Po przesłuchaniu byłego wiceministra MSWiA trudno oprzeć się wrażeniu, że jego zaproszenie przed komisję było politycznym błędem. Zeznania Macieja Wąsika wniosły niewiele. Za to polityk PiS dostał okazję, żeby punktować politykę migracyjną ówczesnej opozycji i wytykać jej obecną hipokryzję.
We wtorek 14 maja 2024 r. przed komisją śledczą ds. afery wizowej stanął były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik. Wezwanie Wąsika to efekt wniosku posła Konfederacji Krzysztofa Mulawy. To Wąsik miał odpowiadać za przygotowanie projektu pomocy Ukraińcom uciekającym przed wojną. Zdaniem Konfederacji przepisy mogły stanowić furtkę dla nielegalnej, niekontrolowanej migracji.
Filia kijowskiego uniwersytetu
Maciej Wąsik – który stawał lub stanie również przed innymi komisjami – nie ukrywał jednak zdziwienia, że został wezwany akurat przed komisję wizową. Okazję postanowił jednak wykorzystać i z miejsca zaczął punktować koalicję rządzącą.
– Wysoka Komisjo, z pewnym zdziwieniem zanotowałem, że zostałem wezwany przed komisję, jednak stawiłem się, nawet nie do końca rozumiejąc powody. Jest jednak jedna sprawa, o której powinienem opowiedzieć, sprawa, z którą spotkałem się w MSWiA trochę pobocznie. Bo przypominam, że w MSWiA nadzorowałem głównie straż pożarną, SOP, departamenty budżetowy oraz kryzysowy – zaczął Wąsik.
I szybko przed kamerami opowiedział, że przypomina sobie sprawę filii kijowskiego uniwersytetu medycznego, która może być związana z pracami komisji wizowej. PiS – jak twierdził minister – wprowadził zapis, że każda uczelnia, która chce prowadzić nabór zagranicznych studentów, musi mieć na to zgodę MSWiA. I działający na Śląsku uniwersytet taki wniosek złożył. – Sprawa była dziwna, bo tylko uczelnie, które funkcjonują w Polsce przynajmniej od 5 lat, takiego naboru mogą dokonywać – opowiadał Wąsik w części swobodnej swojego zeznania.
Kiedy wniosek został odrzucony, w resorcie miały się rozdzwonić telefony. – Była jedna osoba publiczna, która dzwoniła po dyrektorach ministerstwa i próbowała nadać tej sprawie bieg. Było to o tyle dziwne, że zdaniem niektórych urzędników była to uczelnia, która ściągała dużą liczbę studentów, którzy się potem rozpływali, okazało się też, że nie posiadała odpowiedniej bazy naukowej – relacjonował Wąsik.
Osobą, która miała w sprawie filii interweniować, miała być senator KO Halina Bieda. – Poprosiłem, aby mnie z nią połączyć i w krótkich, żołnierskich słowach wytłumaczyłem, że ingeruje w postępowanie administracyjne i nie powinna tego robić – opowiadał Wąsik i dodawał, że „być może pani senator działała w dobrej wierze”, ale wyjaśnieniem tego powinna się zająć komisja.
Zabieg z historią okazał się zręczny. Na chwilę przesunął środek ciężkości ze spraw ewentualnych zaniedbań MSWiA w stronę problemu z zagranicznymi studentami, wątku, który również badała przecież komisja.
„Normalna procedura”
W sprawie głównych wątków afery wizowej Maciej Wąsik miał do powiedzenia niewiele i powtarzał to, co mogliśmy usłyszeć już podczas przesłuchania Mariusza Kamińskiego. O sprawie łapówkarstwa w ministerstwie nie wiedział, Kamiński miał go o niej nie informować. Sprawy Kobosa sobie nie przypominał, choć nadzorował SOP, a przecież asystent ministra Wawrzyka wielokrotnie odwiedzał resort spraw zagranicznych. Były sekretarz stanu próbował się też zasłaniać faktem, że część wiedzy, którą posiada jest tajna, ale okazało się, że zawczasu premier zwolnił go z tajemnicy (przewodniczący Szczerba przedstawił mu stosowne pismo w tej sprawie).
Podczas przesłuchania Wąsik wielokrotnie zaznaczał, że sprawy, którymi zajmuje się komisja nie podpadały pod podległe mu wydziały. – O programie Poland Business Harbour dowiedziałem się w roku 2020, ale to była cała moja wiedza na ten temat, nigdy nie zajmowałem się sprawami cudzoziemców (…) Po wybuchu wojny MSWIA brało udział w przygotowaniu ustawy sankcyjnej, z tego co pamiętam ustawa mówiła o zamrożeniu aktywów, zakazie wjazdu na teren Polski i zakazie startu firm w przetargach publicznych. Ale sprawami wizowymi zajmował się MSZ – opowiadał Wąsik. Trzeba przyznać, że gdyby o zakresie odpowiedzialności byłego wiceministra wnioskować tylko z wtorkowego zeznania, to ktoś mógłby nagrać przekonania, że Wąsikowi podlegała tylko Straż Pożarna.
Do kłótni i wzrostu temperatury na sali doszło, kiedy przewodniczący Michał Szczerba postanowił zapytać Wąsika o sprawę Pegasusa. Posłowie PiS głośno zaprotestowali (robili to już wcześniej), w efekcie sprzeczka zakończyła się wykluczeniem z obrad posła PiS Andrzeja Śliwki. Podczas rozmowy z dziennikarzami wyrzucony z sali Śliwka uznał – nie pierwszy raz – takie prowadzenie komisji za polityczną hucpę.
Hipokryzja KO
Pytania jego pozostałych kolegów – w tym wiceprzewodniczącego Milewskiego oraz posła Boguckiego – pozwoliły jednak Wąsikowi celnie punktować politykę Koalicji Obywatelskiej (dziś Koalicji 15 października). W odróżnieniu do Mariusza Kamińskiego, były wiceminister przyznał jednak expressis verbis, że afera wizowa miała miejsce
– Szanowni Państwo – odpowiadał na pytania Milewskiego Wąsik – z tego, co wiem, afera została wykryta przez CBA, czy była tam działalność przestępcza, choć pewnie była, rozstrzygnie sąd. Ale pamiętam kryzys na granicy białoruskiej w 2021 r., pamiętam jak nielegalni imigranci byli wysyłani przez Łukaszenkę, a pan przewodniczący, który dzisiaj zakłada zbroję obrońcy Polski, jechał nad granicę i krytykował działalność SG.
– Jeżeli krytykowałem pana za cokolwiek, to za bezduszność. Za to, że osoby ginęły na granicy. Jeżeli ktoś prosi o szklankę wody, to się podaje szklankę wody – odpowiadał mu Szczerba, ale z ławy obok poseł Bogucki krzyczał już „A wy już nie robicie pushbacków?!”.
– Widzę dziś Donalda Tuska na granicy, jak pozdrawia funkcjonariuszy SG, na których wasze środowisko pluło. Pamiętam tę presję na służbę graniczną. A dzisiaj widzę tę waszą okropną hipokryzję. (…) Zazdrościłem Litwinom i Łotyszom, gdzie był polityczny konsensus ws. budowania zapory. U nas, jak przypominam, PO głosowała przeciwko budowie zapory na granicy – perorował Wąsik.
Polityczny pałkarz
Z punktu widzenia komisji kompletnym niewypałem okazało się konfrontowanie Wąsika z wątkami, które postulował Krzysztof Mulawa. Były wiceminister szybko wyjaśnił, że sprawę rozwiązań przygotowanych pod uciekinierów z Ukrainy konsultował tylko na początku, a potem zajmowały się nimi stosowne organy – Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej czy MSZ.
– Czy przyjęte wtedy rozwiązania, cały ten system, nie mógł być furtką dla rosyjskich agentów? – dopytywał poseł Konfederacji.
– Wysoka Komisji, Polska podpisała konwencję genewską, musimy więc wpuścić każdego, kto ucieka przed wojną – mówił. A kiedy Mulawa podawał w wątpliwość, czy część wpuszczonych wtedy do Polski osób na pewno była studentami, Wąsik odpowiedział, że weryfikowanie tego było już w gestii służb.
Najcelniejsze dla całej sprawy pytania zadała Maciejowi Wąsikowi posłanka Aleksandra Leo (jakkolwiek były to już wątki, które pojawiały się na wcześniejszych przesłuchaniach).
– Nie widzi pan problemu, że służby działały ws. Kobosa i Wawrzyka aż 10 miesięcy?
– Służby muszą zdobyć niezbite dowody na proceder przestępczy… – mówił świadek.
– Ale aż 10 miesięcy na zorganizowanie zakupu kontrolowanego?
– Nie zna pani procedury (…) Potrafię sobie wyobrazić, że zbieranie dowodów na czyjeś przestępstwo trwa aż tyle… – znowu wyjaśniał Wąsik.
– A może po prostu bezpieczeństwo Polski było mniej ważne niż ten jeden głos Piotra Wawrzyka w parlamencie? – odpowiadała Leo.
Pod koniec przesłuchania – i odpowiadając na pytania posła Koniecznego – były wiceminister pozwolił sobie jeszcze na zauważenie, że „przed komisją staje dlatego, że 9 czerwca są wybory. – Mam być czarnym ludem. (…) Ostatnie cztery lata to był dla mnie potworny czas ogromnej pracy. Dzieci rzadko widziały mnie w domu, myślę, że przepracowałem uczciwie i sumiennie te lata. Nie jestem w stanie odpowiadać za każdą złą sytuację, do której doszło.
– A nie sądzi pan, że rządowi zabrakło sensownej polityki migracyjnej i stąd wiele kłopotów? – dopytywał Konieczny.
– Proszę pamiętać, że jest dużo dokumentów rządowych, które dalej zostają tylko dokumentami. Uważam, że najważniejsza jest praktyka. A podstawą naszej polityki – wyrażoną praktycznie – była polityka obrony granic i bezpieczeństwa – twierdził Wąsik. Po zakończeniu przesłuchania powiedział jeszcze dziennikarzom, że komisja jest prowadzona w sposób prymitywny, a przewodniczący Szczerba to nikt inny jak polityczny pałkarz.
Chcesz wiedzieć więcej o tym, co dzieje się na komisjach śledczych? Co sobotę słuchaj naszego podcastu „Komisja śledcza”. Do znalezienia w „Newsweeku”, Onet.pl oraz w Onet Audio.