Czy nowy rząd dał się wciągnąć w grę między służbami Mariusza Kamińskiego a prezesem Orlenu? Czy strategiczne inwestycje w małe reaktory jądrowe padną ofiarą politycznej intrygi?

Zanim Mariusz Kamiński, do niedawna koordynator służb specjalnych, wraz ze swoim bliskim współpracownikiem Maciejem Wąsikiem trafił za kratki, doczekał się z mównicy sejmowej zaskakujących podziękowań.

„Nawet nie spodziewałem się, że powiem z tej mównicy, że jestem wdzięczny ministrowi Kamińskiemu” – mówił 12 grudnia w exposé Donald Tusk. „Nie spodziewałem się, że w ostatnich chwilach będziemy świadkami konfliktu na szczytach władzy. Że minister klimatu podejmie decyzję wbrew jednoznacznej opinii Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie naszego bezpieczeństwa energetycznego i naszych relacji z sojusznikami. Być może korupcji na wielką skalę. Sprawdzamy już dokładnie tę sprawę”.

Kilkadziesiąt godzin wcześniej „dwutygodniowa” minister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska wydała tzw. decyzje zasadnicze sześciu spółkom zależnym firmy Orlen Synthos Green Energy, wspólnego przedsięwzięcia jądrowego Orlenu i firmy Synthos należącej do przemysłowca Michała Sołowowa. To rodzaj aprobaty rządu, że planowana inwestycja jest zgodna z interesem publicznym i polityką energetyczną. Przy okazji określa podstawowe parametry, jakie instalacja nuklearna ma spełniać, i otwiera drogę do ubiegania się o decyzję środowiskową i całą resztę dokumentów.

Każda z sześciu spółek zamierza budować elektrownie w oparciu o kilka SMR-ów. Small Modular Reactor to instalacja nuklearna o stosunkowo niewielkiej mocy – ok. 300 MW, tyle co przeciętny blok węglowy. Spółka Orlenu i Synthosu planuje wybudowanie nawet kilkudziesięciu takich obiektów, w Polsce i za granicą, w oparciu o reaktory BWRX 300, dostarczone przez amerykańskie GE Hitachi Nuclear Energy.

Polska gospodarka nowych mocy w energetyce potrzebuje na już. Za niespełna dekadę z systemu wypadnie największa elektrownia, zespół bloków węglowych w Bełchatowie generujący do 5,2 GW mocy (przy przeciętnym zapotrzebowaniu całej gospodarki na moc na poziomie 23-24 GW, w szczytach znacznie więcej). W sumie do połowy przyszłej dekady będziemy musieli wyłączyć wysłużone bloki o łącznej mocy aż 11 GW, a do 2040 r. – nawet 20 GW!

To czy zespół SMR-ów powstanie, nie jest jednak pewne. Strategiczna inwestycja mogła paść ofiarą rozgrywek w obozie PiS, a ściślej – narastającego od dawna konfliktu między byłym już ministrem Mariuszem Kamińskim a prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem.

W ostatni czwartek na polecenie jednego z gdańskich prokuratorów do siedziby Orlenu w Warszawie weszli funkcjonariusze CBA. Koncern tłumaczył, że to rutynowe odwiedziny, ale z informacji Radia Zet wynikało, że chodzi o postępowanie związane z powoływaniem się na wpływy. Przez kogo? Nie wiadomo, ale przeszukany miał zostać m.in. gabinet Obajtka. Wiadomo, że prezes Orlenu nieraz dał się we znaki nie tylko inspektorom NIK, których nie wpuścił na kontrolę, ale też służbom Kamińskiego i Wąsika, do niedawna sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych. Mówi były funkcjonariusz CBA: – Jedynym ograniczeniem swobody działania służb są względy polityczne. Niektórych ludzi nawet Kamiński nie był w stanie ruszyć, część raportów zebranych choćby przez CBA ze względu na potencjalne koszty polityczne musiała pozostać w biurkach. W tym, że po zmianie rządu CBA zagląda do biur Orlenu, nie ma przypadku.

Obajtek nigdy specjalnie nie ukrywał, że cieszy się poparciem samego Jarosława Kaczyńskiego, a węszący spiski ludzie Kamińskiego nie są w Orlenie mile widziani. Tajemnicą owiane są okoliczności, w których służby, w tym ABW, nie zareagowały, kiedy Orlen sprzedał 30 proc. udziałów w Rafinerii Lotos Saudyjczykom, na niezwykle korzystnych dla nich warunkach. Czy bierność ABW wynikała z przekonania, że interesy skarbu państwa są zabezpieczone, czy musiała przymknąć oko na to, co robi pupil prezesa PiS?

Dzień przed wydaniem przez resort klimatu sześciu wspomnianych decyzji pojawił się przeciek, że planom ministerstwa sprzeciwia się podlegająca Kamińskiemu ABW. „Szef ABW uznał, że w przedmiotowej sprawie zaistniały okoliczności świadczące o negatywnym wpływie inwestycji na bezpieczeństwo wewnętrzne państwa” – pisze w odpowiedzi na pytania „Newsweeka” biuro prasowe ABW.

Opinia ABW do dziś pozostaje niejawna, oficjalnie zna ją wąski krąg osób. Ale przekaz, jaki poszedł w eter, układał się w zgrabną całość: nieznana szerzej urzędniczka, chwilowo na stanowisku ministra, rzutem na taśmę wydaje zgody na wspólne inwestycje miliardera i państwowej spółki, w których to inwestycjach ABW upatruje zagrożenia dla bezpieczeństwa wewnętrznego. Jednocześnie wśród polityków, a potem dziennikarzy, zaczęły krążyć plotki o astronomicznych zarobkach Obajtka w radzie nadzorczej atomowej spółki, tajemniczych przelewach z Orlenu na konta spółek Michała Sołowowa i o zapisach w statucie spółki Orlen Synthos Green Energy ograniczających pole manewru Orlenu. Przekaz był jasny: lewe interesy, korupcja, a w centrum tego Daniel Obajtek.

Dla przejmującej właśnie władzę demokratycznej opozycji było to polityczne złoto. A przy okazji także sposób na skłonienie do ustąpienia prezesa Orlenu. Stąd zapowiedziane przez Tuska szybkie wyjaśnienie doniesień służb Kamińskiego. Od exposé minęło półtora miesiąca i sprawy nadal nie wyjaśniono. Dlaczego?

Oto ustalenia „Newsweeka” w tej sprawie.

Michał Sołowow, właściciel potentata w produkcji sztucznego kauczuku, plany budowy własnego SMR-a ogłosił jesienią 2019 r. Jego spółka Synthos Green Energy (SGE) nawiązała współpracę z GE Hitachi Nuclear Energy, amerykańskim producentem małych reaktorów, które od lat działają w wielu krajach świata. SMR miał posłużyć przede wszystkim do zaopatrywania w bezemisyjną energię imperium przemysłowego Sołowowa.

Jednak dość szybko stało się jasne, że koszty samego licencjonowania nowej technologii, stworzenia regulacji i standardów bezpieczeństwa jądrowego w kraju będą ogromne. Podobnie jak koszt wybudowania jednego SMR-a. Co innego, gdyby takich reaktorów powstało więcej, koszty jednostkowe spadłyby o kilkadziesiąt procent. Jak wynika z informacji „Newsweeka”, w trakcie rozmów z najwyższymi urzędnikami RP w 2020 r. pojawiła się wyraźna sugestia, że albo Sołowow SMR-y będzie budował w kooperacji z państwową spółką, albo nie będzie budował ich wcale. Partnerem przemysłowca został Orlen, powstała spółka OSGE, w której obie firmy miały po 50 proc. udziałów. Do zarządu udziałowcy wprowadzili po dwie osoby. Prezesem został Rafał Kasprów, człowiek Sołowowa, a Orlen postawił na Dawida Jackiewicza, byłego polityka PiS, ministra skarbu na początku rządów Beaty Szydło. Daniel Obajtek został przewodniczącym rady nadzorczej.

OSGE, wraz ze spółkami z Czech i Słowacji, dostało błogosławieństwo administracji Bidena i zostało włączone do finansowanego przez rząd USA programu Phoenix, promującego amerykańskie reaktory BWRX w Europie Środkowej. Stąd regularne wizyty amerykańskich wiceministrów od energii i wiceszefowej Departamentu Stanu USA w warszawskiej centrali OSGE. Prawie rok zajęło OSGE wyjaśnianie Komisji Europejskiej, czym konkretnie zamierza się zajmować, skąd weźmie paliwo jądrowe i komu chce sprzedawać prąd, a komu ciepło. Ruszyły też konsultacje z Austrią, Czechami i Słowacją. W kolejce czekają m.in. Niemcy, Litwa i Białoruś.

W kwietniu 2023 r. spółki zależne OSGE (BWRX Ostrołęka, Stalowa Wola itd.) złożyły do resortu klimatu wnioski o wydanie decyzji zasadniczych. W specustawie jądrowej stoi jasno, że resort klimatu musi otrzymać opinię ABW, ale nie jest ona wiążąca. Potwierdzają to zresztą opinie prawników. Jednak wizerunkowo negatywna opinia ABW oznaczała katastrofę. Także dlatego, że przeciwne rozwojowi atomu Austria i Niemcy dostały do ręki mocną kartę w rozmowach z polskim rządem.

Po sejmowym wystąpieniu Tuska na OSGE spadła zasłona milczenia. Telefony kluczowych urzędników nie odpowiadają. Ludzie z OSGE spotykają się regularnie z przedstawicielami rządu Bidena, kontakty z polskim rządem nie istnieją. – Nie mamy pewności, jakie przesłanki skłoniły ABW do wydania negatywnej opinii, ale jesteśmy gotowi odpowiedzieć na wszystkie pytania – mówi Rafał Kasprów, prezes OSGE.

Jeśli wierzyć branżowym pogłoskom, jednym z zarzutów służb miałaby być krzyżowa reprezentacja w zarządzie. Zarząd OSGE liczy cztery osoby, pod wszystkimi istotniejszymi decyzjami, od kilkunastu tysięcy euro wzwyż, podpisują się przedstawiciele obydwu udziałowców. Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” pisała, że to rozwiązanie inspirowane statutem słynnej polsko-rosyjskiej spółki EuRoPolGaz, zarządzającej polskim odcinkiem Gazociągu Jamalskiego. Lata temu była ona sparaliżowana decyzyjnie z powodu konfliktu polsko-rosyjskiego. Porównywanie tych spółek jest wszak ryzykowne, w firmie gazowej członkowie zarządu mieli dodatkowe pełnomocnictwa wpływające na kompetencje, a poza tym udziałowcy mieli wyraźnie sprzeczne interesy.

Statut OSGE, według naszych informacji, gwarantuje udziałowcom równy wpływ na firmę. Tak samo zresztą jak statut firmy PGE PAK Energia Jądrowa, założonej przez państwowego potentata energetycznego PGE i grupę Zygmunta Solorza, która planuje pod Koninem budowę dwóch bloków nuklearnych po 1,4 GW mocy każdy.

Taki sam sposób podejmowania decyzji obowiązuje w innej spółce córce PGE, założonej wraz z duńskim Ørstedem, która przymierza się do budowy morskiej siłowni wiatrowej Baltica 3 o mocy 2,5 GW. Ani jeden, ani drugi projekt PGE nie budził do tej pory zastrzeżeń służb.

Z tym wątkiem powiązany jest inny. OSGE, jak wynika z pisma skierowanego na początku grudnia do Ministerstwa Klimatu, przygotowuje się do podwyższenia kapitału (obecnie to ponad pół miliarda złotych). Wejściem do firmy interesują się m.in. polskie instytucje finansowe, ale OSGE szuka przede wszystkim inwestorów branżowych. W ubiegłym roku firma podpisała protokół uzgodnień z kanadyjskim Ontario Power Generation, który buduje pierwszą elektrownię na bazie BWRX, i firmą Emirates Nuclear Energy Corporation, która wybudowała elektrownię atomową w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Możliwe, że inspektorzy ABW za czynnik ryzyka uznali sytuację, w której państwowa spółka będzie dysponować mniejszościowym pakietem udziałów w strategicznie ważnej firmie.

Kontrowersje miał też budzić fakt, że OSGE, pomimo podpisania umów kredytowych z amerykańskimi agencjami wspierania eksportu, Exim Bankiem (4 mld dol.) i US IDFC (1 mld dol.), wciąż nie dysponuje tymi środkami. IDFC ma wyłożyć pieniądze, kiedy ruszą prace przygotowawcze, Exim Bank – dopiero po rozpoczęciu budowy.

Tajemnicze przelewy z Orlenu na konto spółki Sołowowa, o których plotkuje rynek, a które rzekomo miały zostać uznane przez służby za dowód na korupcję, wynikają – według wiedzy „Newsweeka” – z wzajemnych rozliczeń.

Synthos Green Energy, jeszcze zanim powstało joint venture OSGE, nawiązał współpracę z trzema północnoamerykańskimi firmami z branży nuklearnej, z doświadczeniem w dziedzinie SMR-ów. Dzieliły się one z SGE wiedzą na temat technologii jądrowej, bezpieczeństwa itd. Spółka Sołowowa płaciła za to ok. 6,5 mln zł rocznie.

Po założeniu OSGE te trzy umowy zostały przeniesione z SGE na OSGE. Przenosiny trwały z grubsza rok, m.in. dlatego, że nie wszyscy północnoamerykańscy partnerzy chcieli się na taką operację zgodzić. W okresie przejściowym powstał łańcuszek: SGE płaciło za północnoamerykańskie know-how, a OSGE płaciło za to taką samą kwotę spółce SGE. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać na transferowanie pieniędzy, w rzeczywistości SGE odsprzedawało OSGE bez zysku know-how pozyskane za oceanem.

Drugim transferem finansowym z OSGE do grupy Sołowowa, mogącym zwrócić uwagę służb, była miesięczna opłata za dostęp do funkcjonującej w grupie miliardera platformy wspólnych usług, np. księgowych czy administracyjnych. OSGE płaci za to ok. 50 tys. zł miesięcznie.

O zarobkach Daniela Obajtka na stanowisku szefa rady nadzorczej atomowej spółki krążą legendy. Także wśród polityków, którzy pamiętają kontrowersje wokół zarobków Aleksandra Grada, byłego szefa resortu skarbu w pierwszym rządzie Tuska. Grad jako prezes państwowej spółki jądrowej miał zarabiać 120 tys. zł miesięcznie (w 2013 r.). Z naszych ustaleń wynika, że prezes Orlenu za stawianie się na posiedzeniach organu nadzorczego zarabia mniej niż połowę tej sumy. Jak na funkcję w radzie nadzorczej to dużo, ale też nie są to kwoty, które mogłyby mieć wpływ na opinię ABW na temat strategicznych dla kraju inwestycji.

Czy zatem poważne wątpliwości agencji wobec OSGE mogą być polityczną wendetą Mariusza Kamińskiego na nietykalnym przez lata Obajtku?

Wymiana komunikatów między OSGE i Kamińskim po ujawnieniu sprzeciwu ABW wobec planowanych inwestycji kipiała od emocji. OSGE podpierało się opinią prawną wskazującą, że agencja prowadziła postępowanie niezgodnie ze sztuką. „Postępowanie ABW prowadzone przez panów Wacławka (szefa ABW), Kamińskiego i Wąsika trudno określić inaczej niż jako niekompetentne i nieodpowiedzialne” – pisało OSGE. Kamiński nie pozostawał dłużny: „Kategorycznie odrzucam insynuacje i kłamstwa OSGE, które manipuluje obrazem działań ABW, a także stawia zarzuty kierownictwu agencji oraz ministrom nadzorującym służby” – pisał na Twitterze (obecnie X).

Z pisma zarządu OSGE do resortu klimatu wynika, że środki z podwyższenia kapitału sfinansują badania związane z bezpieczeństwem planowanych instalacji i zamówienie nuklearnych komponentów o długim czasie dostawy. Ale też wyjście z SMR-ami BWRX poza Polskę. Na razie SGE ma wyłączność na oferowanie reaktorów GE Hitachi serii BWRX na Niemcy i większość krajów naszego regionu. Czyli wszędzie tam, gdzie będzie potrzeba wymiany średniej wielkości elektrowni i ciepłowni węglowych na podobnej wielkości źródła bezemisyjne. I gdzie nie ma ABW.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version