Chiny są prawdopodobnie zaniepokojone szybko rosnącym sojuszem Moskwy z Pjongjangiem. Domniema się, że od września ubiegłego roku Kim Dzong Un wysłał tysiące kontenerów z amunicją, uzupełniając zapasy rosyjskich sił zbrojnych.

Stany Zjednoczone i ich sojusznicy postrzegają ten rozwój wydarzeń, który nastąpił po podpisaniu w czerwcu pierwszego porozumienia wojskowego między Rosją a Koreą Północną, jako niebezpieczną eskalację 33-miesięcznej wojny Władimira Putina przeciwko Ukrainie i napięć na Półwyspie Koreańskim.

Pentagon szacuje, że w Rosji znajduje się obecnie od 11 do 12 tys. północnokoreańskich żołnierzy, z czego 10 tys. stacjonuje już w przygranicznym regionie Kurska. Siły ukraińskie rozpoczęły tam kontrofensywę w sierpniu i obecnie zajmują około 400 km kwadratowych terytorium.

Jak donosi „New York Times”, niektórzy z północnokoreańskich żołnierzy już brali udział w walkach, a „znaczna” ich liczba została zabita.

— KRLD [Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna] i Rosja to dwa niezależne, suwerenne państwa, a to, jak rozwijają stosunki dwustronne, to ich sprawa — powiedział „Newsweekowi” Liu Pengyu, rzecznik chińskiej ambasady w USA.

Stanowisko Chin pozostaje niezmienione, powiedział Liu.

— Mamy nadzieję, że strony będą pracować nad złagodzeniem napięć i pozostaną zaangażowane w polityczne rozwiązanie kryzysu w Ukrainie — powiedział. Dodał, że „Chiny będą nadal odgrywać konstruktywną rolę w tym celu”.

Pekin przedstawiał się jako strona neutralna wobec wojny, jednocześnie cenzurując antywojenne komentarze w chińskich mediach społecznościowych i dostarczając towary do Rosji, która objęta jest surowymi sankcjami.

Ale Chiny wywierają też znaczny wpływ na reżim Kim Dzong Una, od dziesięcioleci wspierając jego kontrolowaną przez państwo gospodarkę, aby zapobiec upadkowi reżimu, który mógłby przepędzić miliony północnokoreańskich uchodźców przez chińską granicę.

Wkroczenie Korei Północnej do wojny w Ukrainie stawia azjatyckie supermocarstwo przed nie lada wyzwaniem.

— Z jednej strony zdają sobie sprawę, że od dawna są ważniejszym partnerem Korei Północnej niż Rosja, zwłaszcza pod względem gospodarczym, i będą chciały utrzymać swoje wpływy — powiedział Edward Howell, wykładowca Uniwersytetu Oksfordzkiego i członek Korea Foundation w londyńskim think tanku Chatham House.

— Z drugiej jednak strony, Chiny są niezadowolone z rosnącej nuklearyzacji Korei Północnej, a także z umacniającego się bilateralizmu i trójstronności między Stanami Zjednoczonymi, Koreą Południową i Japonią — wyjaśnia ekspert.

Howell podkreślił, że Chiny nadal sprzeciwiają się porządkowi świata kierowanemu przez USA. Jednocześnie jednak zaznaczył, że jego zdaniem Pekin ma wystarczająco dużo problemów wewnętrznych, by nie chcieć dać się wciągnąć w kolejny konflikt.

Bonnie Glaser, dyrektor zarządzająca programem Indo-Pacyfiku w German Marshall Fund of the United States, zgodziła się, że Chiny obawiają się, że ich wpływ na Koreę Północną jest osłabiany przez rosnące więzi Kima z Rosją.

Inną prawdopodobną obawą jest to, że w zamian za nowe oddziały, Rosja dostarcza Korei Północnej bardziej zaawansowane technologie dla jej programu rakietowego i broni jądrowej.

To może służyć chińskim interesom, jeśli pomoże zapobiec rosyjskiej porażce i zakończy wojnę, która sprzyja Moskwie. Jednak obecność wojsk Korei Północnej w Europie może podsycić głębsze zaangażowanie Europy w bezpieczeństwo Azji Wschodniej, a to już nie jest na rękę Pekinowi — powiedziała Glaser Newsweekowi.

Tekst opublikowany w amerykańskim „Newsweeku”. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweek Polska”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version