
-
Lamparty w Bombaju zaczęły regularnie wkraczać do miejskiej przestrzeni, przełamując naturalny dystans między dzikimi zwierzętami a ludźmi.
-
Ich głównym celem nie są jednak mieszkańcy, lecz bezpańskie psy, których populacja stanowi poważny problem zdrowotny i społeczny.
-
Obecność lampartów wpływa na ograniczanie liczby wałęsających się psów, choć budzi też kontrowersje i strach wśród mieszkańców miasta.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Władze początkowo były zaniepokojone obecnością lampartów w Bombaju (zwanym teraz Mumbaiem), ale ostatecznie są bardzo zadowolone. Okazuje się bowiem, że koty te obrały sobie za cel bezdomne psy. Te dla mieszkańców są bardziej dokuczliwe niż wielkie drapieżne koty.
Bombaj leży w zachodnich Indiach w bezpośrednim sąsiedztwie Parku Narodowego Sanjay Gandhi. Obszar chroniony leży w zasadzie w granicach miasta.
Sanjay Gandhi był członkiem znanej indyjskiej rodziny Gandhich, szykowanym na następcę swej matki, Indiry Gandhi. Ambicje polityczne przerwała jednak katastrofa lotnicza, w której zginął w 1980 r.
Wokół tej katastrofy narosło wiele mitów, mówiło się nawet o spisku związanym z tym, że Sanjay Gandhi pracował nad projektem ograniczenia przyrostu ludności Indii poprzez podobną do Chin politykę jednego dziecka. W każdym razie na jego cześć nazwano ten park, w którym mieszka wiele unikalnych zwierząt. Także lamparty.
Miasto jest pełne możliwości dla lampartów
Stąd nie mają one daleko do miasta, ale przez lata w naturalnym lęku przed człowiekiem trzymały się z dala od ulic, samochodów, ludzi i zgiełku. Zaczęło się to jednak zmieniać w ostatnich latach. Po założeniu parku Sanjay Gandhiego w 1996 r. część lampartów zaczęła eksperymentalnie zapuszczać się nocą do miasta.
Przekonały się, że przy odrobinie ostrożności można tu znaleźć sporo pożywienia. Przemykające nocami przez ulice Bombaju lamparty zorientowały się, że w gruncie rzeczy miasto oznacza jadłodajnię. I bynajmniej nie chodzi o ludzi. Owszem, zdarzyły się tu wypadki ataków lampartów na ludzi i porwania przez nie zwłaszcza niemowląt z niestrzeżonych kołysek, ale nie to jest głównym celem tych kotów.
Nocny monitoring wykazał, że patrolujące ulice miasta lamparty atakują śpiące świnie czy kozy, jednakże ich głównym celem są bezpańskie psy. Jest ich na ulicach Bombaju mnóstwo. Tak wiele, że stały się sporym problemem.
Wałęsają się, tworzą całe watahy budzące niekiedy postrach, a wiele z nich choruje na wściekliznę. Bombaj, podobnie jak inne miasta, ma spory problem z bezpańskimi psami i nieoczekiwanie rozwiązaniem okazały się lamparty.
Według badań lokalne lamparty z biegiem lat zaczęły się przestawiać na dietę związaną z obecnością ich ofiar na terenie miasta. W wypadku kilkudziesięciu kotów żyjących w parku Sanjay Gandhiego i odwiedzających ulice Bombaju, psy stanowią nawet 40 proc. diety.
Żyje tam ok. 40 lampartów, z których prawie każdy poluje na bezdomne miejskie psy. Koty dopadają je nocą i psy nie mają z nimi większych szans, a drapieżniki wracają z łupem do parku.
Oblicza się, że chore na wściekliznę psy powodują nawet 20 tys. zgonów wśród ludzi w Indiach rocznie. Dla porównania – jadowite węże zabijają ponad 50 tys. osób. W wypadku Bombaju zaledwie 40 lampartów likwiduje do 1500 psów rocznie. To bardzo dużo i ma kolosalny wpływ na to, jak wyglądają ulice miasta.
W Bombaju grasuje ok. 95 tys. bezpańskich psów. Notowanych pogryzień jest 75 tys. rocznie. Tylko w XXI w. w Bombaju prawie 500 osób zmarło z powodu wścieklizny wywołanej takimi ugryzieniami.
Lamparty zaczęły rozwiązywać problem z psami
Lex Hiby i Nikita Surve z Wildlife Institute of India, którzy badali tę specyficzną sytuację, obliczyli nawet, że polowania lampartów na psy w Bombaju pozwalają władzom miasta zaoszczędzić 18 tys. dolarów na samej sterylizacji bezpańskich zwierząt, nie licząc kosztów szczepionek, leczenia i hospitalizacji ludzi.
Trudno powiedzieć, dlaczego akurat psy stały się tak ważnym celem lampartów i ich przysmakiem w Bombaju. Może to kwestia braku innej zdobyczy, może łatwość i dostępność celu.
Może też chodzić o to, że lampart jest najłatwiej adaptującym się kotem na świecie. Ma ogromny zasięg, który obejmuje dwa kontynenty – Afrykę i Azję. Zwierzę żyje w najrozmaitszych środowiskach, od lasów deszczowych przez sawannę, pustynie arabskie aż po tajgę Kraju Nadamurskiego. Potrafi się odnaleźć wszędzie, zatem odnalazło się także w mieście.
Rozwój Bombaju i presja człowieka zepchnęły koty z dawnych areałów łowieckich do ograniczonego obszaru parku, ale – jak widać – lamparty same go poszerzają i wkraczają na nowe tereny, gdzie nie mają żadnej konkurencji.
Obecność tak dużego i groźnego drapieżnika w mieście nie jest komfortowa i wielu mieszkańców Bombaju protestuje, wzywając władze do reakcji. Z biegiem lat ataków tych kotów jest jednak coraz mniej. Swój szczyt osiągnęły w 2002 r., gdy władze zanotowały 25 przypadków.
Potem liczba ataków cały czas spadała, a teraz zdarzają się tylko sporadycznie. W latach 2013-2016 nie zdarzył się żaden taki incydent, ale potem wróciły. Nie jest to łatwa i bezpieczna dla ludzi koegzystencja, ale powstrzymanie lampartów przed nocnymi wyprawami do miasta jest w zasadzie niemożliwe.

