– Wiele osób nie myśli o tym, że jeśli zaczną brać semaglutyd po to, by schudnąć, to żeby utrzymać wagę, będą musiały robić sobie zastrzyki prawdopodobnie do końca życia – zauważa profesor Tomasz Sobierajski.
– Być może nawet o tym nie wiedzą. Trwa także dyskusja dotycząca tego, jaki jest stosunek utraconej masy tłuszczowej do masy mięśniowej w wyniku stosowania semaglutydu. Osoby, które ciężko pracują nad budową tkanki mięśniowej, wiedzą, jakie to trudne zadanie. Nie mówiąc już o tym, że w przypadku osób biorących ten lek bez żadnej lekarskiej kontroli mamy do czynienia z kompletnym rozdwojeniem jaźni.
Z jednej strony mówią, że nie jedzą dużo, a mimo to nie chudną, a jednak pod wpływem stosowania semaglutydu chudną, bo jedzą mniej. Tymczasem kluczem do zrównoważonej, zdrowej utraty masy ciała jest między innymi radykalna zmiana nawyków żywieniowych, a więc nie tylko tego, ile jemy, lecz przede wszystkim tego, co wchodzi w skład naszej diety. I to pod wpływem semaglutydu się przecież nie zmienia. Jest jeszcze jeden aspekt, o którym mówi profesor Sobierajski.
Kulisy pałacu
Foto: Newsweek
– W przypadku osób, które przygotowują się do planowanej operacji, nie tylko bariatrycznej, do dowolnego zabiegu w znieczuleniu ogólnym, lekarze zalecają odstawienie semaglutydu co najmniej na miesiąc przed jej terminem.
– Dlaczego tak jest? – Pojawiają się podejrzenia, że semaglutyd tak mocno wpływa na motorykę układu trawiennego, że może powodować zaleganie treści pokarmowej w żołądku nawet przez kilka tygodni. Przy narkozie to duże zagrożenie dla zdrowia i życia pacjenta. W praktyce może to oznaczać, że z powodu tego leku jedzenie, które spożywasz, może nawet przez miesiąc gnić w żołądku. Niezbyt przyjemna cena do zapłacenia za to, by zrzucić kilka kilogramów.
Po schudnięciu trafiają do lekarzy medycyny estetycznej
Jest jeszcze coś: ozempicowa twarz, o której mówi się w chirurgii plastycznej. To twarz zapadnięta, z wydatnymi kośćmi policzkowymi, która wygląda dojrzalej niż normalnie. Osoby, które po semaglutydzie schudły szczególnie dużo, na przykład kilkadziesiąt kilogramów, trafiają często do lekarzy medycyny estetycznej i chirurgów plastycznych, trzeba bowiem pozbyć się nadmiaru skóry, dotychczas naciągniętej na obłe ciało, a teraz luźno wiszącej. Chcę porozmawiać z osobami, które stosują semaglutyd – niezależnie od powodu. Jak zwykle zaczynam poszukiwania na Facebooku. Znajduję tam kilka grup poświęconych temu lekowi i podobnym do niego. Często opisane są jako grupy wsparcia. Należą do nich dziesiątki tysięcy osób. Ja także się zapisuję. Po tym, co usłyszałem od ekspertów, nie jestem już nawet zdziwiony, że w formularzach, które należy wypełnić, by otrzymać zgodę na dołączenie do grupy od administratora, nie ma pytania o to, czy cierpię na cukrzycę. Jest za to pytanie, czy mam nadwagę (konkretnie – przynajmniej piętnaście kilogramów). A o czym się dyskutuje? O tym, jak zdobyć receptę na preparat („Hej, jakiego lekarza polecacie w Krakowie, który wypisze receptę na Mysimbę albo Ozempic?
Nie mam żadnych chorób typu cukrzyca itp., ale sporą nadwagę. Najlepiej jakby był to lekarz, któremu prosto z mostu będę mogła powiedzieć, że chcę schudnąć i dlatego potrzebuję recepty”). O tym, że lek jest niedostępny („Od trzech tygodni Ozempic 0,5 jest niedostępny w mazowieckim. Codziennie dzwonię po różnych aptekach i brak – czy ktoś zmieniał lek na Saxende/Rybelsus?
Czy wypadają Wam włosy po Ozempicu?
Diabetolog na urlopie, ja od trzech tygodni bez leku, a lekarz rodzinny nie wie, czy może zmienić. Leczę się na insulinooporność”). O skutkach ubocznych (Czy wypadają Wam włosy po Ozempicu? Jeśli tak, to bierzecie jakieś suplementy albo stosujecie wcierki?” albo „Wzięłam dziś pierwszy raz Ozempic. Dostałam na schudnięcie, jestem zdrowa. Lekarz przepisał mi 1 mg. Wzięłam rano i umieram. Mdli mnie niewiarygodnie i koszmarnie wymiotuję. Drugiej dawki raczej nie wezmę.
Będę sobie gruba. Ale poradźcie, proszę, jak uspokoić wymioty. Czym? Pomocy!”). O zapaleniu trzustki („Witam, mam pytanie do osób, które przeszły ostre zapalenie trzustki po Ozempicu. Moje dziecko jest właśnie w szpitalu z diagnozą jak wyżej [dostał OZT po zwiększeniu dawki z 0,5 mg na 1 mg]. Jak wygląda rekonwalescencja? Czy pobyt w szpitalu jest długi? Czy potem czeka go jeszcze jakieś leczenie? Czy to jest całkowicie wyleczalne? Lekarze w szpitalu nic nie mówią, syn jest na kroplówkach. Czy ktoś, kto przeszedł takie powikłania, może się podzielić wiedzą? Martwię się”). Ani przez chwilę nie mam wrażenia, że to grupa poświęcona lekowi służącemu do leczenia cukrzycy. Ostatecznie do osób stosujących w tym celu semaglutyd docieram w inny sposób
Krótko przed pandemią polski rząd zdecydował się wprowadzić refundację Ozempicu dla pacjentów z cukrzycą typu drugiego, którzy spełniają określone kryteria, tyle że zdobycie recepty na lek – z refundacją czy bez – to tylko połowa sukcesu, bo trzeba jeszcze ten lek kupić, a to wcale nie jest proste. Dominika i jej rodzice chorują na cukrzycę typu drugiego. Kiedy rozmawiamy, Dominika ma w lodówce trzy opakowania Ozempicu, jej mama dwa, a tata aż sześć – ale podzieli się z żoną i córką, jeśli im zabraknie. – Ozempic jest dla nas zbawienny. To dzięki niemu mogłam zajść w ciążę, choć oczywiście w ciąży leku nie przyjmowałam. Musiałam wrócić do insuliny. To uświadomiło mi, jak wiele w moim życiu zmienił ten lek. W ciągu dziewięciu miesięcy ciąży zrobiłam sobie ponad tysiąc zastrzyków w brzuch i musiałam niezwykle uważać na to, co jem – opowiada Dominika. Zdobywanie leku to gra zespołowa. Najpierw Dominika wchodzi na jedną z aplikacji pokazujących stany magazynowe aptek i obdzwania te, które mają akurat zapasy. Często odbija się od ściany, bo głos w słuchawce mówi: „Mamy dwa opakowania, ale nie sprzedamy, są już zarezerwowane”. Kiedy już się uda wydzwonić aptekę, w której jest lek, w drogę wyrusza tata. Jest zdecydowanie bardziej mobilny niż ona z małym dzieckiem.
Kiedyś tata Dominiki jeździł po Ozempic z Łodzi, gdzie mieszkają, nawet do Torunia. Dzisiaj nie wyjeżdża poza aglomerację, najdalej do Zgierza. Nie musi zresztą, bo udało mu się złapać dobry kontakt z farmaceutkami w jednej z osiedlowych aptek. Przynosi im ciasto, a one odkładają mu opakowanie, dwa. Czasem nawet dzwonią: „Panie Marku, przyjechał Ozempic, odłożyć panu?”. „Odłożyć, poproszę, oczywiście”. Z tego zresztą powodu Dominika i jej rodzina zawsze mają pod ręką ważną receptę na ten lek. Tyle tylko, że takie relacje różnie się kończą. Kiedyś też zaopatrywali się w zaufanej aptece, aż nagle lek, który i tak nie jest tani (cena opakowania zaczyna się od czterystu złotych), podrożał tam niemal dwukrotnie – apteka oferowała go taniej niż importowany, ale drożej niż ten z rynku polskiego, zysk zachowując dla siebie. Nic nie dało się na to poradzić. Lekiem zachwycił się cały świat, popyt gwałtownie wzrósł. Prawo rynku. – Pewna farmaceutka powiedziała kiedyś mojemu mężowi, że niektóre apteki ukrywają stany magazynowe Ozempicu. Wiedzą, że będą mogły użyć tego leku jako asa w rękawie, kiedy wyniki sprzedażowe spadną. Na cudowne zastrzyki zawsze będzie popyt – mówi Dominika.
Mama Dominiki schudła na Ozempicu czterdzieści kilogramów. Tata jakieś piętnaście. Ona sama nie schudła właściwie wcale, bo udało jej się zrzucić trzydzieści kilogramów jeszcze przed terapią, naturalnymi metodami. Teraz waży sto i czuje się w swoim ciele dobrze. – Przyjmuję zastrzyki od 2021 roku, ale kiedy w 2022 roku Ozempic stał się popularny jako środek na chudnięcie, wiele osób sugerowało, że ja też zrzuciłam wagę dzięki niemu. Ale to nieprawda, nie chudnę po nim. Nie mam też żadnych skutków ubocznych. Po prostu wróciłam do normalnego życia, choć muszę się regularnie badać, o czym wiele osób zapomina, a to może skończyć się tragicznie – przestrzega moja rozmówczyni.
Bywa, że znajomi Dominiki pytają wprost: „Pomożesz mi załatwić receptę? Chcę schudnąć dziesięć kilo”. Ona wtedy jednak zawsze odmawia. Uważa takie prośby za bezczelne. – Nie owijam w bawełnę. Mówię takiej osobie: „Kurwa mać, to ja choruję na cukrzycę od lat, mam problem z tym, żeby dostać ten lek – a on naprawdę zmienił moje życie – i mam ci załatwiać recepty, bo chcesz schudnąć?” – opowiada Dominika.
Moja rozmówczyni mówi, że w najgorszej sytuacji są seniorzy. Co z tego, że lek mogą kupić ze zniżką, skoro nigdzie nie jest dostępny? Kiedyś nawet lekarka Dominiki poprosiła ją, by załatwiła jedno opakowanie Ozempicu dla jej pacjentki, seniorki. Udało się, ale co z tego? Nawet jeśli lek starszej pani pomoże, to skąd weźmie kolejne dawki? Z powodu niskiej dostępności Ozempicu z terapii semaglutydem zrezygnowała Karolina Korwin-Piotrowska. Sukces tego środka i jego przewaga nad liraglutydem polegają między innymi na tym, że można ten lek stosować raz w tygodniu, ale nie należy opóźniać zastrzyku o więcej niż trzy dni, a najlepiej wcale, bo cukier zaczyna szaleć. Tylko jak zrobić zastrzyk, skoro apteczne półki świecą pustkami? – Bywało, że chciałam jechać po lek z Warszawy do Radomia, bo tylko tam był dostępny – mówi dziennikarka. – Kiedyś też zapłaciłam za opakowanie tysiąc trzysta złotych, bo był to Ozempic z importu, a ja już nie miałam zapasu. Musiałam wziąć pieniądze z budżetu na wakacje. Wielokrotnie zresztą widziałam, jak w aptece ludzie odbijali się od ściany. Raz było tak, że w ciągu kilku minut przyszły trzy osoby. W internetowej aplikacji znalazły informację, że Ozempic jest dostępny w tej konkretnej aptece. Był między innymi chłopak, który przyjechał w upale na rowerze, szukał leku dla ojca. Powiedział, że to już piąta apteka, do której zaszedł. Ozempic faktycznie w niej był, ale ten nierefundowany. Kosztował grubo ponad tysiąc złotych. Chłopak wyszedł z kwitkiem. To naprawdę upokarzające.
Fragment książki „Polska na prochach” Artura Lorenca wydanej przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Tytuł, lead i skróty od redakcji „Newsweeka”. Książkę można kupić tutaj.
Polska na prochach
Foto: Wydawnictwo Prószyński
