Nie tylko ryba psuje się od głowy. Także państwo. Prof. Adam Strzembosz próbował kiedyś liczyć, ile razy prezydent Andrzej Duda łamał konstytucję: doszedł do 13.
Ale we wtorek Duda prześcignął sam siebie: kiedy od rana policja poszukiwała Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, dwóch byłych posłów PiS skazanych na 2 lata więzienia, prezydent przyjął ich w pałacu, zrobił sobie z nimi zdjęcie i pozwolił im zostać. Nie na długo, bo wieczorem obu wyprowadziła policja.
Duda przekonuje, że jego ułaskawiająca ręka już w 2015 r. odpuściła partyjnym kolegom wszystkie winy, zatarła kary i czyny. Problem w tym, że chodziło o wyrok w I instancji, więc formalnie Kamiński i Wąsik byli niewinni. A po co niewinnemu łaska? Po kilku latach spadkobiercy Andrzeja Leppera, wobec którego Kamiński i Wąsik montowali w CBA prowokację w tzw. aferze gruntowej, zaczęli domagać się sprawiedliwości. Duda twierdził, że „wyręczył sądy” swoim aktem łaski, ale po latach Sąd Najwyższy uznał, że w normalnym kraju prezydent to nie król z bożej łaski, więc proces Kamińskiego i Wąsika trzeba dokończyć. 20 grudnia 2023 r. sąd II instancji orzekł dwa lata więzienia. Wyrok jest prawomocny, więc zgodnie z kodeksem wyborczym panowie stracili mandaty posłów. Sprawa byłaby prosta, gdyby nie lata PiS-owskich „reform” wymiaru sprawiedliwości, w efekcie których jest on sparaliżowany wewnętrznym konfliktem. Obsadzona niezgodnie z konstytucją KRS wypuszcza neosędziów, ci trafiają do sądów, także do Sądu Najwyższego. A Trybunał Konstytucyjny niczego nie rozsądza, bo został upolityczniony jako pierwszy.