Nowe okoliczności motywów ucieczki Tomasza Szmydta na Białoruś ustalił „Fakt”. Okazuje się, że były już sędzia ma do odebrania ze swojego dawnego miejsca pracy ekwiwalent za 11 dni niewykorzystanego urlopu.
Jednak prawnik może pożegnać się z ich wypłatą – jak się okazuje zalega on z zapłatą alimentów. Nie wiadomo jednak od jakiego czasu 54-latek uchylał się od obowiązku zapłaty.
Tomasz Szmydt na Białorusi. Alimenty i olbrzymie długi
Jak dowiadujemy się z jego ostatniego oświadczenia majątkowego, jako sędzia WSA miesięcznie na jego konto wpływało ponad 24 tys. złotych.
Jednak mimo wysokiej pensji nie udało mu się zgromadzić żadnych oszczędności ani nieruchomości. Pochwalić się mógł za to sporymi długami, które na przestrzeni ostatnich miesięcy urosły do blisko 600 tysięcy.
Tymczasem Tomasz Szmydt nie rezygnuje ze swojej „działalności” w mediach społecznościowych. W sobotę zbieg pojawił się na Międzynarodowym Festiwalu Kultury Ludowej w Grodnie. Tegoroczna edycja odbywa się pod hasłem Rodzina. – Przedstawiciele 35 państw. Piękne stroje ludowe. Słychać muzykę, a to dopiero próba – relacjonował.
Co robił Tomasz Szmydt przed ucieczką?
Według tabloidu Tomasz Szymdt był dwukrotnie żonaty, z pierwszego małżeństwa ma dwie córki. W kolejny sformalizowany związek wszedł z „małą Emi”, z którą brał udział w aferze hejterskiej.
Tuż przed swoją ucieczką na Białoruś związał się z Oleną K. O kobiecie wiadomo niewiele – para wraz z dwójką jej dzieci mieszkała w Grójcu. Po wybuchu skandalu kobieta wyrejestrowała swoją firmę i zamknęła salon piękności, który prowadziła na warszawskim Żoliborzu.
Na początku maja niespodziewnanie sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt pojawił się na konferencji prasowej w Mińsku. Zwrócił się do władz Białorusi z prośbą o udzielenie azylu politycznego. Zapowiedział także wysłanie wniosku o zrzeczeniu się urzędu.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!