Kate i William wybrali milczenie, z kolei Meghan i Harry otwarcie opowiadają światu o sekretach rodziny królewskiej. Żadna z taktyk nie przynosi rodzinie popularności. — To może ich sporo kosztować — mówi Anna Orkisz, autorka podcastu „Po królewsku”.

Anna Orkisz: Ten kryzysowy cykl został zapoczątkowany w 2017 r. i był początkiem końca epoki elżbietańskiej – czyli tej wersji rodziny królewskiej, jaką większość z nas znała od urodzenia. Najpierw książę Filip odszedł na emeryturę, potem w atmosferze skandalu pedofilskiego w cień odsunął się książę Andrzej.

Kilka miesięcy później Harry i Meghan zdecydowali się zrobić „megxit” i zrezygnować z pełnienia książęcych obowiązków. W 2022 r. zmarła królowa Elżbieta. Zachorowali książę Karol i księżna Kate. Te zmiany i kryzysowe momenty, choroby i publicznie przeżywanie żałoby zbliżyły członków rodziny królewskiej do „zwykłych ludzi”. Jednak często odbywało się to w atmosferze mniejszych i większych „dram”, plotek. Dowiadywaliśmy się coraz więcej o tym, co dzieje się wewnątrz rodziny. Okazało się, że niektóre założenia, które mieliśmy o członkach rodziny królewskiej, są prawdopodobnie mylne. Obserwatorzy czy fani rodziny królewskiej mogli się poczuć oszukani.

— To, co zrobili Harry i Meghan. Zdradzili kulisy z życia rodziny, czy to w filmie na Netfliksie czy poprzez książkę napisaną przez księcia. Nie chodzi tylko o to, co tam powiedzieli, ale też o to, że złamali odwieczną zasadę PR-ową Pałacu, czyli „never complain, never explain” („nie narzekaj, nie tłumacz się – przyp. aut.). Komunikacja rodziny królewskiej to stałe poszukiwanie balansu między tym, co można podać do opinii publicznej, a tym, o czym się nie mówi, aby kształtować jej wizerunek. Wizerunek stale nadszarpywany, często przez samych członków rodziny i często ratowany, pośrednio lub bezpośrednio, przez pałacowych oficjeli komunikacją. Okazało się, że w obliczu uchylonych przez Harry’ego i Meghan drzwi do prywatności rodziny, publiczność na całym świecie chce wiedzieć więcej i więcej na temat wewnętrznej sytuacji w rodzinie i często upatrywać „drugiego dna” dopowiadając sobie to, co nie zostało powiedziane. Bardzo dobrze było to widać w przypadku choroby księżnej Kate. Pałac nie poradził sobie z balansowaniem pomiędzy chronieniem prywatności księżnej a żądną informacji publiczności.

— Transparentności. Taka informacja, odpowiednio podana, mogłaby pozytywnie wpłynąć na ich wizerunek, a nawet zachęcić do profilaktyki. Ale komunikaty z Pałacu były zdawkowe i często pozostawiały wiele pytań. Pozostawiając ludzi tak długo bez odpowiedzi, dali pole do tworzenia setek teorii spiskowych. Począwszy od rzekomego romansu Kate z jednym z niedawno zmarłych członków rodziny królewskiej, po takie absurdy, jak to, że zrobiła sobie operację pośladków i dlatego zniknęła.

Znakiem czasów jest, że większość z tych teorii wymyślili i promowali „internetowi detektywi” na platformach społecznościowych, a nie starym zwyczajem portale plotkarskie. Oczywiście rozumiem, że choroba zaskoczyła rodzinę królewską i bycie pod takim obstrzałem na pewno było dla rodziny Williama i Kate trudne. Jednak mamy do czynienia z poważną instytucją, jaką jest rodzina królewska i czas najwyższy wdrożyć lepsze zarządzanie w sytuacjach kryzysowych, jeśli rodzina królewska nie chce tracić sympatii. Ta jest przecież ważna, bo koniec końców przynosi Wielkiej Brytanii i samej rodzinie korzyści finansowe.

— Rodzina królewska jest jednym z powodów, dla którego turyści przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii. Brand Finance szacuje, że łącznie – dzięki m.in. turystyce, sprzedaży pamiątek – monarchia generuje rocznie około 2,5 mld funtów dochodu. To przewyższa koszty, jakie ponoszą Brytyjczycy, „utrzymując” rodzinę królewską. Jeśli jednak jej popularność znacznie spadnie, to może się zmienić.

— Bez przesady, za rodziną królewską stoją wieki tradycji, i jednak monarcha to głowa państwa. Zauważ, że nie tylko niewiele wiemy o chorobie Kate, ale i o niej samej. Jest miła, uczynna, pracowita. To rzeczy, które można powiedzieć o wielu ludziach. I ta taktyka – ogromnej skrytości, sprawdza się w spokojnych czasach, ale jak mieliśmy okazję zobaczyć niedawno, niekoniecznie w czasach kryzysu. Jednak zachowanie Harry’ego i Meghan też nie przysporzyło im fanów. Według wielu brytyjskich rankingów są na drugim miejscu pod względem bycia najbardziej nielubianymi członkami rodziny. Zaraz po księciu Andrzeju.

Para zdecydowała się rozegrać swoje odejście z rodziny królewskiej w bardzo hollywoodzkim stylu. Z odwiedzinami znanych programów, filmem, książką. Jak sami mówią „opowiedzieli swoją historię”. I pewnie, gdyby to dotyczyło rzeczy dziejących się w Hollywood, zakulisowych potyczek tam, to zostaliby bohaterami naświetlającymi tajemnice biznesu. Jednak, kiedy ujawniane sekrety należą do rodziny królewskiej, wiele osób patrzy na nich, jak na zdrajców. I osoby, które chcą zaszkodzić reputacji rodziny, chociażby opowiadając o rzekomych rasistowskich zachowaniach, by zbić na tym kapitał. Czasem ciężko o zrozumienie motywacji przy takich działaniach i dochodzi do tego, że niektórzy twierdzą też, że Harry jest po prostu zazdrosny o pozycję brata i wszystko zrobił po to, żeby uprzykrzyć mu życie. Brakuje w tym wszystkim jakiegoś środka, bo rodzina idzie w skrajności: albo powiemy wszystko, albo nic.

— Na pewno bardzo się do tego dołożył. Mówi się, że braci bardzo zbliżyła do siebie śmierć ich mamy. Chyba wszyscy widzieliśmy wzruszające zdjęcia, jak idą we dwójkę za trumną. Wspierali się wtedy, bo byli sobie najbliżsi. A potem tej bliskości oczekiwała też opinia publiczna. Długo kreowano ich na idealne rodzeństwo. Odkąd pojawiła się Kate, stali się z kolei „wspaniałą trójką”. Współpracowali ze sobą niczym trzej muszkieterowie. A potem Harry związał się Meghan, co nie do końca spodobało się Williamowi, który jak pisze Harry w swojej książce, uważał, że ich związek rozwija się za szybko, a Meghan nie do końca pasuje do rodziny.

Przez jakiś czas myślano, że to Meghan odwróciła wektor ich relacji. Ale tak naprawdę ta po prostu nigdy nie była idealna. Jednak to uświadomiły wielu dopiero książki „Bitwa braci” Roberta Laceya i „Ten drugi” księcia Harry’ego. Rzeczywiście, być może Harry miał kompleks brata. Ale też ich drogi i podejście do życia było różne. Co więcej, Harry ma za sobą służbę w Afganistanie, to też odbiło się na jego psychice i dalej na tym, jak podchodzi do innych. Z książki wynika, że on całe życie szukał swojej drogi i miejsca dla siebie, a także duchowego ukojenia.

— Rzeczywiście, odwiedzali tam szpitale, szkoły, Meghan przebierała się ze sto razy, byli na oficjalnych bankietach. Mam wrażenie, że ta para ciągle szuka sposobu na siebie. I na to, jak zarobić, bo – umówmy się – ich koszty życia są wysokie i raczej nie mają zamiaru nagle porzucić wielkiej posiadłości w Montecito na rzecz trzypokojowego mieszkania w kamienicy. Dużo pieniędzy na pewno przyniosła im współpraca z Netflixem, a przede wszystkim książka Harry’ego. Jednak temat ich odejścia z rodziny zaczął się nieco wyczerpywać. Próbują więc teraz różnych rzeczy – a to jeżdżą po świecie, a to Meghan zakłada markę lifestylową i ogłasza, że będzie sprzedawać dżemy i serwetki… To wszystko jest niespójne i zapewne trochę jeszcze potrwa, zanim się dookreślą. Pałac na to nie reaguje wedle swojej zasady, braku reakcji i komentarza.

— Pewnie formalnie jest to możliwe. Tym bardziej, że to nie jest tak, że zostali wykreśleni z jakiejś listy potencjalnych członków rodziny królewskiej. A Harry dalej należy do grupy radców stanu. To kilka osób, które są w kolejce do tronu, a jednocześnie wspierają króla. Mogą przejmować jego obowiązki na przykład na czas jego wyjazdów z kraju. Rodzina królewska jest niechętna wykreślaniu członków z tego elitarnego pięcioosobowego grona, nadal jest na niej także Książę Andrzej. Biorąc jednak pod uwagę, jak dużo antypatii Harry obecnie budzi w brytyjskim społeczeństwie i jak napięte są jego relacje z resztą rodziną, wątpię, żeby dano mu szansę wrócić do pełnienia królewskich powinności.

— Nie. Jej pozory mogą przywrócić William i Kate, gdy obejmą tron i unormują relacje w rodzinie, ale dalej to będzie już inne, młodsze pokolenie. Szansą jest też dla nich stanie się nieco bardziej, jak monarchie skandynawskie, gdzie struktura dworu jest uproszczona, członkowie rodzin królewskich jeżdżą na legendarnych już rowerach i wydają się bardziej dostępni. Wymagałoby to sporej reformy, ale myślę, że ludzie patrzyliby na to z sympatią.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version