Po majówce ma dojść do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Donaldem Tuskiem. Można się spodziewać, że rozmowa nie będzie łatwa, bo ostatnie dni przypomniały jak szorstkie i trudne są relacje głowy państwa i rządzącej większości.

Od samego początku było wiadomo, że cudem będzie jakakolwiek współpraca pomiędzy prezydentem i rządem. Napięcia, które dostrzegamy w ostatnich dniach, mogą niepokoić, bo dotyczą spraw bezpieczeństwa, ale wszystko wskazuje na to, że może być jeszcze gorzej.

W kalendarzu widać co najmniej kilka okazji do tego, żeby zrobić w kraju polityczną rozróbę.

Wróćmy jednak na razie do tego, co działo się w czasie exposé Radosława Sikorskiego, który nie zostawił suchej nitki na polityce zagranicznej prowadzonej w latach 2015-23. A tę politykę — przynajmniej na odcinku amerykańskim i ukraińskim — w istotnej mierze współtworzył ośrodek prezydencki. Obserwując wyraz twarzy przysłuchującego się Sikorskiemu w Sejmie Dudy, można było zgadnąć, że prezydent nie jest zadowolony z tego, co słyszy.

Później Andrzej Duda podsumował wystąpienie następująco: — W exposé szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń. Z zażenowaniem przyjąłem atak na politykę poprzedniego obozu rządowego.

To jednak nie wszystko. Wcześniej również działy się ciekawe rzeczy. Prezydent wyszedł przed szereg, deklarując publicznie gotowość do rozmieszczenia na terytorium Polski broni jądrowej w ramach natowskiego programu Nuclear Sharing. Zrobił to bez konsultacji z rządem i wbrew jego polityce.

W odpowiedzi na te słowa Sikorski przypomniał prezydentowi, że jako głowa państwa ma realizować politykę zagraniczną prowadzoną przez rząd. Zarzucił też Dudzie, że występuje z propozycją, o której wie, że nie ma szans na realizację, o czym polskiego prezydenta mieli informować na najwyższym szczeblu nasi sojusznicy. Jeśli sytuacja faktycznie wygląda tak, jak przedstawia to szef MSZ, to prezydent zachował się w głęboko nieodpowiedzialny sposób, przysparzający problemów nie tylko rządowi, ale też państwu polskiemu.

Jak wiele problemów może przynieść kohabitacja między prezydentem z obozu Zjednoczonej Prawicy a koalicją 15 października?

Były premier Leszek Miller, obserwujący sytuację w Polsce z Parlamentu Europejskiego, wezwał Donalda Tuska w wywiadzie w programie „Fakty po faktach”, by nauczył się „rządzić bez prezydenta i omijać prezydenta, nawet balansując na granicy prawa”. Zdaniem Millera jest to konieczne, bo na żadną konstruktywną współpracę z prezydentem rząd nie ma co liczyć. — To jest sabotażysta, który ma na celu doprowadzenie do kompromitacji rządu i ułatwienie PiS-owi wygranej w następnych wyborach parlamentarnych — uważa Miller.

Opinia byłego premiera, który swego czasu sam doświadczył szorstkiej współpracy z wywodzącym się z tego samego obozu prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, jest przesadzona. Choćby dlatego, że kadencja Dudy kończy się dwa lata przed planowym terminem następnych wyborów, a o obecnym prezydencie można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest kimś zdolnym do konsekwentnego wdrażania w życie dalekosiężnych politycznych planów.

Miller ma za to rację, gdy przewiduje, że prezydent nie zmieni swojego stosunku do rządu i modelu współpracy z nim. A ten od początku był nastawiony raczej na konflikt niż na wspólne rozwiązywanie problemów.

Zaczęło się od absurdalnej decyzji Dudy, by powierzyć Mateuszowi Morawieckiemu misję utworzenia rządu, który nie miał szans zdobyć w Sejmie wotum zaufania. W efekcie od wyborów do utworzenia nowego rządu Tuska minęły prawie dwa miesiące. Czas ten z punktu widzenia państwa został całkowicie zmarnowany na farsę z „rządem dwutygodniowym”.

O co chodziło prezydentowi? Czy chciał dać PiS jak najwięcej czasu u władzy, by koledzy z dawnej partii zdążyli zabezpieczyć swoje interesy, zanim przyjdzie Tusk? Czy chodziło o to, by pognębić lidera KO? Albo odebrać wyborcom koalicji radość ze zwycięstwa? A może prezydent po prostu bał się tego, jak zareagowałby elektorat PiS, gdyby powierzył od razu misję tworzenia rządu znienawidzonemu Tuskowi?

Bez względu na powody, prezydent z pewnością nie kierował się troską o państwo i nie zachował się jak mąż stanu. Decyzje podejmowane przez prezydenta po 15 października były zgodne z kursem na konfikt. Do czego dostosowała się też strona rządowa. Nawet niekoniecznie sympatyzujący z PiS komentatorzy zarzucali rządowi, że nie próbował porozumieć się z Dudą w sprawie naprawienia sytuacji w mediach publicznych, czy prokuraturze krajowej.

Być może rząd faktycznie powinien wyciągnąć rękę do prezydenta i pokazać, że nie jest zamknięty na współpracę. Można jednak wątpić w to, czy możliwe było dojście do jakiegoś istotnego porozumienia. Bojąc się oskarżeń o „zdradę” ze strony swojego obozu, prezydent pewnie szukałby pierwszej okazji do zerwania rozmów. Z całą pewnością ze strony Pałacu Prezydenckiego po wyborach nie wyszedł ani jeden sygnał wskazujący, że Duda jest na serio gotowy zająć się rozwiązaniem problemów stworzonych przez rządy PiS.

W niektórych kwestiach pałac grał wręcz na eskalację konfliktu z rządem, co najlepiej widać było w przypadku sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Prezydent udzielając im swoistego „azylu” włączył swój urząd w żenującą, ośmieszającą partyjną wojenkę, w wyniku której nie był nawet w stanie pomóc skazanym kolegom.

Jednocześnie obie strony utrzymują konfikt w rozsądnych granicach, bez sięgania po opcję atomową.

Duda nie uległ podszeptom ze strony części swojego środowiska i nie wywołał kryzysu konstytucyjnego, próbując rozwiązać Sejm. Politycy PiS twierdzili, że bez głosów Kamińskiego i Wąsika – według obozu prezydenta ciągle posiadających mandaty posłów – budżet nie został uchwalony w prawidłowy sposób. W odpowiedzi na sytuację prezydent nie zdecydował się też wetować wszystkich uchwalanych przez parlament ustaw. Kieruje je zamiast tego do Trybunału Konstytucyjnego, na którego czele stoi ciągle Julia Przyłębska, w trybie kontroli następczej, co oznacza, że są obowiązującym prawem zanim TK nie stwierdzi ich niekonstytucyjności. Nawet gdyby Trybunał orzekł, że brak udziału Kamińskiego i Wąsika w głosowaniach powoduje nieważność rzeczonych ustaw, to nic to realnie nie zmieni ze względu na wady Trybunału nie pozwalające traktować go jako niezawisłego sądu konstytucyjnego.

Weto w takiej sprawie, jak pigułka „dzień po” było słabo uzasadnione merytorycznie, uderzało w kobiecy elektorat koalicji, ale nie było polityczną złośliwością wobec rządu, wypływało z głęboko tradycjonalistycznych poglądów prezydenta, podszytych protekcjonalnym stosunkiem do młodych kobiet.

Rząd po konfrontacji z prezydentem wokół mediów publicznych, Kamińskiego i Wąsika oraz prokuratury krajowej ograniczył swoją krytykę. Ministrowie nie mówią o Dudzie językiem Millera czy niektórych posłów koalicji. Minister Sikorski bardzo powściągliwie komentował np. spotkanie głowy państwa z Donaldem Trumpem.

Pytanie czy uda się uniknąć eskalacji przed końcem drugiej kadencji Dudy? Spór wokół Nuclear Sharing łatwo może się wymknąć spod kontroli. Prezydent popełnił oczywisty błąd, trudno będzie mu jednak wycofać się z niego z twarzą. Reakcją może być więc dalszy konflikt dwóch ośrodków polityki zagranicznej w kwestii fundamentalnej dla polskiego bezpieczeństwa.

Zarzewiem konfliktu może okazać się przyjęta tuż przed wyborami w 2023 r. ustawa dająca prezydentowi dodatkowe kompetencje w dziedzinie polityki europejskiej. Zgodnie z jej zapisami zgoda prezydenta konieczna będzie do desygnowania polskiego komisarza w Komisji Europejskiej, rząd ma też konsultować z prezydentem priortytety polityczne polskiej prezydencji w Unii, a ta zacznie się na początku 2025 r. W trakcie jej trwania prezydent zyskuje prawo do udziału w szczytach Unii Europejskiej.

Takie zapisy mogą doprowadzić albo do paraliżu polskiej polityki w Unii w roku naszej prezydencji, albo do bardzo głębokiego kryzysu politycznego w kraju. W trakcie prac nad ustawą ówczesna opozycja zarzucała jej niekonstytucyjność. W sytuacji, gdy de facto nie mamy Trybunału Konstytucyjnego, rząd może chcieć bezpośrednio zastosować przepisy konstytucji wobec ustawy.

To oznacza, że obecną współpracę prezydenta i rządu być może już wkrótce będziemy wspominać jako dość sielankową.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version