Dziś o 12:25

3 min czytania

Już na pierwszym posiedzeniu komisji śledczej ds. Pegasusa nie obyło się bez wzajemnych uszczypliwości. Bierzemy pod lupę przeszłość ludzi, którzy lada moment zaczną badać sprawę polskiego Watergate.

Komisja śledcza ds. Pegasusa została powołana już tydzień temu, w środę 17 stycznia, ale na ustalenie jej składu musieliśmy poczekać do ostatniego piątku. Wszystko przez Prawo i Sprawiedliwość, które w odruchu obstrukcji postanowiło zgłosić do jej składu osoby bezpośrednio związane przez lata z Ministerstwem Sprawiedliwości, m.in. byłych wiceministrów Michała Wójcika oraz Sebastiana Kaletę. Stanowiło to poważny problem, bo resort Zbigniewa Ziobry był bezpośrednio zaangażowany w zakup Pegasusa, cyzli oprogramowania szpiegowskiego sfinansowanego z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, którym tak hojnie szafowali politycy Solidarnej (potem już Suwerennej) Polski.

W piątkowe przedpołudnie 26 stycznia było już jednak wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość postanowiło – przynajmniej częściowo, o czym za chwilę – pójść po rozum do głowy. Podczas posiedzenia Sejmu przegłosowano nowe kandydatury, a w chwilę po 10:00 komisja zebrała się w sali im. Adama Bienia w budynku G, aby wybrać prezydium.

Na czele komisji ds. Pegasusa stanie Magdalena Sroka. To była bliska współpracownica Jarosława Gowina w partii Porozumienie, które było częścią koalicji Zjednoczonej Prawicy. Na stanowisko szefowej komisji śledczej ds. Pegasusa forsowana usilnie — o czym opowiadaliśmy w ostatnim odcinku — przez Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz Szymona Hołownię. Zanim zajęła się polityką, przez 15 lat była policjantką, gdzie dosłużyła się stopnia nadkomisarza. Polityczna przeszłość pani poseł już podczas pierwszego posiedzenia stała się przedmiotem złośliwości. Panowie Ozdoba oraz Gosek zażartowali, że najpewniej zagłosują za kandydaturą Magdaleny Sroki na przewodniczącą, bo „przecież była z nimi w koalicji”.

Jej zastępcą zostanie Marcin Bosacki, niegdyś dziennikarz i korespondent w USA, potem rzecznik MSZ oraz ambasador w Kanadzie. W ostatniej kadencji senator — i co bardzo ważne — od stycznia 2020 r. przewodniczący senackiej komisji nadzwyczajnej ds. Pegasusa. O jej ustaleniach obszernie opowiadamy w najnowszym odcinku podcastu. Po stronie koalicji będą im jeszcze towarzyszyć Witold Zembaczyński, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Śliz i Tomasz Trela.

Kto za panów Kaletę oraz Wójcika? Prawicę w komisji ds. Pegasusa będą reprezentować Mariusz Gosek, Marcin Przydacz, Jacek Ozdoba oraz Sebastian Łukaszewicz. Pierwszy to zasłużony żołnierz Solidarnej Polski pochodzący ze świętokrzyskiego, pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości rozdawał tak hojnie, że w Słupi Koneckiej nazwano jego imieniem dąb – Dąb Mariusz. Ostatni to natomiast dawny kompan Bartłomieja Misiewicza od clubbingu i szklanki. Choć dziś pozuje na statecznego i marzy mu się kandydowanie na prezydenta Białegostoku, kiedyś musiał się tłumaczyć tabloidom, że w klubie „siedzieli (z panem Bartłomiejem – przyp. red.) normalnie, jak dwaj faceci przy wódce”. Ten kibic Jagielloni Białystok zasłynął też koszulką, na której miał mieć wypisane hasło „Legia to stara k****”, tłumaczył potem, że kalamburowy napis na jego piersi głosi w istocie „Prawda to wiara w Boga”. Ponoć to podarunek od znajomego księdza.

W składzie komisji będzie jeszcze Przemysław Wipler, który w tej kadencji trenuje się w umiejętnościach oratorskich. Przekonywał ostatnio w sejmie, że „polityka to showbiznes dla ludzi brzydkich”, ale ta poza antysystemowca nie do końca mu pasuje. Były poseł znany z zadymy na Mazowieckiej i słynnego zdjęcia w rozchełstanej koszuli po zatrzymaniu, przez lata lobbysta i PR-owiec, dzięki starym kontaktom zrobił wielki majątek – 3 mln zł w oszczędnościach, 8 mln w nieruchomościach. Antysystemowy wynik. W tej komisji przyjmie zapewne tę samą pozę, co jego kolega Witold Tumanowicz w komisji ds. wyborów kopertowych – równo walić we wszystkich, ale jednocześnie zerkać w kierunku PiS.

W ostatnim tygodniu odbyło się przesłuchanie Jacka Sasina przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Były szef resortu aktywów państwowych chciał na całego „rżnąć Sobonia”, czyli wygłosić sążniste oświadczenie podczas fazy swobodnej wypowiedzi, a potem odwoływać się to tejże, ale komisja śledcza w porę to zablokowała. O kulisach gambitu Sasina, którego zgubiło zbyt wczesne wypuszczenie oświadczenia do mediów, szczegółowo pisaliśmy obszernie w „Newsweeku”. Mówiąc krótko: Jacek Sasin przegrzał temat.

Nie zmienia to faktu, że jego zeznania będą kluczowe dla działania komisji. Sasin z lubością wskazywał na swoich współpracowników, jako winnych dopuszczenia do spraw kopertowych. Decyzja o procedowaniu wyborów? Premier Mateusz Morawiecki. Procedowanie ustawy i rozporządzeń w ramach resortu? Wiceminister Soboń. Zapewnianie o tym, że wybory uda się zorganizować? Prezes Poczty Polskiej Tomasz Zdzikot. Zeznania zostały oczywiście opowiedziane w konwencji, którą prawica forsuje od początku – wybory mogły się odbyć, gdyby nie obstrukcja Senatu, w Bawarii się powiodło, KO „wywaliła” wybory, bo chciała zmienić kandydata.

Byłoby to może nawet i śmieszne, gdyby nie fakt, że całe przedsięwzięcie kosztowało 70 mln zł (według złośliwców – tzw. jeden Sasin), a zaangażowani – zamiast iść w górę – tracili stanowiska. A przypominamy, że przesłuchiwany w środę przed Sasinem wiceminister Tomasz Szczegielniak, szef departamentu prawnego w MAP, po nieudanej próbie zorganizowania wyborów kopertowych znalazł wygodne posady w spółkach skarbu państwa, najpierw w Enerdze, a potem w Tauronie. Pytany o to przez członków komisji, zapewniał, że nie widzi tutaj koincydencji.

HtmlCode

Rachunek sumienia
Tomasz Sekielski
, Magdalena Rigamonti
Komisja Śledcza
Jakub Korus
, Grzegorz Rzeczkowski
Udział

Leave A Reply

Exit mobile version