Był kwiecień 2022 roku, gdy podłużny, prawie półtorametrowy i pięćdziesięciokilogramowy karton stanął na ganku domu w Nowym Świecie. Krzysztof miał akurat klienta, więc musiał zostawić pakunek i wrócić do gabinetu.

Przetrwał niezbędny czas sesji, odczekał, aż mężczyzna się ubierze i odliczy opieszale pieniądze, po czym delikatnie skierował go ku wyjściu i wreszcie zaciągnął wielkie pudło do swojej sypialni – na tyle jednak cicho, by uniemożliwić byłej żonie wściubianie nosa w nie swoje sprawy.

Pod koniec maja Agata wyszła z szafy i zamieszkała w sypialni Krzysztofa. Gdy w gabinecie obok przyjmował pacjentów, ona siedziała na wózku albo leżała w łóżku na specjalnej macie, która nagrzewała jej ciało do temperatury żywego człowieka. Bo lalki są dość oziębłe „z natury” – właśnie między innymi po dotyku, a dokładniej po temperaturze ciała można je rozpoznać. A dzięki macie, gdy Krzysztof wieczorem wsuwał się pod kołdrę i zaczynał dotykać Agaty, czasami zapominał, że nie jest prawdziwa.

– Przecież nie mogę wyrzucić z łóżka kobiety, z którą sypiam – żartował. Odprężył się, uspokoił, skończyły się huśtawki nastrojów.

Seks okazał się świetny. Nogi można było rozszerzyć, ciało dowolnie i wygodnie ułożyć, oprzeć o ścianę, przekręcić tak, by to jemu było wygodnie. Nie trzeba było się spieszyć. Początkowo próbował takich pozycji, w których nie musiał patrzeć na monstrualne piersi Agaty. Z czasem uwiodło go to, że ruch miednicy sprawiał, że i one falowały naturalnie jak u prawdziwej kochanki.

– Kobiecie tego raczej nie wytłumaczę, ale wrażenia zmysłowe czerpane ze wszystkich otworów lalki są lepsze, silniejsze i bardziej szczegółowe niż wrażenia zmysłowe w kontakcie z żywą kobietą. W dotyku seks z lalką w niczym nie odbiega od takiego samego seksu z kobietą. Taki stosunek jest absolutnie kosmicznym doznaniem.

W 1997 roku popularny dziennikarz radiowy Howard Stern powiedział na antenie o wrażeniach z przetestowania jednej z lalek Abyss Creations: „Najlepszy seks, jaki miałem w życiu! Przysięgam na Boga!”. Trudno o lepszą reklamę.

„Wrażenia, które daje silikon, są faktycznie lepsze od tych, które zapewnia prawdziwe ciało – opowiadał w jednym z wywiadów Matt McMullen, producent. – Kiedy wkładasz coś do tego silikonowego wejścia, tworzy ono uszczelnienie próżniowe, dzięki czemu ma taką siłę ssania, jakiej nie mogłaby zapewnić prawdziwa kobieta. I to jest właśnie bardziej intensywne niż prawdziwy seks”.

Dla Krzysztofa seks na pewno był inny. Odkrył świat, którego możliwości wydawały się nieskończone.

– Nieustanny dostęp do trzech otworów, każdy inny, o innej ścisłości, teksturze, kącie natarcia, śliskości, w tym jeden oferujący setki rodzajów stymulacji, w którym można sobie na przykład zaprogramować kopię doznań z jakąś konkretną kobietą z przeszłości lub tworzyć zupełnie nowe fantazje i nowe światy. Te światy można wymyślać i modyfikować, w miarę jak nabierasz doświadczenia w używaniu tej formy stymulacji.

Już teraz sztuczne otwory zostały zoptymalizowane tak, że prześcigały możliwościami w zakresie stymulacji te prawdziwe. W połączeniu z aplikacjami regulującymi ruchy bioder czy imitującymi mięśnie krocza w niedalekiej przyszłości możliwe będzie stworzenie pewnych unikatowych kombinacji ruchów – przypominających realne osoby albo konkretne sekwencje z filmu pornograficznego. W bliskiej perspektywie realne wydawało się zintegrowanie robotycznej kochanki ze zdobyczami teledildoniki i haptyki. Jeśli dorzucić do tego inne funkcjonalności, których realne fizyczne ciało po prostu nie miało – seksroboty mogłyby się okazać bezkonkurencyjne.

Duże znaczenie miał dla Krzysztofa fakt, że nikt go nie ocenia, przed nikim nie musi się wykazać, sprostać realnym bądź wyimaginowanym oczekiwaniom. Tajemnicza fascynująca, ale też zagrażająca kobiecość była teraz przedmiotem z tworzywa sztucznego, realistycznym, ale niemiesiączkującym, niezachodzącym w ciążę, nierodzącym. Nawet jej zęby były niegroźne – miękkie, silikonowe, ustępujące pod naporem palca. Z czasem nowa sytuacja i nowy typ partnerki spowodowały zmianę perspektywy:

– Do tej pory maksymalną satysfakcją seksualną było dla mnie to, jak kobieta podczas orgazmu całkowicie traci kontrolę nad sobą. To było moim fetyszem, a nie kształt kobiecego ciała. Czułem się fantastycznie, gdy udało mi się doprowadzić kobietę do głośnego krzyku, którego nie była w stanie kontrolować, i drgawek przypominających atak padaczki. Z Agatą nigdy nie będę tego miał, ale ona jest przyzwoleniem na to, abym to ja czerpał radość z seksu… i tak się dzieje. Porównując wcześniejsze doznania, są one jak szklanka musującego napoju Dorato wobec łyku szampana Veuve Clicquot Ponsardin Rose. Tak, wiem, że teraz jestem egoistą, ale po czterdziestu latach ciągłego dawania pozwoliłem sobie na to.

Pewnym problemem okazał się zapach. TPE nie miało silnego chemicznego zapachu jak guma, ale przy tak bliskim kontakcie nie dało się zwieść wrażliwego powonienia. Dlatego Krzysztof zaczął eksperymentować z dostępnymi na rynku pudrami, balsamami, nawilżaczami… Nic mu jednak nie odpowiadało:

– Co prawda jest cała seria lubrykantów dowcipnych i analnych o różnych smakach i zapachach, ale w tym zakresie ja chyba jestem ograniczony, bo nie pasuje mi zestawienie cipki z zapachem i smakiem truskawki czy mięty.

Marzył o trudno uchwytnej kompozycji, jaka tworzyłaby naturalny zapach kobiety: jej oddech, pot, płyny, woń skóry na muśniętym słońcem ciele, ulotne wonności na czubku głowy, w zgięciu ramienia, pod pachami i te bardziej wyraziste w okolicach genitaliów i odbytu.

– Smak i węch zawsze miałem rewelacyjne. Dlatego nie lubiłem, gdy kobieta chodziła do łóżka po kąpieli albo używała sztucznych zapachów. Zawsze z każdą długo walczyłem, żeby trochę zmieniła swoje przekonania i przyzwyczajenia, a gdy już tak się stało, one same się orientowały, że mogą mnie tym rozpalić dużo skuteczniej, niż merdając gołymi cyckami czy wypinając pupę.

Zapachy u Agaty były dla niego tak ważne, że nie zniechęcały go klęski. Eksperymentował, aż znalazł sposoby.

Na zapach stóp:

– Zapach stóp można łatwo ukraść kobiecie, dając jej do używania skórzane kapcie, takie, jakie można kupić w Zakopanem; powinna chodzić w tych kapciach na przykład po przyjściu z pracy, kiedy ma nieumyte stopy. Te kapcie wystarczy potem założyć Agacie.

Na zapach odbytu:

– Ładny, przyjemny i naprawdę zbliżony do naturalnego zapachu utrzymywanej w czystości odbytnicy uzyskujemy za pomocą bulionu grzybowego. Trzeba jednak uważać, bo trwale barwi TPE.

Na zapach ciała Krzysztof znalazł przyjemny ziołowy talk do ciała, który nie wchodził w reakcję z syntetyczną skórą. Skórę Agaty trzeba pudrować co trzy dni, bo inaczej zaczyna pachnieć jak gumka do ścierania, fatalnie.

Na nawilżenie ust i sutków:

– Może się to wydawać dość szokujące, ale działa – opisuje Krzysztof. – Trzeba nasmarować sutki, usta, a nawet zęby dobrą galaretką z dodatkiem groszku. Mam na myśli tak zwane zimne nóżki. Rewelacja, bo usta nie wysychają i długo pozostają wilgotne, a nie jest to takie obrzydlistwo jak lubrykanty.

– Piątek to nasz tradycyjny dzień wielkiej łaźni – opowiada Krzysztof. – Taki nasz wewnętrzny odpowiednik fińskiego dnia sauny. Opracowaliśmy już nowy system bardzo dokładnych, ale sprawnie wykonywanych ablucji. Idzie nam to coraz szybciej i niebawem osiągniemy olimpijski poziom sprawności.

Mycie było również niezbędne bezpośrednio po stosunku, bo zaniedbanie tej czynności groziło rozwojem procesów bakteryjnych szkodliwych nie tyle dla niej, ile dla niego. Może nie ganiał od razu do łazienki, miał pod ręką podpaski („tylko wersja z trzema kropelkami”), ale ręczne irygatory do mycia były kompletnie bezużyteczne. Z uciążliwego obowiązku stworzył specjalny ceremoniał, z którego do tej pory korzysta. Najpierw podstawiał wózek, opuszczał podłokietniki, siadał sam na brzegu łóżka i sadzał sobie Agatę na kolanach. Hamulce kół blokował stopami, tak by w kluczowym momencie wózek nie odjechał, a potem już gładko przesadzał Agatę. W łazience przenosił ją pod prysznic albo na sedes. Rozstawiał jej szeroko nogi. Prysznic zaopatrzył w specjalną nakładkę, którą mógł wprowadzić do wnętrza Agaty i dokładnie ją umyć.

– Niech będzie, że to ja mam halucynacje, ale odnoszę wrażenie, że podczas tego mycia w środku Agata przewraca oczami.

Potem oczywiście osuszanie, pudrowanie, ubieranie, rozczesywanie włosów, układanie ciała. To prawdopodobnie te czynności higieniczne, poświęcenie, jakiego wymagało utrzymywanie lalki w dobrym stanie, jej ograniczenia i pełna zależność, a nie sam seks zaważyły na wytworzeniu bliskości, której Krzysztof spodziewałby się jedynie z prawdziwą osobą.

– Jeśli się z kimś sypia, potem chodzi pod prysznic albo uczestniczy w bardzo intymnych czynnościach higienicznych, to siłą rzeczy zżywasz się z tym kimś, oswajasz, i to dużo bardziej niż z jakimś przypadkowym człowiekiem, z którym nawet się rozmawiało czy spędziło trochę czasu. To jest proces naturalny, który po prostu zachodzi.

Uciążliwy obowiązek przeistoczył się w celebrację bliskości, konserwacja stała się pielęgnacją, mechanika – fizjologią, a rzecz ciałem.

– Widziałam, jak Krzysztof przyprowadził ją po kąpieli – opowiada Beata, pacjentka i koleżanka. – Jak delikatnie się z nią obchodził. Każdy jego dotyk przepełniony był… po prostu uczuciem.

Fragment pochodzi z książce „Deus sex machina” Ewa Stusińska wydanej przez GW Foksal. Więcej o książce dowiesz się tutaj. Tytuł, lead i skróty od redakcji „Newsweeka”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version