Centralna Agencja Wywiadowcza zrealizowała wiele poronionych konceptów, ale mało który dorównał Projektowi MKUltra. Przez 20 lat służby próbowały uzyskać kontrolę nad ludzkim umysłem przy użyciu narkotyków, hipnozy, elektrowstrząsów.
Asumpt do nielegalnych eksperymentów na ludziach dała wojna koreańska, a konkretnie fakt, że niektórzy amerykańscy jeńcy podjęli współpracę z wrogiem, zaś 21 spośród 3597 (mniej niż 0,5 proc.) przeszło na stronę komunistów i odmówiło powrotu. Ich zachowanie łatwo było wytłumaczyć strachem, głodem, indoktrynacją, oportunizmem. Afroamerykanin Adam Clarance oświadczył, że woli uroki Pekinu niż segregację rasową w rodzinnym Tennessee. Większość ożeniła się z Chinkami, choć np. kapral John Dunn wybrał Czeszkę, a sierżant Harold Webb – Polkę i zamieszkał w Katowicach.
Ponadto wszystkim groziło oskarżenie o zdradę przed trybunałami wojskowymi, które specjalnie się z podejrzanymi nie patyczkują. Ostatecznie większość wróciła. A jednak paranoiczna wierchuszka CIA uznała, że komuniści wynaleźli jakąś cudowną substancję do „prania mózgu”. Ameryka nie mogła pozostać w tyle.
Bitwa o mózg
20 sierpnia 1951 r. Biuro Wywiadu Naukowego CIA rozpoczęło operację „Karczoch” (Operation Artichoke). Chodziło o „przejęcie kontroli nad obiektem w takim stopniu, by działał na naszą korzyść wbrew własnej woli i fundamentalnym prawom natury jak instynkt samozachowawczy”. Początkowo próbowano stosować hipnozę, a jeden z koordynatorów doświadczeń, profesor Harvardu G.H. Estabrooks, wspominał później na łamach „Science Digest”, że udało mu się osiągnąć spore sukcesy w szkoleniu „nieświadomych kurierów”. Pewien kapitan piechoty woził mianowicie hipnotycznie zakodowane tajne raporty i przekazywał pułkownikowi wywiadu w Tokio, gdy tamten użył hasła „księżyc się rozjaśnił”. Kapitan nie wiedział, jaką odgrywa rolę, oficjalnie wykonywał inne zadania służące za przykrywkę, zaś wiadomość mogli wydobyć od niego jedynie waszyngtoński hipnotyzer i adresat znający frazę wprowadzającą łącznika w trans.
Głównym celem operacji „Karczoch” było jednak sprawdzenie, czy stosując różnorakie metody kontroli umysłu, dałoby się stworzyć zabójcę doskonałego. Takiego, który bez trudu zdobędzie dostęp do prominentnego polityka, choćby prezydenta USA, sprawnie wykona zadanie, a po wszystkim nie będzie pamiętał, co zrobił ani kto mu wydał rozkazy. Prócz hipnozy stosowano marihuanę, kokainę, pejotl, meskalinę, heroinę. Przy czym tę ostatnią wyjątkowo wrednie. Uzależniano badanych, a następnie sprawdzano przydatność zespołu abstynencyjnego w kierowaniu ich zachowaniem. Największe nadzieje rządowych uczonych wzbudził nieznany jeszcze poza wąskim gronem specjalistów związek chemiczny o nazwie LSD.
Kontrolę nad projektem przejął 22 lutego 1951 r. wysoki rangą oficer CIA, były generał brygady Paul F. Gaynor. Doświadczenia prowadził na własnych podwładnych, a także cudzoziemcach w krajach Europy, Japonii, Azji Południowo-Wschodniej. Zatwierdził pomysł utworzenia fałszywej organizacji komunistycznej, by eksperymentować na zwolennikach wrażej ideologii. Zezwolił de facto torturować ponad 4 tysiące żołnierzy odsiadujących wyroki karne, a także przedstawicieli „mniej inteligentnych grup społecznych” oraz homoseksualistów. Na marginesie: właśnie Gaynor współorganizował akcję demaskowania gejów pracujących dla rządu federalnego.
W latach 1947-1950 zwolniono ze stanowisk 420 urzędników administracji podejrzanych o homoseksualizm. Pentagon zdymisjonował 4380 oficerów i podoficerów. Uznawano, że są podatni na szantaż wrogich służb. Podsekretarz stanu James Webb pisał w tajnym okólniku: „Powszechnie wiadomo, że osobom dokonującym aktów perwersji brak równowagi emocjonalnej, która cechuje normalnych ludzi.” Na tej podstawie władze odrzuciły kandydatury ponad 1700 absolwentów wyższych uczelni, którzy chcieli pracować w federalnych strukturach.
Fachowy nadzór nad „Karczochem” sprawował biochemik Sidney Gottlieb, zarekomendowany przez osławionego szefa operacji specjalnych i późniejszego dyrektora CIA Allena Dullesa. Gaynor stosował różne środki na chybił trafił. Gottlieb wprowadził pewną dyscyplinę, choć trudno byłoby ją określić mianem naukowej. Podawał LSD agentom, którzy zgodzili się halucynować pod nadzorem lekarzy lub niespodziewanie. Po 18 miesiącach stwierdził, że żaden z testowanych narkotyków nie nadaje się na „serum prawdy”, i właśnie on rzucił ideę kontroli umysłu.
Wiosną 1953 r. „Karczoch” został przemianowany na MKUltra. Niecałe trzy miesiące wcześniej brat Allena Dullesa – John Foster został sekretarzem stanu i obiecał zapewnić projektowi alibi polityczne. 10 kwietnia wygłosił na uniwersytecie Princeton pogadankę o „nowym polu bitwy, jakim stał się ludzki mózg”. Przekonywał, że Sowieci mają już w tej dziedzinie znaczne osiągnięcia, więc Stany Zjednoczone, chcąc nie chcąc, muszą stawić czoła diabelskim machinacjom Moskwy. Kłamał.
Foto: ASSOCIATED PRESS/East News / East News
Szaleni naukowcy
Tymczasem Gottlieb się rozkręcał. Wciągnął do projektu samego prezesa Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego Donalda Camerona, który prowadził eksperymenty na ludziach w montrealskim Allan Memorial Institute, otrzymując z kasy CIA 11,5 tys. dol. rocznie (odpowiednik dzisiejszych 180 tys.). Stosował elektrowstrząsy, przepuszczając przez mózg pacjentów prąd o napięciu 30-40 razy większym niż normalnie stosowane, a także trwającą do 35 dni deprywację sensoryczną (odcięcie od wszelkich bodźców zmysłowych).
Paraliżował ich kurarą. Wprowadzał w stan śpiączki farmakologicznej na okres nawet trzech miesięcy. Poddawał działaniu fal radiowych i pola magnetycznego. Wykorzystywał osoby, które zgłosiły się do szpitala z takimi schorzeniami jak zaburzenia lękowe czy depresja poporodowa. Wiele jego ofiar cierpiało później na neurogenne nietrzymanie moczu, amnezję, traciło zdolność mówienia, przestawało rozpoznawać bliskich.
Finansowany przez CIA specjalista od uzależnień Harris Isbell aplikował LSD pacjentom podejmującym kurację odwykową w Lexington Public Health Service Hospital (Kentucky). Czasem 174 dni z rzędu, zaś do tak ekstremalnych eksperymentów brał wyłącznie „mężczyzn rasy negroidalnej”. Białych szpikował barbituratami, opiatami, lekami, które nie uzyskały jeszcze atestu. Isbella szczególnie ciekawiły walory różnych zespołów abstynencyjnych, zwłaszcza morfinowego.
Alkoholików doprowadzał do delirium, konwulsji tudzież omamów, pojąc od 6 rano do północy litrem 40-procentowej wódki przez 48-87 dni, a następnie gwałtownie odstawiając używkę. Obserwował działanie amfetaminy, metadonu, czystego THC (substancja aktywna marihuany), psylocybiny (grzybki), meskaliny (kaktusy), bufetoniny (jad ropuch), dimetylotryptaminy (DMT, główny składnik ayahuaski), alkaloidów ekstrahowanych z południowoamerykańskiego pnącza Ipomoea corymbosa oraz ich afrykańskiego odpowiednika – ibogainy. LSD dostarczała mu firma farmaceutyczna Sandoz, która tę substancję opracowała i wytwarzała pod handlową nazwą Delysid.
Isbell miał nadzieję, że zdoła opracować metodę indukowania odwracalnej schizofrenii lub przynajmniej głębokiej psychozy. Niestety zaobserwował, że efekty „kwasu” z czasem słabną. Po tygodniu, najwyżej dwóch „obiekty były już zdolne czytać i oglądać telewizję”. Zwiększenie dawki ze 140 do 600 mikrogramów nie pomagało. Natomiast jeśli na trzy dni przerwano eksperyment, standardowa działka powodowała równie silne zaburzenia percepcji jak początkowo. Chloropromazyna (polski Fenactil) hamowała działanie LSD, rezerpina (alkaloid rauwolfii żmijowej) wzmacniała, lecz w sensie negatywnym – stymulując panikę, samopogardę, paranoję.
Barbarzyńskie praktyki wyszły na jaw dzięki śledztwu senackiej komisji Franka Churcha, która w latach 1975-1976 badała nadużycia CIA
Gottlieb miał na sumieniu co najmniej jedno zabójstwo czy jak kto woli nieumyślne spowodowanie śmierci. Dosypał LSD do koktajli sobie i jedenastu wysokiej rangi oficerom MKUltra, w tym bakteriologowi Frankowi Olsenowi, podczas weekendowego wypadu nad zalew Deep Creek Lake. Rano Olsen uciekł do domu, odmówił przywitania się z dziećmi i zjedzenia wspólnego obiadu, powtarzał w kółko, że popełnił straszny błąd. Trzy dni później wpadł do gabinetu szefa – podpułkownika Vincenta Ruweta, który też wypił „wzmocniony” koktajl, i spytał, czy zostanie wyrzucony, a może „oni” woleliby, żeby złożył rezygnację.
Psychoza się pogłębiała, lecz mimo to Olsen pojechał do Nowego Jorku na spotkanie z dr. Haroldem Abramsonem, który w 1950 r. pomógł mu rozpylić u wybrzeży San Francisco bakterie Serratia marcescens wywołujące zakażenie dróg moczowych i zapalenie spojówek (operacja „Sea-Spray”), a teraz aplikował LSD nieświadomym niczego pacjentom Mount Sinai Hospital. Bakteriologowi towarzyszyli Ruwet i zastępca Gottlieba Robert Lashbrook. Ten ostatni zamieszkał z Olsenem w jednym apartamencie hotelu Statler Hilton. Jak później zeznał, „używał toalety”, gdy kolega rzucił się przez zamknięte okno na ulicę, rozrywając ciałem żaluzje i wybijając szybę. Jakimś cudem Olsen nie zginął natychmiast po upadku z 10. piętra, próbował coś powiedzieć policjantom, ale zmarł, nim przyjechało pogotowie.
Nieprzewidziane skutki uboczne
Barbarzyńskie praktyki wyszły na jaw dzięki śledztwu senackiej komisji Franka Churcha, która w latach 1975-1976 badała nadużycia wywiadu. Historyk Staphen Kinzer uważa, że tortury stanowiły w prostej linii kontynuację eksperymentów zbrodniarzy hitlerowskich sprowadzonych do USA podczas operacji „Spinacz”. Zwany „ojcem medycyny kosmicznej” Hubertus Strughold prowadził wcześniej doświadczenia na więźniach Dachau i chorych dzieciach z Centrum Eutanazji w Brandenburgu.
Koledze Strugholda po fachu Kurtowi Blome’owi Amerykanie załatwili uniewinnienie na norymberskim procesie lekarzy za informacje o badaniach nad bronią chemiczną i biologiczną. To właśnie on zarażał Żydów tyfusem przy użyciu wszy. Schronienie w Stanach znalazło ogółem 1600 nazistowskich ekspertów wojskowych, którzy dopiero tam zrealizowali marzenia Hitlera o wunderwaffe, budując pociski balistyczne.
Okazało się, że CIA w sojuszu z mafią, która straciła hawańskie kasyna i kluby, próbowała zamordować Fidela Castro na 638 sposobów! Większość zamachów planował Gottlieb. Proponował zatruć cygara dyktatora jadem kiełbasianym, ukłuć go długopisem zawierającym stężoną nikotynę, umieścić ładunki wybuchowe w butli akwalungu, a ustnik pokryć prątkami gruźlicy, włożyć bombę do muszli żywego ślimaka morskiego, skazić buty talem, który spowodowałby wypadnięcie kultowej brody, lub spryskać studio telewizyjne LSD, by El Comandante plótł od rzeczy.
Jak widać, zażywanie psychodelików nie pozostało bez wpływu na umysłowość szefa MKUltra. Świadczy też o tym fakt, że po odejściu z CIA zbudował „bezpieczny dla środowiska” dom, został wegetarianinem, hodował kozy, żywił się głównie jogurtem pozyskiwanym z ich mleka, głosił pacyfizm i ekologizm, pomagał chorym dzieciom. Kosztów oraz pełnego zasięgu MKUltra nie dało się ustalić, bo w 1973 r. dyrektor CIA Richard Helmes kazał zniszczyć całą dokumentację, więc senatorowie polegali jedynie na zeznaniach świadków.
Wśród 150 podprojektów szczególne wrażenie robiłaoperacja „Nocne Szczytowanie” (Midnight Climax). CIA założyła w San Francisco kilka burdeli, pokoje zostały wyposażone w lustra weneckie i kamery, a prostytutki podawały klientom LSD, by badacze mogli obserwować kwasowe podróże zwykłych obywateli. Nie wiadomo, czy zrealizowano pomysł wykupienia całych zapasów rzeczonej substancji od firmy Sandoz, by łapy nie położyli na niej Sowieci. Chodziło o 10 kilogramów, czyli 100 mln działek. Eksperci twierdzą, że początkowo narkotyk trafiał na ulice Ameryki wyłącznie z magazynów służb.
Można nawet postawić dalej idącą tezę. Otóż cała psychodeliczna rewolucja Dzieci Kwiatów była poniekąd skutkiem ubocznym tajnej wojny z komunizmem. W eksperymentach MKultra brali bowiem udział „ojcowie założyciele” ruchu. Autor „Lotu nad kukułczym gniazdem” Ken Kesey zgłosił się do szpitala wojskowego w Menlo Park, gdzie zażywał ku chwale ojczyzny LSD, psylocybinę, meskalinę i tryptoninę. Pisarzowi spodobało się działanie halucynogenów i kontynuował eksperymenty z przyjaciółmi, jak Neal Cassady – poeta i chuligan będący muzą twórców Beat Generation, Tom Wolfe, Jack Kerouac, John Clellon Holmes, Hunter Thompson, zespół Grateful Dead w pełnym składzie. Plus Allen Ginsberg i Timothy Leary, którzy też brali uprzednio halucynogeny pod nadzorem CIA. Innymi słowy agencja sama ukręciła na siebie bicz, bo komisja Chucha nie powstałaby, gdyby nie obyczajowe przemiany i masowe społeczne protesty lat 60. inspirowane kontrkulturą.
Zakulisowe działania służb odbijały się Ameryce czkawką wielokrotnie. Starczy wspomnieć inwazję w Zatoce Świń, próbę zamordowania Patryka Lumumby przy użyciu zatrutej pasty do zębów (koncept Gottlieba), uzbrojenie afgańskich mudżahedinów, czyli przyszłych bojowników Hezbollahu i talibów, finansowanie chińskich nacjonalistów pod wodzą generała Li Mi, którzy po rozbiciu przez oddziały komunistyczne stworzyli w Birmie największe światowe centrum produkcji heroiny zwane Złotym Trójkątem, oddanie Iranu szachowi Rezie Pahlawiemu, co doprowadziło do islamskiej rewolucji. Nic dziwnego, że CIA odgrywa poczesną rolę w tak wielu teoriach spiskowych. Zaś owe teorie często okazują się prawdą.