Może lepszą robotę wykonują, będąc wewnątrz i nie ujawniając się, ale drążąc skałę od środka – mówi o osobach homoseksualnych wśród duchownych Paweł Dobrowolski, dyrektor teatru, katolicki aktywista LGBT. W „Rachunku sumienia” opowiada m.in. o tym, dlaczego zależy mu na pobłogosławieniu jego związku przez księdza.
– Mam wielu znajomych księży i zakonników. Znają mnie i Konrada od wielu, wielu lat. I wiem, że bardzo wspierają nasz związek. Nawet pojawiały się wielokrotnie z ich strony takie deklaracje, że bardzo by chcieli być tymi, którzy będą błogosławić ten związek, jeśli już to będzie dopuszczone przez Kościół – mówił w „Rachunku sumienia” Paweł Dobrowolski, dyrektor teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie.
Dobrowolski jest od dwóch lat zaręczony. Ze swoim narzeczonym Konradem chcieliby wziąć ślub. Zdają sobie sprawę, że w Kościele nie będzie to możliwe w dającej się przewidzieć przyszłości. Dobrowolski liczy jednak, że nastąpi zmiana w kwestii błogosławienia par tej samej płci i zostanie ono dopuszczone. Dlaczego mu na tym zależy? – Jestem katolikiem, Konrad również. Obaj chodzimy do kościoła i sfera duchowości jest dla nas ważna. Więc takie błogosławieństwo wydaje się czymś oczywistym. […] Oczekujemy, że Kościół będzie nam dobrze życzył w naszej miłości i będzie nas jakoś wspierał w tym związku, który budujemy już ponad 13 lat – mówił Dobrowolski.
– Zastanawiam się, po co panu błogosławieństwie Kościoła katolickiego, instytucji, która aktywnie zwalcza osoby homoseksualne. Instytucji, która wyrządziła wiele zła dzieciom. Instytucji, która w wielu aspektach swojego działania zaprzecza naukom, które głosi. Po co błogosławieństwo takiej instytucji panu – osobie, która jest na celowniku tej instytucji i przez wielu hierarchów jest zwalczana jako osoba homoseksualna? – pytał Tomasz Sekielski.
– Jeśli byśmy rzeczywiście chrześcijaństwo sprowadzili do instytucji, to chyba zgodziłbym się, że byłoby to absurdalne dążenie [chęć uzyskania błogosławieństwa – przyp. red.]. Natomiast to, że mam związki z tą instytucją, jest przede wszystkim umotywowane wiarą. […] Chrześcijaństwo jest tą religią, która stoi u podstaw mojego rozumienia świata, moich relacji międzyludzkich, wartości, które wyznaję. […] Od 30 lat […] świadomie chciałem praktykować i zgłębiać chrześcijaństwo, nauczanie Chrystusa. Więc jeśli rozmawiamy o Kościele tylko w wymiarze instytucjonalnym, to […] rzeczywiście no ta instytucja – zresztą jak wiele innych – jest zdegenerowana, zepsuta, pełna zła, hipokryzji. Więc oczywiście można by ją łatwo potępić. Jednak […] nie chciałbym patrzeć na rzeczywistość w taki zero-jedynkowy sposób i widzieć tylko i wyłącznie to zło, które wyrządza Kościół ludziom, osobom homoseksualnym zwłaszcza – tłumaczył Dobrowolski.
Jego zdaniem Kościół jest ważną wspólnotą, która zaspokaja wiele potrzeb jej członków, którzy „doświadczają tam czegoś, czego nie doświadczą poza Kościołem. Dlatego Dobrowolski chciałby reformowania i odnowy Kościoła. – Chrystus też nie był zachwycony ze swoich uczniów, apostołów. Cały czas ich namawiał do jakiejś przemiany wewnętrznej. Wydaje mi się, że Kościół też domaga się tej przemiany – mówił Dobrowolski.
Dlaczego Dobrowolski nie przeniesie się do któregoś z innych kościołów chrześcijańskich, gdzie osoby homoseksualne nie są dyskryminowane? – Ja na ten gest się nie zdecydowałem dość świadomie, ale niczego w przyszłości nie wykluczam. Na ten moment jednak mimo wszystko wspólnota katolicka jest dla mnie najbliższa i te rytuały, i te symbole, i te święta i te obrzędy są mi po prostu najbliższe. Czuję się wciąż obywatelem Kościoła i mam chęć do reformowania go, zmieniania go od środka. Czasami używam czasownika queerowania Kościoła – mówi.
W Kościele jest mnóstwo osób homoseksualnych
Podkreśla, że w Kościele „jest mnóstwo osób homoseksualnych, osób transpłciowych, transseksualnych, najróżniejszych”. Choć nie wszystkie miały odwagę, chęć albo potrzebę, by mówić o tym głośno. Dobrowolski mówi jednak publicznie o swoich doświadczeniach i widzi, że ma to duże znaczenie dla wielu osób. – Ponad osiem lat temu organizowaliśmy z Kampanią Przeciw Homofobii akcję „Przekażmy sobie znak pokoju”. Pamiętam, że wtedy w kościele mnóstwo osób podchodziło do mnie czy po mszy, czy w trakcie, żeby przekazać mi znak pokoju. Ale też mówiły o swoich doświadczeniach. I były to osoby o bardzo różnych w historiach. Także rodzice osób homoseksualnych, LGBT. Okazało się, że ta wspólnota jest. To nie jest tak, że my jesteśmy osobni w tym. Tylko po prostu potrzebowali impulsu, żeby o tym komuś powiedzieć na głos. I żeby nie czuć się zastraszeni. Dlatego też w jakimś sensie udzielam tego typu wywiadów i mówię o tym już wielokrotnie. Ponieważ mam poczucie, że to dodaje wielu osobom otuchy, uwidacznia je w obrębie Kościoła – mówił Dobrowolski.
Przyznaje, że nie wie, jak duży jest odsetek osób homoseksualnych wśród duchownych, ale zna takie przypadki. – Czekamy wciąż w Polsce na taki moment, żeby doszło do jakichś coming outów wśród duchowieństwa. Ale jednocześnie niewiążących się z odejściem z kapłaństwa. No bo to, że tak powiem, jest wylanie dziecka z kąpielą – mówił Dobrowolski.
– Ksiądz profesor Alfred Wierzbicki – który był gościem „Rachunku Sumienia” – mówił, że dojdzie w pewnym momencie do tych coming outów i dojdzie do zniesienia celibatu. I dojdzie do tego, że również księża homoseksualni będą mogli zawierać małżeństwa. On jest bardzo progresywny – mówiła Magdalena Rigamonti.
– Też bardzo na to czekam. Nie mam żadnego prawa, aby kogoś outować, ale znam wiele osób duchownych, które są homoseksualne. Nawet wśród hierarchów. Natomiast w tej chwili sytuacja – przynajmniej w polskim Kościele – wygląda tak, że rozumiem, dlaczego one się nie ujawniają. Ponieważ automatycznie byłyby zepchnięte na margines, a być może w ogóle wyrzucone poza obręb Kościoła. W związku z tym być może lepszą robotę wykonują, będąc wewnątrz i nie ujawniając się. Ale jakoś drążąc skały od środka – mówił Dobrowolski.
Klasztor jako „próba ucieczki od mojej orientacji”
Co ciekawe, Dobrowolski sam w pewnym momencie chciał zostać zakonnikiem. – Byłem bardzo mocno związany z dominikanami w Warszawie, kiedy byłem nastolatkiem, potem jeszcze na studiach. Do dzisiaj właściwie jestem związany […]. No i tak, rzeczywiście to był jeden z takich pomysłów, żeby wstąpić do zakonu – mówił Paweł Dobrowolski.
Jednocześnie przyznał, że jedną z głównych motywacji była „próba ucieczki od mojej orientacji”. – Jednak po dłuższym rachunku sumienia – nawiązując do tytułu – uznałem, że […] to nie jest prawdziwe powołanie. Że jest raczej jakaś tam próba obejścia, pójścia na skrót… – mówił Dobrowolski.
Próba obejścia tradycyjnych związków? – pytała Magdalena Rigamonti.
– No tak. Znaczy – czułem, że żyjąc celibacie i przyjmując czystość, że ten temat swojej orientacji gdzieś spuszczam ze schodów i odsuwam na bok. Że on znika. No a uważam, że to jednak no nie da się tak – mówił Dobrowolski.
Czy to religia sprawiła, że swoją orientację uznał za problem? Zdaniem Dobrowolskiego jego wątpliwości nie wynikał z wpływu katolicyzmu na jego życie. – Chociaż oczywiście trudno to w Polsce rozdzielić, ponieważ […] katolicyzm jest nam sączony tak różnymi kanałami, że właściwie trudno powiedzieć – mówił.
Czym jest „Rachunek sumienia”?
Kościół. Dla jednych skompromitowana instytucja cynicznie wykorzystująca religię jako narzędzie do zarabiania pieniędzy. Dla drugich opoka oraz źródło wszelkiego dobra i miłości. „Rachunek sumienia” to nie jest podcast tylko o Kościele. To podcast o ludziach, na których kariery, a czasem i na całe życie, wpływ miała (lub nadal ma) instytucja, jaką jest Kościół katolicki. Jeśli nie macie w sobie uczuć religijnych, koniecznie posłuchajcie. Jeśli je w sobie macie — posłuchajcie tym bardziej.