Za książkę wydaną w Europejskim Centrum Solidarności wyrzucono go z Instytutu Pamięci Narodowej. W tym samym czasie zgodę na publikację poza IPN dostał dyrektor Biura Badań Historycznych. W specjalnym oświadczeniu doktor Michał Siedziako komentuje całą sytuację i żegna się z IPN.

„Z niemałym zaskoczeniem przyjąłem stanowisko IPN w sprawie nowej książki pana doktora Konrada Graczyka, która ma ukazać się w Wydawnictwie Scholar. […] Mnie za wydanie biografii Mariana Jurczyka poza Wydawnictwem IPN z Instytutu zwolniono” – pisze szczeciński historyk doktor Michał Siedziako w oświadczeniu przekazanym redakcji „Newsweeka”.

Przypomnijmy. Jak pisaliśmy w jednym z okładkowych tekstów „Newsweeka” doktor Michał Siedziako został zwolniony ze szczecińskiego oddziału IPN w listopadzie 2024 r. Oficjalnym powodem miało być wydanie przez niego książki poza wydawnictwem IPN bez zgody kierownictwa instytutu (po objęciu prezesury Karol Nawrocki cofnął pracownikom wszystkie poprzednie zgody). Nieoficjalnym fakt, że biografia Mariana Jurczyka ukazała się w wydawnictwie Europejskiego Centrum Solidarności. — To dla mnie oczywiste, że decyzja zapadła na poziomie centrali – mówił w rozmowie z „Newsweekiem” historyk (w tekście, który znajdą Państwo tutaj opisujemy historię w szczegółach).

Jednocześnie pracownicy IPN w rozmowach z nami alarmowali, że w instytucie panują podwójne standardy. Jedni mogą liczyć na zgodę na pracę oraz publikowanie poza IPN, innym nie jest to dane. Bieżące decyzje kierownictwa IPN tylko to potwierdziły.

Jak poinformowaliśmy 24 lutego, w niezwiązanym z IPN wydawnictwie naukowym „Scholar” pojawiła się właśnie zapowiedź monografii „Niemieckie sądy specjalne w Generalnym Gubernatorstwie 1939-1945” napisanej przez dr Konrada Graczyka. Graczyk to obecnie zastępca dyrektora Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej. Władze IPN nie widziały w tym niczego złego – zapewniono, że dyrektor otrzymał stosowne zgody.

Poprosiliśmy doktora Siedziako o odniesienie się do całej sytuacji oraz wyjaśnień, które przekazał redakcji rzecznik Instytutu Pamięci Narodowej doktor Rafał Leśkiewicz. W odpowiedzi dostaliśmy oświadczenie, które historyk sam w rozmowie z nami nazywa swoim „pożegnaniem z IPN”. Poniżej publikujemy je w całości.

„Szanowni Państwo, z niemałym zaskoczeniem przyjąłem stanowisko IPN w sprawie nowej książki pana doktora Konrada Graczyka, która ma ukazać się w Wydawnictwie Scholar (opisane w tekście „Jedni dostępują prezesowskiej łaski, inni nie mogą na nią liczyć”). Wynika z niego, że IPN nie ma z tą książką żadnego problemu, gdyż jej autor – jednocześnie zastępca dyrektora Bura Badań Historycznych IPN – ma zgodę Prezesa Instytutu na pracę na uczelni, w ramach której napisał rzeczoną książkę. Mnie za wydanie biografii Mariana Jurczyka poza Wydawnictwem IPN z Instytutu zwolniono. Przy czym – podobnie jak doktor Graczyk – dysponowałem prezesowską zgodą na pracę na uniwersytecie, gdzie do moich obowiązków należy między innymi rozwój naukowy (czyli między innymi publikowanie książek i artykułów).

Co więcej, tłumaczenie rzecznika IPN, że maszynopis pracy doktora Graczyka został przygotowany w ledwie ponad miesiąc (od 2 maja do 7 czerwca 2024 r.), na urlopie wypoczynkowym w IPN, jest w mojej opinii jawną drwiną z opinii publicznej. To przecież licząca blisko pół tysiąca stron – jak wynika z zapowiedzi Wydawnictwa Scholar – solidna, naukowa monografia. Nad takimi książkami pracuje się latami i każdy, kto wie, na czym polega praca i twórczość naukowa doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Przy tym wszystkim chciałbym podkreślić: uważam, że publikowanie książek i artykułów w różnych wydawnictwach – także przez pracowników IPN – jest rzeczą normalną, a wręcz wskazaną, umożliwiającą rozwój i stanowiącą wyraz wolności badań naukowych. Z kolei z perspektywy ustawowych celów Instytutu to wręcz uwydatnione, ponadprzeciętnie działanie na rzecz ich realizacji. Publikowanie prac w różnych, renomowanych wydawnictwach i zamieszczanie na nich informacji, że ich autorzy są pracownikami IPN (zarówno na książce doktora Graczyka, jak i mojej, za którą zostałem zwolniony, zamieszczone są takie informacje) to w istocie docieranie z przekazem historycznym do znacznie szerszego kręgu odbiorców niż ten, do którego docierają prace wydawane nakładem samego Instytutu Pamięci Narodowej. Przypominam stosowny artykuł ustawy, który mówi, iż Instytut: „upowszechnia w kraju i za granicą wyniki swojej pracy oraz badań innych instytucji, organizacji i osób nad problematyką stanowiącą przedmiot jego działania”.

Przekazana „Newsweekowi” wypowiedź rzecznika IPN zawiera natomiast dwie całkowicie rozmijające się z prawdą „informacje” w sprawie mojego zwolnienia z Instytutu. Po pierwsze nie jest prawdą, jakobym „nie został zwolniony z Instytutu”, a moje odejście po kilkunastu latach nie jest następstwem tego, że „nie zgodziłem się na zaproponowane nowe warunki pracy”. Właściwa chronologia i bieg wydarzeń były następujące:

12 listopada 2024 r. otrzymałem z rąk dyrektora Oddziału IPN w Szczecinie wypowiedzenie – a więc zostałem zwolniony (jako powód wskazano wydanie przeze mnie książki o Marianie Jurczyku w Wydawnictwie ECS);

14 listopada 2024 r. skierowałem list do prezesa Karola Nawrockiego (upubliczniony później przez niego na platformie X) w którym poprosiłem o rozważenie możliwości wycofania wypowiedzenia;

6 grudnia 2024 r. dyrektor Oddziału IPN w Szczecinie wezwał mnie ponownie i powiedział, że za wiedzą i zgodą prezesa Nawrockiego w związku z moim listem składa mi propozycję wycofania wypowiedzenia, ale „ponieważ muszę ponieść konsekwencje” miałbym dalej pracować nie w biurze badań (w którym pracowałem kilkanaście lat), a w lustracji, gdzie zajmowałbym się opracowaniem katalogów. Propozycji tej istotnie nie przyjąłem, gdyż oznaczałoby to dla mnie uniemożliwienie prowadzenia dalszych badań w ramach działalności IPN.

Gdyby prawdą było to, co napisał dyrektor Leśkiewicz, mój okres wypowiedzenia biegłby od stycznia do końca marca 2025 r. Tymczasem, ponieważ zwolniono mnie w listopadzie, mój okres wypowiedzenia w Instytucie kończy się wraz z końcem lutego 2025 r.

Po drugie, pan Leśkiewicz w swojej wypowiedzi powiela nieprawdziwą informację, która znalazła się w uzasadnieniu mojego zwolnienia: jakoby przygotowanie biografii politycznej Mariana Jurczyka i wydanie jej w Wydawnictwie IPN było pracą zleconą, wykonywaną przeze mnie w ramach mojego zakresu obowiązków pracowniczych. Z całą stanowczością stwierdzam (a na dowód przesyłam redakcji „Newsweeka” kopię mojego ostatniego zakresu obowiązków z mojej teczki osobowej w kadrach IPN), że pracy tej w moim zakresie obowiązków pracowniczych nie było i przygotowałem ją w całości w moim czasie prywatnym, głównie pracując wieczorami w domu.

W tym miejscu chciałbym też wyjaśnić, co jest pierwotnym źródłem rzeczonej nieprawdziwej informacji, wykorzystanej jako pretekst do zwolnienia mnie. Jest to notatka służbowa, którą napisał o mnie zaraz po tym, gdy wydałem książkę o Jurczyku w ECS, mój były bezpośredni przełożony w Oddziale IPN w Szczecinie – pan dr hab. Sebastian Ligarski (w dalszym ciągu zatrudniony w IPN jako szeregowy pracownik, a jednocześnie dyrektor instytucji kultury Centrum Solidarności „Stocznia” w Szczecinie, mianowany jeszcze przez byłego ministra Piotra Glińskiego).

Dokument ten (na mój wniosek, już po zwolnieniu mnie, włączony do moich akt osobowych, dzięki czemu miałem możliwość zapoznania się z nim) poświadcza nieprawdę, jakoby biografia o Jurczyku była wpisana w mój zakres obowiązków pracownika IPN. Nie wiem, co motywowało panem dr hab. Ligarskim, kiedy pisał nieprawdę na mój temat. To, że kłamał, było natomiast bardzo proste do zweryfikowania poprzez zestawienie jego notatki na mój temat z moim faktycznym zakresem obowiązków, włączonym przecież do mojej teczki osobowej w kadrach. Przed zwolnieniem mnie nikt jednak się o to nie pokusił, a kłamstwo pana dr hab. Ligarskiego zostało niejako zalegalizowane w uzasadnieniu wypowiedzenia, które otrzymałem 12 listopada.

Wyjaśniając kwestię mojego wywiązywania się z zakresu obowiązków pracownika IPN dodam jeszcze tylko, że przez kilkanaście lat pracy zawsze otrzymywałem za to od swoich przełożonych pozytywne oceny, nagrody etc., a za ostatni rok – już jako zwolniony pracownik! – otrzymałem wręcz ocenę wyróżniającą i informację, że wypracowałem najlepszy wynik punktowy z grona całego zespołu, w którym byłem zatrudniony. Otrzymałem więc wyróżnienie… na pożegnanie.

Michał Siedziako”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version