Szanowni Państwo, właśnie oglądacie spektakl „Powrót szeryfa”. W roli tytułowej Zbigniew Ziobro.
Szefa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego poznał trzy dekady temu na studiach prawniczych. Byli tandemem już za pierwszych rządów PiS, gdy Ziobro był ministrem sprawiedliwości, zaś Święczkowski – szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To za ich czasów w 2007 r. ABW przeprowadziła akcję przeciwko byłej minister w rządach SLD Barbarze Blidzie, która zakończyła się jej śmiercią. Ani Ziobro, ani Święczkowski nigdy za to nie odpowiedzieli.
Dzięki temu obaj mogli wrócić silniejsi, gdy PiS odzyskało władzę w 2015 r. Ziobro na nowo został ministrem, zaś Święczkowski zajął posadę prokuratora krajowego. Wprowadzili zamordyzm w niespotykanej wcześniej skali. Za ich czasów ludzie PiS stanowili kastę nietykalnych, za to politycy opozycji inwigilowani byli krwiożerczym Pegasusem, który Ziobro kupił z pieniędzy dla ofiar przestępstw, czyli z Funduszu Sprawiedliwości.
Pod koniec rządów PiS Święczkowski został sędzią Trybunału Konstytucyjnego, a niedawno – już za rządów Tuska – prezydent powołał go na prezesa TK. Było pewne, że prędzej czy później Ziobro użyje swego zbrojnego ramienia. I właśnie to zrobił – Święczkowski wysmażył doniesienie do prokuratury o zamachu stanu, który przeprowadza Tusk.
Przez rok od końca 2023 r. Ziobro był poza polityką. Walczył z rakiem – głównie za granicą. Od kilku miesięcy wiadomo jednak, że walkę ze śmiertelną chorobą wygrał i planuje swój powrót. Moment doniesienia Święczkowskiego nie jest więc przypadkowy. Nieprzypadkowy jest także adresat donosu – prokurator Michał Ostrowski, powołany przez Ziobrę na zastępcę prokuratora generalnego już po porażce wyborczej PiS.
To nawiedzony ziobrysta, gotów zrobić wszystko dla swego patrona – i dlatego Ziobro zostawił go w spadku rządowi Tuska. Oczywiście, Święczkowski i Ostrowski to kumple. Gdy ten pierwszy był prokuratorem krajowym, to pod rękę z Ostrowskim kupili Hermesa – specnarzędzie do inwigilacji, prokuratorski odpowiednik Pegasusa.
Prokurator generalny Adam Bodnar zawiesił Ostrowskiego i odebrał mu sprawę. Ale mocno nagłaśniana przez prawicowe media afera doprowadziła elektorat prawicy do wzmożenia – przypominając przy tym, który polityk PiS ma nadal aktywa pozwalające atakować Tuska. Ziobro ma ich więcej od Kaczyńskiego.
„Szeryf” cieszy się także szczególną sympatią Telewizji Republika, której coraz częściej nie po drodze z Kaczyńskim. Prezes wścieka się, że nie może ręcznie sterować najważniejszym medium prawicy, którego włodarze dzięki wpłatom elektoratu PiS stają się milionerami. Ziobro ewidentnie dogadał z Republiką swe zatrzymanie przez policję tuż po zejściu z anteny. Odmawiał stawienia się po dobroci na zeznania przed komisją ds. Pegasusa, bo chciał zostać zatrzymany i doprowadzony – to był pierwszy punkt jego planu powrotu do polityki. Drugim było doniesienie Święczkowskiego do Ostrowskiego.
Komisja jednak Ziobry nie przesłuchała, bo policyjny transport się spóźnił. Posłowie koalicji woleli wystąpić o zatrzymanie Ziobry na 30 dni i doprowadzenie go na przesłuchanie z paki. Jest mało realne, że znajdzie się sąd gotowy aresztować świeżo wyleczonego i niekaranego Ziobrę. A brak miesięcznego aresztu to będzie kolejny triumf Ziobry i kolejny etap jego powrotu do PiS.
Co będzie dalej? Należy raczej zapytać – co już jest dalej? Człowiek Ziobry, były radny stolicy Sebastian Kaleta odpowiada w sztabie wyborczym Karola Nawrockiego za szukanie haków na Rafała Trzaskowskiego. Efekty już widać – spora część publikacji uderzających w Trzaskowskiego to efekt faszerowania przez Kaletę wybranych dziennikarzy doniesieniami o nieprawidłowościach w stolicy.
O co gra Ziobro? O swą wiarę. Wciąż wierzy, że Kaczyński się kończy i dojdzie do nowego rozdania na prawicy, które uczyni go Najważniejszym. Być może już po wyborach, jeśli Karol Nawrocki efektownie je przegra. Przez ten rok choroby wykruszył się mu najpoważniejszy konkurent – Mateusz Morawiecki tonie, wciągany w aferę korupcyjną w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, gdzie jego ludzie kradli i brali w łapę na potęgę. Ziobro ma na koncie równie poważny skandal – złodziejstwo w Funduszu Sprawiedliwości. Tam nie ma jednak, przynajmniej na razie, dowodów na branie łapówek przez ziobrystów. W dodatku on niczego osobiście nie podpisywał.
Jednym słowem – Ziobro ma duże szanse obronić się przed aferą FS, zaś Morawiecki nie wyjdzie z afery RARS bez skazy.
To pozwala marzyć, prawda? Zwłaszcza gdy człowiek wierzy, że pokonał kostuchę.