W Strefie Gazy weszło w życie zawieszenie broni. Choć niezwykle kruche i niepewne, mieszkańcy enklawy – a przez 15 miesięcy przesiedlono 90 proc. jej populacji – masowo ruszyli do swoich miast, w poszukiwaniu tego, co pozostało po ich domach. A pozostało niewiele. UNOSAT, centrum badań satelitarnych ONZ przedstawił na początku stycznia wstępną ocenę szkód w Strefie Gazy. Oszacowano, że zniszczonych lub uszkodzonych zostało ponad 170 tys. budynków. To około 70 proc. całej zabudowy Gazy. 

Na tej podstawie wyliczono, że w Strefie Gazy zalega ponad 50 mln ton gruzu – 365 kg na metr kwadratowy. Enklawa podzielona jest na pięć prowincji (muhafazatów). Najwięcej gruzu zalega w muhafazacie Gazy – ponad 16,3 mln ton. Ponad 10 mln ton gruzu jest w Gazie Północnej, ponad 8,5 tys. ton w Chan Junus, około 5,8 mln ton w Rafah i 2,7 mln ton w Dajr al-Balah. Dodatkowe 6,7 mln ton gruzu to zniszczone drogi. 

Mapa zniszczeń Strefy Gazy UNOSAT

Położenie i zagęszczenie zniszczeń potwierdza szczegółowy raport „Kartografia Ludobójstwa” autorstwa Forensic Architecture. Publikacja wydana w czerwcu ubiegłego roku wskazywała też m.in., że:

  • zniszczono 83 proc. wszystkich terenów zielonych;
  • 35 z 36 szpitali co najmniej przez jakiś czas było wyłączonych z użycia, a część z nich była pod oblężeniem więcej niż raz; 
  • z 564 szkół 334 było uszkodzonych, a 91 całkowicie zniszczonych;
  • z 44 uczelni wyższych 18 było uszkodzonych, a 18 całkowicie zniszczonych;
  • z 341 obiektów sakralnych 143 były uszkodzone, a 130 całkowicie zniszczone;
  • z 44 obiektów dziedzictwa kulturowego 10 było uszkodzonych, a 30 całkowicie zniszczonych. 

Szacunki ONZ na podstawie zdjęć satelitarnych mówią natomiast o całkowitym zniszczeniu połowy szpitali, prawie 90 proc. szkół, połowy ziemi uprawnej i większości bydła. W związku z tak rozległymi zniszczeniami, Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju w analizie z października oceniał, że wskaźnik rozwoju społecznego cofnął się do poziomu sprzed 70 lat, a w ubóstwie będzie żyło 3/4 społeczeństwa.

Organizacja przedstawiła też dwa scenariusze dotyczące samego pozbywania się gruzu. W pierwszym cały gruz jest zwożony na jedno z pięć wysypisk. Drugi zakłada recycling 50 proc. odpadów w trzech dodatkowych terenach przerabiania gruzu na materiały budowlane. W obu przypadkach całkowity czas operacji to 21 lat przy założeniu, że do pracy użytych zostanie 105 ciężarówek. Wariant recyclingowy zakłada nieco wyższy koszt prac (1,178 mld dolarów do 970 mln dolarów), ale jednocześnie udaje się odzyskać 380 mln dolarów w materiałach budowlanych. 

Palestyńczycy załamani lub z nadzieją na przyszłość

– Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem całe moje dotychczasowe życie, wszystko, na co pracowałem, zmiecione z powierzchni ziemi – powiedział w rozmowie z „New York Times” rolnik Abed Daliz. – Dom, który budowałem tyle lat, w który włożyłem całe oszczędności, zniknął – dodał. W budynku z 1971 roku mieszkały trzy pokolenia rodziny. Za domem sad drzewek oliwnych i palm daktylowych, szklarnia z warzywami i zwierzęta – króliki, kury i owce. Po ewakuacji w maju jeszcze przez kilka miesięcy otrzymywali informacje, że ich dom wciąż stoi. W grudniu zobaczyli zdjęcie satelitarne, na którym widać już tylko szary cień. Wszystkie uprawy rozjechały czogi. 

„To nie był moment, na którym mieli nadzieję i wyobrażali sobie przez te wszystkie miesiące, kiedy przenosili się z namiotu do namiotu, pakowali się i wiele razy zaczynali od nowa. Wyobrażali sobie powrót, wznowienie swojego dawnego życia” – piszą w ponurym tonie dziennikarze „NYT”. Wtóruje mu Mohamed Gomaa, rozmówca Reutersa: – Zakres zniszczeń jest wielkim zaskoczeniem, nie da się policzyć ludzi, którzy są w szoku przez to, co stało się z ich domami. To destrukcja, totalna destrukcja. Nie jak po trzęsieniu ziemi czy powodzi. Przeprowadzono eksterminację.

Zobacz wideo Izrael i Hamas doszły do porozumienia. Omawiamy warunki pokoju w Gazie

Ale dla wracających na północ Gazańczyków zawieszenie broni to nowy początek i światełko w tunelu. – Ludzie wiedzą, że stracili wszystko – ziemię, pieniądze, domy, nie mają nic. Ale bardzo chcą wrócić do miejsc, w których żyli, nawet jeśli mają żyć pod gołym niebem – powiedział Moeen Khodr, ojciec czwórki dzieci w rozmowie z australijskim nadawcą publicznym. – Jakbym się narodziła na nowo – cieszy się Palestynka Umm Mohammed Ali, z którą dziennikarze agencji Reutera rozmawiali w trakcie wędrówki wzdłuż brzegu Morza Śródziemnego. – Serce mi bije, myślałem, że nigdy nie wrócę. Niezależnie od tego, czy zawieszenie broni się utrzyma, czy nie, nie opuścimy już miasta Gaza, nawet jeśli Izrael naśle czołgi na każdego z nas, żadnych wysiedleń więcej – dodaje 50-letni urzędnik Osama.   

Worki oznaczone słowem „majhoul”

Wielu Palestyńczyków ma nadzieję na odbudowę domów i miast, ale czas zawieszenia broni to też czas żałoby. Oszczędne szacunki ministerstwa zdrowia mówią o ponad 47 tys. ofiar śmiertelnych, jednak eksperci są zgodni, że to zdecydowanie niedoszacowana liczba. Codziennie od dnia zawieszenia broni służby odnotowują od 50 do 120 odnalezionych ciał. 

13-letnia Aya al-Dabeh zginęła w mieście Gaza, w szkole, w której schroniła się jej rodzina. Dziewczynka poszła do łazienki piętro wyżej i została trafiona w klatkę piersiową przez snajpera. Rodzina pochowała ją za szkołą, ciało zawinięto w koc, by osłonić je od słońca i deszczu, w razie gdyby grób został rozkopany. Matka dziewczynki musiała uciekać z pozostałymi dziećmi, miała nadzieję, że prawdziwy pochówek urządzą jej, gdy nadejdzie pokój. Po zawieszeniu broni ktoś z krewnych poszedł sprawdzić miejsce za szkołą. Kości były na powierzchni, zupełnie porozrzucane. Krewni pozbierali szczątki i przekażą je matce. 

58-letnia Samira Alshaar opowiedziała agencji AP o poszukiwaniach ciała swojego syna Ibrahima. Jej młodszy syn z członkami służb gołymi rękami przekopywał fragmenty cementu i prętów zbrojeniowych przez trzy dni, robiąc przerwy tylko na modlitwę i sen. Gdy tracili nadzieję, ktoś zobaczył fragment niebieskiej piżamy Ibrahima, którą miał na sobie, gdy uciekano przed bombardowaniem. 37-latek cofnął się po koce. Chwilę później dom został trafiony i zawalił się. Samira Alshaar odczuwa ulgę, może pochować syna, oddać mu honor i mieć miejsce, gdzie będzie go opłakiwała. Wielu tej ulgi nie odczuje. 

W Rafah zorganizowano największe laboratorium, w którym ciała, sterty kości i przedmioty ułatwiające identyfikacje są pakowane w worki i oczekują na rozpoznanie. Na workach zapisuje się słowo „majhoul” – „nieznany”. W przypadku tych pozostałości, których nie uda się rozpoznać, być może kiedyś będzie można wykonać badania DNA, teraz zwyczajnie ich nie ma. Dr Ahmed Zuhair, który koordynuje wysiłki medyków, prosi o pomoc organizacje międzynarodowe. 

Pomocy potrzeba też przy wydobywaniu szczątków. Służby mówią o około 10 tysięcy osób zaginionych. Mogą być – żywi lub martwi – w izraelskich centrach zatrzymań, ale większość prawdopodobnie zginęła i pozostała pod gruzami lub została pogrzebana bez identyfikacji. Palestyńczycy dysponują tylko łopatami i trzema koparkami na całą Gazę.  – Potrzebujemy pomocy setek osób, które znają się na usuwaniu gruzu i tysiące dużych maszyn – mówi AP Zaher al-Wahidi, przedstawiciel służb medycznych. 

W minioną środę informowano o ciałach, które znaleziono po tym, jak deszcz podmył ziemię, w której płytko pogrzebano zmarłych. Fragmenty wykopują też wygłodniałe bezpańskie psy. Tam, gdzie nie widać ciał czy fragmentów ubrania, służby przeszukują gruzy na podstawie wskazówek rodziny lub podążają za zapachem śmierci – pisze BBC.

Strefa Gazy jak powojenna Warszawa

Zniszczenie miasta i zmagania z połaciami gruzu to temat Polakom, a warszawiakom zwłaszcza, znany bardzo dobrze. Po wojnie i dwóch powstaniach stolica była w takim stanie, że poważnie rozważano pozostawienie Starego Miasta w ruinie, jako symbolu tragedii II wojny światowej, przypomnienia o tym, do czego prowadzi nazizm. 

Ale warszawiacy podjęli decyzję nogami – tłumnie wracali do ruin miasta i własnym sumptem zaczęli remontować swoje domy, szukać zaginionych i chować bliskich. W tej ostatniej kwestii konieczne były jednak szeroko zakrojone działania. Powołano Komitet ds. Ekshumacji, który przez zaledwie trzy miesiące wykrył ponad 25 tys. grobów i kilkadziesiąt mogił zbiorowych. Ciała w całym mieście grzebano prowizorycznie, płytko pod ziemią, lub nie grzebano wcale. Znajdowano je w gruzach, w podwórkach i na skwerkach. Na nowo powstały Cmentarz Powstańców Warszawy zwieziono też prochy, m.in. ofiar rzezi Woli, łącznie jakieś 20 ton spopielonych ciał.

Poza Warszawą ekshumacje prowadzono też w otaczającym ją „pierścieniu śmierci”, czyli miejscowościach, w których Niemcy popełniali masowe zbrodnie, jak Laski czy Palmiry. Całkowita liczba szczątków odnalezionych w Warszawie i okolicy jest trudna do oszacowania. Dość powiedzieć, że na Cmentarzu Powstańców pochowanych zostało około 100 tys. osób.

Równocześnie z pierwszymi ekshumacjami odbywało się też heroiczne rozminowanie miasta i inwentaryzacja zniszczeń. Pracownicy Biura Odbudowy Stolicy – według legendy byli to ci, którzy mieli całe buty i mogli przemierzać zasypane gruzami ulice i posesje – zinwentaryzowali ok. 25 tysięcy budynków. 

Jak bardzo zniszczona była Warszawa?

Procent zniszczenia zabudowy stolicy – teoretycznie dosyć prosta rzecz do obliczenia na podstawie liczb z inwentaryzacji przeprowadzonej przez Biuro Odbudowy Stolicy – jest przedmiotem sporu. Najbardziej skrajny szacunek mówi o ponad 80 proc. zburzonej zabudowy. Ale już opracowany na polecenie Lecha Kaczyńskiego w 2004 roku monumentalny raport „Straty Warszawy 1939 – 1945” sugeruje, że określeń takich jak „ocean gruzów” i „morze ruin” używano raczej na potrzeby powojennej propagandy. „Zachowane akta Biura Odbudowy Stolicy nie pozostawiają żadnych wątpliwości – hitlerowcy nie zdążyli wykonać swojego zbrodniczego planu, czyli upodobnić całego obszaru Warszawy do terenu getta” – czytamy. Wiele zależy też od przyjętych kryteriów. Pierwsza inwentaryzacja BOS mówiła o 58 proc. całkowicie zniszczonej zabudowy lewobrzeżnej Warszawy i łącznie 75 proc. budynków całkiem zburzonych i tych zniszczonych w stopniu znacznym. Razem ze znacznie mniej zniszczoną Pragą zabudowy całkiem i częściowo zniszczonej było około 60 proc.

Wyjątkowo krytyczna wobec BOS publikacja przekonuje, że to właśnie Biuro dokonało ostatecznego zniszczenia. „Niektóre [kamienice] są jedynie nadpalone, a stan murów pozwala stwierdzić, że istniała możliwość stopniowego ratowania większości domów. Za Alejami Jerozolimskimi, na terenie Śródmieścia Południowego, wiele kwartałów zabudowy przetrwało w stanie wręcz nienaruszonym. Charakter centrum Warszawy – miasta z wyraźnym XIX-wiecznym klimatem, wieloma jeszcze wówczas istniejącymi pamiątkami historycznymi – można było uratować. Jak wiadomo, stało się inaczej. Poczynając od 1945 roku, Wydział Urbanistyki BOS przystąpił do metodycznego doburzania Warszawy, likwidując na znacznym obszarze piękno XIX-wiecznego miasta. Masowe wówczas wyburzenia warszawskich kamienic przypisano po wielu latach hitlerowcom, zawyżając w późniejszych statystykach procent całkowitego zniszczenia stolicy” – czytamy.

„Straty Warszawy” podają wiele bardzo szczegółowych danych – od powojennego stanu wodociągów, przez straty w zieleni miejskiej, dokładną kwerendę stanu posiadania miejskich i państwowych przedsiębiorstw, zniszczenie przemysłu, rzemiosła, aż po straty w wyposażeniu mieszkań, w sądach, komisariatach policji, pocztach i placówkach ochrony zdrowia. Wśród najważniejszych strat należy wymienić zmniejszenie zasobu mieszkaniowego z 654 tys. do 140 tys. izb i z 28 do 12 szpitali.

Autorzy oszacowali wartość zniszczeń na 21,9 mld złotych według wartości z 1939 roku, co przeliczyli na współczesną (na 2004 rok) wartość 54,6 mld dolarów. 

Pamiątka zniszczenia i fundament nowego życia

Szczególnym przypadkiem, obszarem niemal całkowicie zburzonym była dzielnica północna, w ogromnej większości zamieszkana przez ludność żydowską, którzy przed wojną stanowili niemal 1/3 wszystkich mieszkańców Warszawy. „Dzielnica północna była równoległą Warszawą, lub przynajmniej drugim Śródmieściem, odciętym kordonem różnic kulturowych, języka, niewiedzy, uprzedzeń. Miało nawet swoją Marszałkowską, czyli Nalewki – ulicę, która jak przekrój geologiczny pokazywała rozwarstwienie społeczne warszawskich Żydów” – pisał Grzegorz Piątek w książce „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949”. 

Na terenie dzielnicy żydowskiej naziści umieścili getto, które po deportacji większości mieszkańców do obozu w Treblince i powstaniu w getcie, zlikwidowano. Piątek opisuje to, o czym dziś mówi się rzadko – urbaniści byli zadowoleni z całkowitej destrukcji tej części miasta. Przytacza m.in. opinię Jana Chmielewskiego, autora koncepcji Warszawskiego Zespołu Miejskiego: „To naprawdę ulga dla urbanistów, którzy musieli przypatrywać się chaotycznemu, bezplanowemu rozwojowi tej dzielnicy”.

W miejscu dzielnicy północnej miał powstać nowy Muranów. „Ostatnią przeszkodą w budowie pierwszego wielkiego osiedla ‘najlepszego miasta świata’, polskiego modernistycznego raju na miejscu rzekomego piekła żydowskiej dzielnicy, były jej resztki. Niemcy dość skrupulatnie wyburzyli domu i – rękami niewolników – sprzątnęli gruz z ulic, ale go nie wywieźli” – pisze Piątek.

Wywożenie gruzu z Warszawy
Wywożenie gruzu z Warszawy Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna

Autorzy pierwszego planu Muranowa pisali o warstwie gruzu o wysokości 3-4 metrów, w sumie 1,5 mln metrów sześciennych. Kilka lat później Bohdan Lachert, który przejął projektowanie Muranowa, szacował, że gruzu było 3 mln metrów sześciennych. Jego zdaniem gdyby 10 tysięcy robotników wyposażyć w 420 wagonów i cztery lokomotywy wywożące gruz non stop z siedmiu ramp resztki dzielnicy północnej udałoby się usunąć w 3,5 roku.  Ostatecznie jednak większości gruzu nie wywieziono, zresztą z inicjatywy Lacherta. Część udało się odzyskać lub przerobić na gruzobeton, a reszta posłużyła do usypania wzniesienia, na którym postawiono bloki. „Gruz, pamiątka zniszczenia, stawał się więc fundamentem nowego życia” – czytamy w „Najlepszym mieście świata”. 

Zgruzowstanie Warszawy

Publikacja „Zgruzowstanie Warszawy. Historia przemiany gruzów w architekturę powojennej stolicy” na podstawie danych Biura Odbudowy Stolicy podaje, że w całym mieście zalegało 22 mln metrów sześciennych gruzu, a w kolejnych latach doszło jeszcze 5 mln z powojennych rozbiórek. W szacunkach dotyczących Strefy Gazy ilość gruzu podawana jest w tonach. Szacuje się, że metr sześcienny gruzu ceglanego waży około dwóch ton, więc można przyjąć, że w Warszawie zalegały 54 mln ton ruin. Niemal tyle samo, ile dziś w palestyńskiej enklawie. 

Wewnątrz Instytutu Badań Budownictwa BOS powstała Komisja Gruzowa, która oszacowała, że w skład rumowiska wchodzi po 1/3 cegieł i połówek, czystego gruzu i zanieczyszczonego gruzu z miałem. „Z porcji czystego gruzu można było uzyskać kruszywa i piaski gruzowe. Dzięki wymieszaniu tych komponentów z wodą i cementem, w odpowiednich proporcjach, powstawał beton. Gruzobeton nie był materiałem konstrukcyjnym. Jednak sprawdzał się w prefabrykacji pustaków, które z powodzeniem zastępowały tradycyjne cegły, a także elementy stropowe i dachowe (przed wojną drewniane lub ceglano-stalowe)” – opisano w „Zgruzowstaniu Warszawy”. 

Ministerstwo Odbudowy w zamian za węgiel otrzymało od Szwajcarii maszyny do przeróbki gruzu na pustaki gruzobetonowe. Maszyna najpierw rozdrabniała gruz i sortowała go, a następnie w betoniarce mieszano gruz z cementem i wodą, a na koniec mieszaninę wlewano w formy i wibrowano na maszynie, aż do uzyskania gruzobetonowych pustaków.  

Produkcja gruzobetonu Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna

Gruzobetonu użyto na Muranowie, na osiedlach Koło II i Praga I, ale też przy budowie prestiżowych i ważnych z punktu widzenia propagandy budynkach, m.in. siedzibie PZPR oraz Ministerstwie Przemysłu i Handlu.

350 lat odbudowy w izolacji

Poza uniesionym Muranowem z warszawskiego gruzu stworzono też cztery wielkie usypiska – Kopiec Szczęśliwicki (44 m), Kopiec Powstania Warszawskiego (31 m), Kopiec Moczydłowski (22,5 m) i jeszcze jeden w okolicy ul. Krasińskiego, który obecnie nie istnieje. Gruzem wyregulowano też 361 km Wisły, a na odcinku warszawskim wyrównano poziom wody za pomocą „poduszek” z gruzu, faszyny i palików. Jeszcze kilka lat później warszawskiego gruzu użyto do usypania korony Stadionu Dziesięciolecia.

W akcji gruzowej brało udział wojsko, brygady pracy, junacy, studenci, zakłady pracy, wolontariusze, a nawet grupy z NRD, ZSRR i Jugosławii. Za datę kończącą odbudowę miasta oficjalnie uznano 1965 rok, ale już pięć lat po wojnie Warszawa była miastem. Z zaledwie 162 tys. mieszkańców na koniec 1944 roku (w większości na prawym brzegu) rozrosła się do ponad 800 tys. w 1950 roku, a kolejne pięć lat później liczba ludności przekroczyła milion. 

Odgruzowanie Warszawy Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna

Palestyńczycy też wracają do swoich opustoszałych miast, też powoli odgruzowują swoje posesje i chowają zmarłych. Ale Strefa Gazy od 2007 roku pozostaje w całkowitej izolacji i zdaniem ONZ jeśli nie zostanie odblokowany przepływ ludzi i dóbr odbudowa enklawy zajmie 350 lat. A jakakolwiek odbudowa odbędzie się tylko wtedy, jeśli nie zostanie wdrożony w życie zbieżny z pomysłami największych izraelskich radykałów plan Donalda Trumpa – pozbycia się wszystkich Palestyńczyków ze Strefy Gazy i wysłania ich do Egiptu i Jordanii. 

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version