawi się w wywiadzie jako, hmm, nie chcę powiedzieć, że symetrysta, bo obraziłbym tym samym tych symetrystów, których szanuję, więc powiem może tak: jawi się WC jako emanacja klasycznego wąsatego wuja z wesela, którego gierojstwo i anarchizm polegają głównie na radosnym wykrzykiwaniu, że „wszyscy politycy to kur*y i złodzieje”. I uwaga – ci z PiS-u i Konfederacji też!
Kaczyński zdrajca, miękka Konfa i Tusk kolaborant
Cejrowski nie wierzy w obietnicę Kaczyńskiego, że PiS idzie do Parlamentu Europejskiego, by odrzucić Zielony Ład i pakt migracyjny. Nie wierzy, bo ma ku temu solidne podstawy: „PiS szedł do władzy zreformować sądy – nie zreformował przez osiem lat. PiS szedł do władzy likwidować aborcj – gdy dostał głosy środowiska pro-life, olał to środowisko. A pakt migracyjny to Jarosław mógł odrzucać przez ostatnie lata bez wychodzenia z Warszawy, ale… zbudował w płockiej Petrochemii muzułmańskie miasteczko, bo tania siła robocza z Pakistanu potrzebna, oraz wpuścił do Polski dwa mln imigrantów i rozdał im numery PESEL, zasiłki, mieszkania, szpitale, szkoły, czogi, amunicję…”.
No dobrze, ale co jest nie tak z eurosceptyczną przecież Konfederacją? Nie powinna to być czasem partia bliska sercu Cejrowskiego? Otóż nie. Właśnie z powodu ohydnego, jakże miękkiego przymiotnika „eurosceptyczna”, który nie wiadomo co znaczy. „Że trochę się z tobą ożenię, ale w pewnych sprawach się z tobą nie ożenię? W Unii się albo chce być, albo nie chce być. Ja nie chcę. Konfederacja chce. A oni są pańskim zdaniem lekko sceptyczni czy bardzo sceptyczni? I w czym konkretnie się to wyraża? Co to w ogóle za postawa? Czy w roku 1939 była jakaś partia „sceptyczna” wobec niemieckiej inwazji na Polskę?”.
DLOSZ Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl
Po „zaoraniu” zaledwie eurosceptycznych, czyli tchórzliwych i miękkich polskich partii PiS-u i Konfederacji, komik Cejrowski nie może oczywiście odpuścić rządzącym, którzy w jeszcze większym stopniu przyczyniają się do tego, że Polska jest „państwem podległym, a do tego w stanie likwidacji, a nie rozwoju”. Cytuję: „Tusk jest KOLABORANTEM systemu unijnego i to, że czasami coś skutecznie wytarguje, mnie nie obchodzi, bo mnie obchodzi NIEPODLEGŁOŚĆ RP zamiast kolaboracji z Unią, w Unii, dla Unii, przy Unii”.
I o kolaboracji Tuska z UE właściwie tyle, choć oczywiście to ten fragment trafił do tytułu wywiadu oraz na okładkę „DRz”, mimo że – paradoksalnie – o PiS-ie, Konfederacji, Kaczyńskim i kłamstwach Morawieckiego WC mówi więcej. A fragmentów godnych wyróżnienia w tytule w wywiadzie z Cejrowskim – jak zwykle – jest dużo więcej. Na przykład takie zdanie: „Przecież zarówno Kaczyński, jak i Tusk są w każdym swoim działaniu wiernymi psami Unii Europejskiej – robią, co im Unia kazała”.
Omnibus Cejrowski: Niech Ukraińcy oddadzą nam Lwów!
O czym jeszcze mówi Cejrowski? Jak na omnibusa przystało: o wszystkim, bo też od wszystkiego jest ekspertem i największym specjalistą. To dlatego (ironicznie) wysuwałem niedawno jego kandydaturę na urząd prezydencki. Cejrowski bywa (wszechwiedzącym, a jakże) politologiem, socjologiem, psychologiem, antropologiem kultury, teologiem, konstytucjonalistą, materiałoznawcą (wielki zwolennik palenia plastikiem w piecach!), amerykanistą, sinologiem i kim tam jeszcze. Wszystko wie, wszystko rozumie, wszystko przemyślał, wszystko łatwo i zgrabnie wyłoży maluczkim, którzy w całym tym informacyjnym chaosie mogą być pogubieni i nie nadążają.
I tak, w rozmowie najnowszej objawia się również jako prawnik wyspecjalizowany w mowie nienawiści, prawach mniejszości i wolności słowa („Społeczeństwo polskie jest stopniowo i łagodnie przyzwyczajane do zboczeńców i chorych umysłowo. Facet, który uważa się za kobietę, jest chory umysłowo, czyli należy leczyć głowę, a nie obcinać narządy i doczepiać cycki – tak uważam i chciałbym, aby moje prawo do wypowiadania takiej opinii było zagwarantowane konstytucyjnie”), demonolog i egzorcysta („Gazeta Wyborcza” to ZŁO wcielone. […] Dziennikarzom tego obiektywnie wrednego szatańskiego Michnika życzę zbawienia duszy”) i ekspertem od wojny na wschodzie („Polsce się nie opłaca wygrana żadnej ze stron, podobnie jak Polsce się nie opłaca przegrana żadnej ze stron” albo „A za pomoc państwową powinniśmy odzyskać Lwów, czyli ziemie rdzennie polskie wraz ze wszystkimi zabytkami, biblioteką”).
Gdzie ci mężczyźni? Był Lepper, ale go zabili…
No i jeszcze niezwykle istotny wątek Prawdziwych Mężczyzn. Do takich należy oczywiście Trump, a nie „śpiący Biden” czy „miękki Obama”. I to dlatego Cejrowski modli się „codziennie na kolanach o to, by Trump rządził kolejne cztery lata, ale to będzie wymagało cudu od Boga. I o taki cud się modlę”.
Dziennikarz pyta również komika-podróżnika, dlaczego Budapeszt umie prowadzić „bardziej suwerennościową politykę” od Warszawy. Bardzo proste: Węgry mają Orbana, czyli faceta, ojca narodu, Prawdziwego Mężczyznę. A w polskiej polityce facetów brak: „Polska ma Hołownię, Biedronia, Błaszczaka… Jest mi pan w stanie pokazać jakiegoś mężczyznę na szczytach polskiej władzy? Same ciepłe kluchy i miękkie parówki. Tusk jest twardzielem? Śliski piskorz. A Duda – czy emanuje mocą? Kosiniak? Bosak-Mentzen? Ostatnim facetem, jakiego pamiętam, był Lepper; no to go zabili”. Wreszcie ostatnie pytanie wywiadu, pełne nadziei: „Wierzy pan, że doczekamy się jakiegoś polskiego Orbana?”. Cejrowski: „Nie. Każdego kandydata zabiją zawczasu”.
Wicepremier Andrzej Lepper w 2006 roku Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Wyborcza.pl
Prorocze słowa Edwarda Miszczaka
W tym samym numerze „Do Rzeczy” znajdziemy wywiad z Krzysztofem Ziemcem, w którym były prezenter „Wiadomości” i „Teleexpressu” TVP – jak już się rzekło – roni łzy nad swym nieszczęsnym losem, a oprócz tego generalnie straszliwie przynudza i leje wodę. Ziemiec rozkręca własny kanał na YouTubie (nazywa się „Otwarta Konserwa”), a decyzję tę „wymusiło życie”. Czy oznacza to, że nikt nie chce zatrudnić niedawnego pracownika pisowskiego telewizji? Nic z tych rzeczy, chodzi po prostu o to, że Ziemiec osiągnął już zawodowo wszystko, co się dało, więcej nie ma. Żona Ziemca przypomniała niedawno Ziemcowi prorocze słowa sprzed dekady wypowiedziane „na jednym z bankietów po Wiktorach” przez samego Edwarda Miszczaka (hoho!), który miał rzec tak: „Ziemiec, masz taką markę, że powinieneś założyć 'Ziemiec media’ i zbijać na tym kapitał, bo w mediach zrobiłeś już wszystko”. No więc Ziemiec media najwyraźniej się tworzą.
Osobiście zaprosiłbym do Ziemiec mediów również Karola Gaca, osobę przeprowadzającą cytowany tu wywiad z Ziemcem. Nie można bowiem nie zaprosić do współpracy dziennikarza, który ciśnie swego rozmówcę pytaniami tyleż zabójczymi, co morderczymi: „Jest pan doświadczonym dziennikarzem, ale Internet jest dla pana nowością. Czuje pan ekscytację?” (Ziemiec czuje, jego młodsi koledzy również czują). Albo: „Nie było panu żal, że został pan zmuszony do odejścia z Telewizji Polskiej?” (Ziemcowi oczywiście było żal, ale w życiu są takie sytuacje, na które nie mamy wpływu).
Ziemiec przyjmuje krzyż i go niesie
W rozmowie pojawia się również wątek dotyczący newsa „Krzysztof Ziemiec na budowie w Irlandii”. Ziemiec na tym przykładzie diagnozuje marną kondycję mediów – podobno nikt bowiem (poza dwoma wyjątkami) do dziennikarza nie zadzwonił, by spytać, jak jest naprawdę. I jeszcze: „Ludzie czuli satysfakcję, że mi się rzekomo nie powiodło, co też pokazuje, że dla niektórych, którzy kreują się na tolerancyjnych i inteligentnych, praca fizyczna jest czymś złym i godnym potępienia”.
Ziemiec maluje ściany, Holecka bryluje w Republice, a Opczowska podróżuje po świecie. Co robią byłe gwiazdy TVP? Nowe prace gwiazd TVP fot. X @michalroman1976
Żeby nie było: nie pochwalam hejtu na Ziemca ani w ogóle żadnych aktów nienawiści wymierzonych w różne „zasłużone” osoby publiczne. Pomijam tu istotny wątek mieszania rzeczywistego hejtu z różnego rodzaju, także ostrą, ale uzasadnioną krytyką (w wywiadzie jest to wątek nieobecny). W każdym razie: interesuje mnie tu, co pomogło Ziemcowi poradzić sobie z „taką presją i falą hejtu”. Pomogło mu bycie „osobą wierzącą, która ma kod DNA swoich zachowań” (nic nie rozumiem) oraz rodzina.
Gdyby nie wiara, rodzina oraz ów tajemniczy kod DNA, to Ziemiec najpewniej znalazłby się „na obrzeżach życia”. Całe szczęście, że nad dziennikarzem czuwał Ktoś, a mianowicie sam Pan Bóg. Jak wprost mówili mu „mocniejsi w wierze”: „Skoro jesteś wierzący, to się przyjmuje ten krzyż i się go niesie, nawet jeśli nie jest za twoje grzechy”. „To pomogło. Wierzę, że wszystko jest po coś i wszystko ma swój sens. Choćby po to, by nas to utwardziło. Dzisiaj z dystansem patrzę na ten hejt” – mówi Ziemiec. Chciałoby się rzec: dzięki Bogu!
Kto się boi Doroty Gawryluk?
Było już o Cejrowskim i o Ziemcu, więc do kompletu jeszcze krótko o Dorocie Gawryluk, by domknąć opowieść o trojgu dziennikarzy, nad którymi pochylają się prawicowi autorzy w najnowszym numerze „DoRzeczy”. „Kto się boi Doroty Gawryluk” to rozprawka Piotra Semki, w której przeczytamy a to o programie „Lepsza Polska” i związanej z nim kampanii reklamowej, a to o doniesieniach „Faktu”, który wysłał reportera na spotkanie z Gawryluk na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (i właściwie niczego się nie dowiedział), a to o stowarzyszeniu Lepsza Polska, którego „popularna prezenterka została prezesem” (nie prezeską, oczywiście).
Według Semki najbardziej nerwowo na kandydaturę Gawryluk reaguje środowisko „Gazety Wyborczej”. Nie wiem, nie sprawdzałem, ale jak następnym razem odwiedzę swoich dawnych kolegów i koleżanki na Czerskiej (Semka z nazwiska wymienia Dominikę Wielowieyską i Wojciecha Maziarskiego), to zabiorę ze sobą ciśnieniomierz i poczynię odpowiednie pomiary. A dlaczego ewentualna kandydatura Gawryluk tak denerwuje „GW” oraz polityków PO? Chodzi o chęć powtórzenia kariery Hołowni przez dziennikarkę podejrzewaną o „prawicowy przechył”.
Dziennikarka Dorota Gawryluk podczas wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim na antenie Polsat News, 7.10.2019 Screen z programu TV Polsat News
„Politycy utożsamiani z obozem Mateusza Morawieckiego zaklinają się, że ich szefowi ani w głowie traktowanie Gawryluk jako scenariusza B na wypadek, gdyby były premier nie otrzymał nominacji prezydenckiej. W ich opinii wszystko jest grą Zygmunta Solorza. Zupełnie inne stanowisko prezentują przeciwnicy Morawieckiego. Ci nie mają żadnych wątpliwości, że Morawiecki i Mastalerek, jak to ujmują, 'coś knują z Gawryluk'” – pisze Semka. I jeszcze (interesująca) teoria, według której możliwy start Gawryluk na prezydenta „może być straszakiem, za którego pomocą Zygmunt Solorz-Żak chce wzmocnić swoją pozycję w rozmowie z Donaldem Tuskiem i jego ministrami. A sama Gawryluk może bez obaw odgrywać rolę w politycznych szachach twórcy Polsatu, bo wie, że ten potrafi odwdzięczyć się za pełną lojalność w takich wyrafinowanych misjach”.
Jeżeli Dorota Gawryluk rzeczywiście planuje startować na prezydentkę (albo też Solorz-Żak planuje, by Gawryluk startowała, nieważne), to podpowiadam jej, by ogłosiła publicznie, że wraz z nią, w magicznym triumwiracie, wystartują dwie inne wspaniałe a dla Polski wielce zasłużone postaci, które najchętniej widziałaby w roli wiceprezydentów Polski. Chodzi oczywiście o Cejrowskiego i Ziemca. Pierwszy w roli Omnibusa, Eksperta od Wszystkiego i Prawdziwego Mężczyzny, drugi – jako człowiek, który osiągnął w życiu wszystko (Edward Miszczak lubi to!), a do tego opiekuje się nim sam Pan Bóg, nie byle co. Oraz, oczywiście, Ziemiec w roli Konserwy Otwartej, a Cejrowski – Konserwy Zamkniętej na Amen.
Grzegorz Wysocki. Od grudnia 2022 w Gazeta.pl. Wcześniej m.in. dziennikarz i publicysta „Gazety Wyborczej”, szef WP Opinie, wydawca strony głównej WP, redaktor WP Książki, felietonista „Dwutygodnika” i krytyk literacki. Autor wielu wywiadów (m.in. Makłowicz, Chwin, Wałęsa, Urban, Spurek, Gretkowska, Twardoch, Świetlicki), cyklu rozmów z wyborcami PiS-u czy pisanego od początku pandemii „Dziennika czasów zarazy”. Dwukrotnie nominowany, laureat Grand Pressa za Wywiad w 2022 (rozmowa z Renatą Lis). Od 2023 w kapitule Łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Prezes klubu szpetnej książki Blade Kruki (IG: bladekruki). Nałogowo czyta papierowe książki i gazety oraz ogląda seriale. Urodzony i wychowany na Kaszubach, wykształcony w Krakowie, ostatnio porzucił Warszawę na rzecz Łodzi. Profil na FB: https://www.facebook.com/grzes.wysocki/