Wczorajsze dane o inflacji z USA wywołały podwyższoną zmienność na rynku. Otrzymaliśmy kilka zaskoczeń, ale skala ich była na tyle mała, że na koniec dnia niewidoczna była zmiana wartości USD czy indeksów z Wall Street. Rentowności amerykańskich obligacji zyskały tuż po danych, po czym dynamicznie spadały w kolejnych godzinach. Rynek wciąż zakłada, że marcowa obniżka stóp przez Fed jest wysoce prawdopodobna.
Inflacja w USA nie zaskoczyła
Przyjrzyjmy się liczbom z bliska. Wyniki nie były przełomowe, lekko odbiegały od konsensusu rynkowego. Ceny konsumpcyjne w Stanach Zjednoczonych wzrosły w grudniu o 0,3 proc. w porównaniu z listopadem, mowa tu o wskaźniku CPI zasadniczym, jak i z wyłączeniem zmiennych cen energii i żywności. Wskaźnik rok do roku wzrósł z 3,1 proc., do 3,4 proc. (prognoza 3,2 proc.) a „core” spadł z 4,0 proc. do 3,9 proc. Zakładano tu zniżkę do 3,8 proc.
Ogólny trend umiarkowanego spadku inflacji nie uległ zmianie. Świadczy o tym przede wszystkim wskaźnik bazowy. Nadal stosunkowo silnie rosną przede wszystkim ceny usług, na które duży wpływ mają koszty wynagrodzeń.
Dla Rezerwy Federalnej ważne jest to, że ostatni etap przywracania inflacji do celu wydaje się być trudniejszy. Moim zdaniem Fed nie obniży stóp procentowych w marcu, jak oczekuje tego rynek, ale dopiero w maju lub czerwcu.
Kursy walut
Reakcja rynkowa nie była jednoznaczna. Dolar na początku zyskał na wartości, ale w kolejnych godzinach oddał cały wypracowany zysk. EURUSD dziś rano wciąż jest powyżej 1,0950. Indeksy z Wall Street ostatecznie zamknęły dzień w okolicy poziomów otwarcia. Rentowności długu USA wzrosły, po czym dynamicznie spadły i zbliżyły się do minimów wyznaczonych pod koniec minionego roku.
Na dziś zaplanowany jest odczyt inflacji producenckiej w USA. Głos zabierze – zaliczany do obozu „jastrzebi” – Neel Kashakari z Fed.