Jarosław Kaczyński zapowiedział wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom, że ponownie będzie ubiegać się o fotel prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Władze PiS są wybierane przez kongres, który zbierze się w przyszłym roku. O powodach zmiany decyzji Kaczyński mówił w wywiadzie dla „Sieci”. – Mam siły, mam plan polityczny. Nie chcę też, by ktoś mi zarzucał, że jestem dezerterem, że zostawiam partię i całe nasze środowisko w tak trudnym momencie, w starciu z tak brutalnym, nieliczącym się z niczym przeciwnikiem. Zostaję, walczymy dalej – zapewniał.
Politolog o zmianie planów Jarosława Kaczyńskiego. „Próba konsolidacji partii przed wyborami”
Jak mówi nam dr hab. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, deklaracja Kaczyńskiego jest reakcją na pogorszenie notowań jego partii. – Widoczny jest, może nie jakiś wielki, ale jednak spadek w sondażach. Ponadto odczytuję decyzję Jarosława Kaczyńskiego jako próbę konsolidacji partii przed wyborami samorządowymi i europejskimi – mówi nam Bartłomiej Biskup.
Politolog zwraca także uwagę na reakcje na wcześniejsze zapowiedzi Kaczyńskiego dotyczące przejścia na polityczną emeryturę. Przypomnijmy, że już w 2021 roku, podczas kongresu, na którym został wybrany na kolejną kadencję, Kaczyński zapewniał, że na czele partii staje po raz ostatni. – Jednocześnie przyrzekam, że jeśli przyjdzie taki moment, w którym zrozumiem, że to już jest ponad możliwości, to oczywiście odejdę – mówił. Rok później, podczas spotkania z mieszkańcami Przemyśla, z ust Kaczyńskiego padła podobna deklaracja: „Co tu dużo mówić, lata lecą, mam też swoje lata. To będzie ostatnia kadencja”.
– Wiele osób, w tym ja, zwracało uwagę, że prezes PiS niejedno już mówił. W tym przypadku też tak może być. Kaczyński mówi, że będzie kandydował na prezesa, ponieważ jego obóz potrzebuje konsolidacji. Ale może się okazać – w zależności od wyników jednych i drugich wyborów – że jego ostateczna decyzja będzie inna. Uzależniałbym to właśnie od wyniku wyborów, a nie od jakiegoś widzimisię prezesa. W końcu tu też są jakieś racjonalne przesłanki. Pytanie, czy ten ruch konsolidacyjny będzie skuteczny i czy będzie szła za nim zmiana akcentów w komunikacji – mówi ekspert.
Koniec z przekazem „antytuskowym”? Ekspert: Zostanie, ale na dalszym planie
Zmiana akcentów była widoczna podczas sobotniej konwencji samorządowej PiS. W partii postawiono na przekaz pozytywny i prorozwojowy. Była oczywiście krytyka rządzących jako „rządu likwidatorów”, ale jednocześnie hasło na najbliższe wybory to „Jesteśmy na tak”. To wyraźny kontrast z przekazem Prawa i Sprawiedliwości z kampanii parlamentarnej, w której skupiono się w dużej mierze na atakowaniu Donalda Tuska. Część polityków PiS dziś przyznaje otwarcie, że był to błąd. – W kampanii zabrakło opowiedzenia wizji Polski za pięć, za dziesięć lat, po co my idziemy do wyborów, a za dużo było atakowania Tuska – przyznawał w RMF FM Marcin Horała.
Jednak sam Kaczyński, już po wyborach, z mównicy sejmowej nazwał nowo wybranego premiera „niemieckim agentem”. Czy możliwe jest, że PiS „antytuskowy” przekaz porzuci na rzecz pozytywnych komunikatów i czy dla wyborców będzie to wiarygodne? – Jeden przekaz nie wyklucza drugiego. Uważam, że na drugim lub trzecim planie nadal będą kontynuowane wątki dotyczące Donalda Tuska i Koalicji Obywatelskiej. One będą adresowane głównie do części twardego elektoratu. Natomiast znacząca grupa wyborców oczekuje czegoś innego, szczególnie w wyborach samorządowych – mówi Bartłomiej Biskup. Podkreśla przy tym, że w kwietniowych wyborach wyborców będzie interesowały przede wszystkim kwestie związane z inwestycjami.
Ostry atak na Mateusza Morawieckiego w raporcie. „Element wewnętrznej walki”
Politologa zapytaliśmy też o raport przypisywany Jackowi Kurskiemu, w którym zawarto próbę diagnozy przyczyn porażki PiS w wyborach parlamentarnych. Jacek Gądek z Gazeta.pl opisał niedawno część raportu, w którym atakowany jest Mateusz Morawiecki. „[Morawiecki] odbierany był tu [w TVP – red.] inaczej – jako ekspozytura tamtej strony, świata III RP, w jej dość obcym, banksterskim wydaniu. Co więcej, dla obserwujących na żywo wykresy oglądalności konferencji Morawieckiego w TVP Info, które miały przebieg równi pochyłej, zarzynającej antenę, było jasne, że również w elektoracie PiS wobec Morawieckiego panuje spora nieufność. Morawiecki był oczywistym obciążeniem” – napisano w raporcie.
– Można to interpretować jako element wewnętrznej walki. Mateusz Morawiecki jako premier był oczywiście w dużej mierze odpowiedzialny za wynik wyborczy. Chęć rozliczeń jest po każdych wyborach, a jeśli prezesa nie będzie się rozliczać, to się rozliczy Morawieckiego. Należy przy tym pamiętać, że to obarczenie winą jest co najwyżej wewnątrzpartyjne, bo wśród samych zwolenników PiS zaufanie do byłego premiera wciąż jest – uważa nasz rozmówca.