Afera związana z handlem dyplomami MBA w Collegium Humanum zatacza coraz większe kręgi. Na prywatnej uczelni studiowało wielu polityków, zarówno z PiS, jak i obecnej koalicji rządzącej. Na aferę miał stanowczo zareagować Donald Tusk.
Afera Collegium Humanum dotyka PO. „Donald Tusk się wściekł”
„Donald Tusk się wściekł” – tymi słowami w tytule zaczyna swój artykuł „Newsweek”, który od dawna przygląda się sprawie handlu dyplomami przez Collegium Humanum. Tygodnik informuje, że premier nakazał szczegółowe ustalenie w szeregach swojej partii, kto zdobył dyplom MBA w Collegium Humanum. Polecenie miało paść po wskazaniu przez „Newsweek” już w pierwszym tekście o sprawie, że dyplom uczelni otrzymała Magdalena Roguska warszawska radna PO, skarbniczka warszawskiej struktury partii i nominatka do rady nadzorczej Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych.
– Na kolegów z Warszawy padł blady strach – mówi „Newsweekowi” jeden z polityków PO – sporo z nich chyba poszło tam na skróty – dodaje.
Tygodnik podkreśla, że Donald Tusk nie chce widzieć ludzi z dyplomem Collegium Humanum na wysokich stanowiskach, zwłaszcza w spółkach z udziałem skarbu państwa czy spółkach miejskich. Problemem zwłaszcza są te drugie, gdyż jak podaje „Newsweek”, są w PO lokalni działacze, którzy w ten sposób przygotowywali się do wejścia do rad nadzorczych i spółek miejskich.
Znikające dyplomy Collegium Humanum
„Newsweek” odnotował też, że niektórzy członkowie PO już pozbyli się ze stron sejmowych informacji o wykształceniu zdobytym w Collegium Humanum. Jako przykład wskazuje skarbnika klubu Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Gadowskiego, który jeszcze w listopadzie podawał tę informację przy swoim nazwisku, a teraz ze strony zniknęła.
Inni politycy tłumaczą, jak wyglądały ich studia na tej uczelni. Jedną z polityczek PO, która skończyła studia w Collegium Humanum, jest wiceminister rodziny Aleksandra Gajewska.
– Ja te dodatkowe studia podjęłam dla samorozwoju, jak zresztą wiele innych kursów czy szkoleń – przekazała „Newsweekowi”, podkreślając, że w czasie studiów brała udział w zajęciach, wykładach i egzaminach i wówczas nic nie budziło jej zastrzeżeń. – Ukończenie tych studiów nigdy nie było dla mnie biletem do finansowych czy politycznych korzyści, raczej właśnie rozszerzaniem wiedzy – podkreśla posłanka. Stwierdza też, że czuje się „raczej oszukana”.