Rosjanie nadal powoli posuwają się na wybranych odcinkach frontu, bijąc przy tym rekordy dziennych zdobyczy i strat bojowych. Gorzej radzą sobie żołnierze z Korei Północnej, którzy zaliczyli bardzo nieudany debiut bojowy.
Od trzech miesięcy rosyjskie średnie dzienne tempo natarcia nie spada poniżej 26 kilometrów kwadratowych. Od 2014 r. Rosjanom udało się zająć około 99 proc. obwodu ługańskiego, 66 proc. obwodu donieckiego i po 73 proc. obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Choć sytuacja Ukraińców z każdym dniem jest trudniejsza, to Kremlowi nadal daleko do realizacji założonych planów. Na razie nie widać efektu „nowej miotły”, ale to nie dziwi, skoro nowy dowódca ukraińskich wojsk lądowych gen. mjr Mychaiło Drapaty dysponuje takimi samymi siłami, jak jego poprzednik, co wymusza stosowanie takiej samej taktyki walk opóźniających.
Oznacza to, że na wybranych odcinkach frontu, na których Rosjanie prowadzą działania, Ukraińcy nie mają możliwości prowadzenia obrony stałej, opartej o silną linię umocnień polowych. Wynika to z braku ludzi, rozciągniętych linii obronnych i wcześniejszych zaniedbań w przygotowaniu głębokiej obrony. W wielu miejscach odcinki, które powinny zajmować bataliony, zajmują kompanie. To też komplikuje proces dowodzenia. Bardzo często oddziały, czy nawet pododdziały są wydzielane z brygad i przerzucane na zagrożone odcinki frontu. To komplikuje proces dowodzenia i powoduje problemy logistyczne. Widać to najbardziej na linii dowództwo operacyjne i dowództwo brygady. Okazało się, że rezygnacja z pośredniego szczebla dowodzenia, jakim jest dywizja, wywołuje problemy, gdy często zmienia się sytuacja na froncie, a armia ma ograniczone możliwości bojowe.
Samodzielne brygady dowodzone bezpośrednio przez dowództwa operacyjne, sprawdzały się znakomicie podczas pierwszych 18 miesięcy wojny, kiedy Ukraińcy stosowali obronę manewrową. Ukraińskie brygady są większe niż te znane z sił zbrojnych innych państw. W zasadzie każda z nich jest samodzielną brygadową grupą bojową z własnym zapleczem logistycznym, technicznym i medycznym. Rozbudowane zaplecze pozwala na prowadzenie operacji w oparciu o własne siły — przynajmniej przez kilkanaście dni po przerzuceniu w rejon operacji. Pozwala to na dużą elastyczność w działaniu. Jednak w obronie statycznej, przy narastającym braku środków i ludzi, częstym problemem staje się skoordynowanie działań wielu oddziałów i związków taktycznych, co z kolei przekłada się na przeciążenie pracy w dowództwach operacyjnych.
Wołodymyr Zełenski
Foto: Zbyszek Kaczmarek / Forum
Rozwiązaniem miało być utworzenie tzw. grup bojowych, które stałyby się poziomem pośrednim, jednak bez rozbudowanych sztabów są one nadal niewydolne. Uzdrowienie procesu dowodzenia będzie w najbliższym czasie jednym z ważniejszych zadań, przed którymi stanie przed gen. Drapaty.
Kolejne rosyjskie zdobycze
Rosjanie nadal uważają, że główne kierunki operacyjne w Ukrainie to Pokrowsk i Kuchachowe, które są oddalone od siebie o nieco ponad 40 km. Zwłaszcza pierwsze z miast jest szczególnie silnie atakowane. Rosjanie niedawno posunęli się w kierunku linii kolejowej na północ od Nowego Trudu, gdzie użyli w ciągu tygodnia prawie 100 pojazdów opancerzonych i lekko opancerzonych.
Dzieją się rzeczy, które wymieniałem jako możliwe tydzień i dwa tygodnie temu. Po przerwaniu linii, Rosjanom udało się rzucić w wyłom batalion, który był w odwodzie, a następnie zorganizować silną grupę pancerno-zmotoryzowaną, która weszła głębiej w ukraińskie pozycje. Dzięki temu zmuszono Ukraińców do wycofania się z kieszeni na południe od Daczeńskiego, którą utworzyli przed tygodniem. W ten sposób Rosjanie umocnili się na linii Nowy Trud-Daczeńskie i zyskali dogodne pozycje wyjściowe do dalszych postępów. Z kolei Ukraińcy ograniczają się głównie do obrony pozycji i bardzo rzadko próbują atakować, aby odzyskać teren. Jeśli już do tego dochodzi, to dzieje się to podczas wyprowadzania kontrataków, po rozbiciu uderzeń Rosjan i prowadzi jedynie do odzyskania terenu utraconego chwilę wcześniej. Bez wzmocnienia oddziałów i utworzenia nowych jednostek, Ukraińcy nie będą w stanie wyprzeć Rosjan.
Pod Kurachowym również dzieje się to, czego można było się spodziewać. Tydzień temu pisałem, że na zachodnim krańcu (Zbiornika Kurachowskiego – przyp. aut.) gromadzą się oddziały, które zapewne zostaną wyprowadzone na Daczne, co spowoduje całkowite odcięcie ukraińskich oddziałów walczących w Kuchachowym. Ukraińcy utracili Stare Terny i wyprowadzili uderzenie na Daczne. Na razie przecięli szosę łączącą osiedle z Kurachowym, ograniczając możliwości odwrotu z miasta. Ostrzegałem również, że gdyby linia całkowicie się posypała, Rosjanie mogą uderzyć na Jantarne, co, jeśli Ukraińcy się nie wycofają, może spowodować odcięcie oddziałów walczących w dolinie rzeki Wowczy, w Nowoukraińce, czy Zełenym Kucie. Aby tego uniknąć, ukraińskie oddziały wycofały się z miejscowości leżących nad Wowczą, oddając je niemal bez walki.
Nieliczne sukcesy
Ukraina, co zrozumiałe, dość skąpo informuje o walkach w Donbasie, a skupia się przede wszystkim na nielicznych sukcesach — zwłaszcza tych w obwodzie kurskim, gdzie z dość słabymi wynikami debiutowała północnokoreańska piechota. Żołnierze znaleźli się na linii frontu w obwodzie kurskim w listopadzie. Po miesiącach adaptacji i szkolenia rozpoczęli w końcu działania w rejonie wsi Plechowo, Worozżba i Martinowka. Różne źródła wywiadowcze, w tym południowokoreańska Narodowa Służba Wywiadowcza, na podstawie opublikowanych filmów szacują, że Korea Północna straciła ok. 100 żołnierzy, a tysiąc jest rannych. Ukraińska Służba Bezpieczeństwa 18 grudnia poinformowała, że na podstawie przechwyconych sygnałów radiowych, można oszacować, że siły północnokoreańskie straciły przynajmniej 220 ludzi w ciągu nieokreślonych „kilku dni”.
Obwód charkowski, Ukraina, 12.10.2024. Żołnierze oddziału dronów („aeogrupy”) 154. brygady Sił Zbrojnych Ukrainy na pozycjach w pobliżu frontu w obwodzie charkowskim
Foto: Mykola Kalyeniak / PAP
W jednym ataku przeprowadzonym przez żołnierzy oddziału „Faust” ukraińskich Sił Operacji Specjalnych zginęło lub zostało rannych przynajmniej 33 północnokoreańskich żołnierzy. Opublikowane filmy są pierwszymi publicznie pokazanymi dowodami na straty nowych żołnierzy Władimira Putina. Pjongjang nie może być zadowolony z efektów pierwszych bojów. Reżim wysłał do Rosji oddziały uważane w kraju za elitarne – lepiej wyszkolone, odżywione i wyposażone przez Rosjan w nowoczesną broń. Okazało się, że nie są odpowiednio przygotowani do działań na nowoczesnym polu walki.
Nie potrafią poruszać się w środowisku, które jest zdominowane przez środki rozpoznania obrazowego. W większości przypadków przemieszczali się na otwartym polu, nie będąc w żaden sposób zakamuflowani. Na śniegu, ubrani w grube, ciemnozielone, waciane kurtki i spodnie, byli widoczni z daleka.
W dodatku mundury, które koncepcyjnie wywodzą się z lat 50. XX w., znacznie utrudniały poruszanie się w terenie, a kiedy namokną, stają się niezwykle ciężkie. To z kolei właściwie uniemożliwia jakikolwiek swobodny ruch. Widać to było na nagraniach. Poruszali się niezgrabnie i powoli niczym golemy. Utrudniło to ucieczkę przed dronami kamikaze, a nawet próby ostrzelania atakujących bezzałogowców. Ukraiński wywiad donosi także, że Koreańczycy z Północy pozbawieni są wsparcia pojazdów pancernych i opancerzonych. Pjongjang wysłał jedynie piechotę, a Rosjanie skąpią sojusznikowi własnych czołgów i transporterów opancerzonych, co też z automatu generuje większe straty osobowe.
Kreml nadal unika przyznania się do udziału w „specjalnej operacji wojskowej” zaciężnych oddziałów z Korei Północnej. Uparcie kwestionuje doniesienia z Zachodu, a po publikacji filmów, propaganda stwierdziła, że nie ma żadnego materiału filmowego „niewątpliwie” pokazującego straty sił północnokoreańskich w pobliżu Kremianowego i Plechowego. I zapewne nadal tak będzie. Gdyby Kreml się przyznał, że jego niezwyciężona armia potrzebuje pomocy wojskowej z Korei Północnej, oznaczałoby to tym samym przyznanie się do słabości nie tylko armii, ale przede wszystkim rządzących, którzy od początku twierdzą, że „specjalna operacja wojskowa” idzie zgodnie z planem i zwycięstwo jest tuż za rogiem.