Projekt Warszawa to jedna z najlepszych ekip PlusLigi w tym sezonie. Piąty zespół poprzednich rozgrywek wszedł w 2024 rok jako lider. Teraz spadł na trzecie miejsce po tym, jak wyprzedzili go Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie. Po niedawnej porażce z Indykpol AZS Olsztyn przyszła kolejna.
Asseco Resovia Rzeszów zepsuła weekend warszawianom
Warszawianie dobrze weszli w mecz z Asseco Resovią Rzeszów. Po wyszarpanej wygranej w pierwszym secie wydawało się, że zespół Piotra Grabana ma odpowiednią motywację i koncentrację do wygrania pozostałych dwóch odsłon. Tymczasem to drużyna Giampaolo Mediego wygrała kolejne trzy partie, będąc drużyną lepszą przede wszystkim w końcówkach. Wygrana 3:1 pozwoliła odkuć się po porażkach z Tours i Treflem Gdańsk.
W Rzeszowie błyszczał Stephen Boyer, który mógł liczyć na dobre wystawy od Łukasza Kozuba. Rezerwowy rozgrywający podołał zadaniu, co może cieszyć i dawać alternatywę trenerowi w przypadku problemów zdrowotnych Fabiana Drzyzgi.
Rozmowa z Jurijem Semeniukiem, środkowym Projektu Warszawa
Z kolei Piotr Graban i Projekt ma do wykonania pracę domową, choć warszawianie nie muszą się zbyt mocno samobiczować. Wciąż prezentują dobry poziom, który może zapewnić im wysoką pozycję na koniec rundy zasadniczej. Podobnego zdania jest środkowy zespołu Jurij Semeniuk. Choć wydawało się, że Ukrainiec nie będzie mógł liczyć na dużo czasu na boisku w tym sezonie, to poprzez problemy zdrowotne kolegów z zespołu często wspiera swój zespół pod siatką.
Rozgrywający drugi sezon w Polsce reprezentant Ukrainy opowiedział „Wprost” o spotkaniu z brązowymi medalistami PlusLigi, aktualnym napiętym kalendarzu (Projekt wciąż się liczy w walce o Puchar Challenge) czy małym sportowym marzeniu, które może zrealizować jeszcze w tym sezonie.
Michał Winiarczyk, „Wprost”: Dobrze zaczeliście mecz, wygrywając seta. W następnych Resovia zawsze okazywała się od was minimalnie lepsza.
Jurij Semeniuk: W pierwszym secie dobrze trzymaliśmy koncentrację. Staraliśmy się grać mądrze i skończyliśmy go dobrze. W kolejnych setach wydaje mi się, że Resovia zaczęła popełniać mniej błędów – zarówno w ataku, jak i w serwisie. Trzymaliśmy się ich blisko, ale jak przychodziły końcówki, to sami popełnialiśmy jakiś drobny jeden, drugi błąd, który pozwalał przeciwnikom na wygraną.
To był wyrównany mecz. Nie widzę powodu do niepokoju. U nich jest trochę kontuzji, u nas też. Podejrzewam, że teraz więcej szans dostaną zawodnicy, którzy grali mniej w pierwszej rundzie. Spokojnie patrzymy na następny mecz, choć będzie po takim starciu nie zabraknie nam motywacji, żeby dać z siebie wszystko w kolejnym pojedynku.
Resovia wyszła na was z Łukaszem Kozubem, który nie jest podstawowym rozgrywającym zespołu. Dodatkowo niedawno dołączył do drużyny. Czy dla ciebie, środkowego, było to spore utrudnienie?
Z pewnością nowy rozgrywający to wyzwanie dla obu drużyn. Jako środkowy musisz umieć go czytać, a w przypadku Kozuba i Resovii nie mieliśmy jeszcze zbyt wielu informacji, w jaki sposób rozgrywa.
Gra w europejskich pucharach połączona z częstymi spotkaniami w PlusLidze daje wam w kość?
Z pewnością czujemy zmęczenie wynikające z gry w pucharach i lotach. W tym tygodniu nie mieliśmy nawet dnia wolnego. A to trening, a to lot, a to jeszcze coś innego. Nawet w Bukareszcie myślałem, że będzie spokojnie, a wyszła siłownia i to jeszcze tak mocna, że zakwasy teraz czuję (śmiech). Ale za to jest moc, jest siła. To cieszy.
Obowiązki reprezentacyjne sprawiły, że wszedłeś w nowy sezon niemalże z marszu.
Przyjechałem z kadry do klubu i następnego dnia jechałem na ostatni przedsezonowy turniej. Nie było zbyt wiele czasu na odpoczynek. Do tego z biegiem czasu doszła równoczesna gra w pucharze i w lidze oraz kontuzje w zespole. Wyszło trochę zamieszania, ale… jestem Ukraińcem, mi to niestraszne (śmiech). Lubię pracować, ale czasem chciałbym też odpocząć.
Jak oceniasz swoją indywidualną dyspozycję w tym sezonie?
Na początku sezonu było dobrze. Później chyba grałem nie tak, jak tego oczekiwałem. Myślę, że teraz powoli wracam do tego, co prezentowałem wcześniej. Myślę, że nie można cały rok trzymać idealnie wysokiej formy. Zawsze zdarzają góry i doły formy. Tak samo jest z całym zespołem. Mamy jeszcze do rozegrania pięć meczów w Challenge Cupie, oprócz tego liga oraz Puchar Polski.
Mówisz o pięciu meczach w Pucharze Challenge. Rozumiem, że z góry zakładasz zwycięstwo?
Nie ma innej opcji. Dlaczego gramy w tych rozgrywkach? No po to, by je wygrać (śmiech). Po tylu latach kariery w różnych klubach, chciałbym podnieść wreszcie jakieś trofeum nad głową. Zrobić prezent samemu sobie za wszystkie trudy. Możemy jeszcze powalczyć o puchar i mistrzostwo, więc nawet dwa medale wydają się realnym celem. To moje małe marzenie na ten rok.