Reprezentacja Polski w dwóch pierwszych meczach fazy grupowej miała dobre momenty, ale to było za mało, by wywalczyć choćby jeden punkt. Najpierw podopieczni Michała Probierza przegrali 1:2 z Holandią, a później 1:3 z Austrią. To sprawiło, że trzeci mecz z Francją był tylko pojedynkiem o honor.
Polska nie przestraszyła się Francji
Trójkolorowym zależało na zwycięstwie w spotkaniu z Polską, ponieważ to dawałoby im szansę na pierwsze miejsce w grupie D. Pierwsza połowa była dobra w wykonaniu naszej kadry, a najbardziej zachwycająca była gra Kacpra Urbańskiego. Młody piłkarz potwierdził, że piłka go nie parzy, bo wielokrotnie wchodził w dryblingi i pokazywał się do podań kolegom z zespołu.
Francuzi przez większość pierwszej połowy nie podkręcali tempa, ale gdy już wchodzili w pole karne, to było strasznie gorąco. Kapitalnie w bramce spisywał się Łukasz Skorupski. Po 40. minucie przebudził się Kylian Mbappe, który szukał gry kombinacyjnej, świetnie wymieniał podania z kolegami z drużyny. W międzyczasie kapitalną okazję na gola zmarnował Robert Lewandowski, który uderzał głową. To była najlepsza sytuacja bramkowa reprezentacji Polski w pierwszej części gry.
Francja – Polska. Dwa rzuty karne
Francja rozpoczęła drugą połowę z dużym animuszem. Znów strzelał Mbappe, a Skorupski bronił jak w transie. Mbappe dopiął swego w 56. minucie, zdobywając bramkę z rzutu karnego. Wcześniej niefrasobliwie w polu karnym zachował się Jakub Kiwior, który faulował Ousmane’a Dembele.
Później wydawało się, że Trójkolorowi ruszą jeszcze bardziej do ataku, ale nie przeprowadzili wielu akcji. W 72. minucie osamotniony Lewandowski minimalnie chybił po strzale z dystansu. Nie minęło zbyt dużo czasu, a kapitan polskiej kadry zdobył bramkę z rzutu karnego! Towarzyszyły temu wielkie nerwy, bo podchodził do strzału dwukrotnie. Za pierwszym razem Mike Maignan obronił jego uderzenie, ale za szybko opuścił stopami linię bramkową i jedenastka została powtórzona. W drugim podejściu nasz napastnik się nie pomylił.
Po trafieniu Lewandowskiego reprezentacja Polski zaczęła grać nieco odważniej. To mogło podobać się kibicom. Mieliśmy kilka rzutów rożnych i staraliśmy się tworzyć zagrożenie. Francuzi natomiast później się obudzili. Didier Deschamps dość szybko wykorzystał wszystkie zmiany i na placu gry pojawili się m.in. Olivier Giroud i Antoine Griezmann. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie, a biało-czerwoni kończą turniej pozytywnym akcentem. Podopieczni Probierza uniknęli najgorszego, czyli kompletu porażek.