W Stanach Zjednoczonych i Ukrainie zarówno media, jak i kręgi dyplomatyczne w ostatnich dniach huczały o możliwym jeszcze w tym tygodniu spotkaniu na szczycie pomiędzy Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim. Data nie została sprecyzowana, ale do rozmów miało dojść w Waszyngtonie, jako że amerykański prezydent jednoznacznie wykluczył możliwość swojej wizyty w Kijowie. 

Miało, bo w ostatniej chwili Trump poinformował, że… wysłał do Kijowa swojego sekretarza skarbu Scotta Bessenta. „Ta Wojna musi się wkrótce zakończyć – Za dużo Śmierci i Zniszczenia. Stany Zjednoczone wydały miliardy dolarów na całym świecie, nie mając nic do pokazania. Gdy Ameryka jest silna, świat jest w pokoju” – napisał na swoim portalu społecznościowym Truth Social. Bessent jest pierwszym przedstawicielem administracji Trumpa, który odwiedzi Ukrainę

Czy wobec tego do spotkania amerykańskiego i ukraińskiego prezydenta nie dojdzie? Tego nie można jeszcze przesądzać, ale szanse, że odbędzie się ono w tym tygodniu poważnie zmalały. Spotkanie obu przywódców jest o tyle ważne, że miało na nim dojść do zawarcia długo wyczekiwanego „dealu” pomiędzy Trumpem i Zełenskim. Dealu, od którego będzie zależeć przyszłość Ukrainy i dalsze losy wojny z Rosją. Nie bez powodu właśnie o tym porozumieniu każdy z polityków mówił od kilku dni w ramach swojego tournée po mediach. Teraz negocjacje obu prezydentów być może sfinalizuje wspomniany Bessent.

Wojna w Ukrainie. Plan USA „wyciekł” do mediów?

Pikanterii spekulacjom o ustaleniach obu prezydentów dodały informacje agencji Bloomberg, która, powołując się na swoich informatorów, przedstawiła elementy przygotowywanego w Waszyngtonie planu pokojowego. Według amerykańskich dziennikarzy zakładałby on m.in. nadanie okupowanym przez Rosję terenom nieokreślonego statusu, co „zamroziłoby” konflikt, a także zapewnienie Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, które chroniłyby ją przed ponownym atakiem ze strony Rosji. W tym scenariuszu Ukraina musiałaby również zrezygnować z akcesji do NATO, ale nadal mogłaby starać się o wejście do Unii Europejskiej.

Z doniesień Bloomberga wynikało, że za prezentację planu odpowiada emerytowany generał Keith Kellogg, specjalny wysłannik Białego Domu ds. wojny rosyjsko-ukraińskiej. Kellogg ustalenia miał zaprezentować podczas odbywającej się w dniach 14-16 lutego Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

Kiedy jednak informacje o nowym pomyśle na zakończenie wojny ujrzały światło dzienne, Kellogg szybko odciął się od publikacji Bloomberga. Chociaż były wojskowy przyznał, że pojawi się w Monachium, to zapowiedział też, że w stolicy Bawarii nie dojdzie do prezentacji planu zakończenia trwającego już niemal trzy lata konfliktu. – W ogóle nie rozmawiałem o tym z mediami. Osobą, która przedstawi plan pokojowy, jest prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump – uciął spekulacje Kellogg.

Nie wiadomo natomiast, jak na tak sformułowaną propozycję zareagowałby Kreml. Dla Władimira Putina warunkiem rozmów pokojowych jest nie tylko utrzymanie zdobyczy terytorialnych, ale również rozbrojenie Ukrainy i porzucenie przez nią aspiracji do członkostwa w Unii Europejskiej i NATO. Oficjalnie Moskwa zapewnia, że jest gotowa do rozmów pokojowych, ale dotychczas odrzucała przedstawiane przez otoczenie Trumpa warunki zakończenia wojny. 

Obecna propozycja również wydaje się niezadowalająca z punktu widzenia Kremla. W wywiadzie dla dziennika „New York Post” amerykański prezydent przyznał, że rozmawiał niedawno telefonicznie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem i że również Putinowi zależy na zakończeniu wojny. Bez odpowiedzi pozostaje natomiast pytanie: czy Putin zechce przystać na proponowane przez Trumpa warunki.

Waszyngton podpadł Europie. Plan pokojowy na stand-by

Na tym jednak historia się nie kończy, bo po kilku dniach od publikacji Bloomberga nastąpił jeszcze jeden zwrot akcji. Gdy europejskie stolice dowiedziały się, że zostały pominięte w kwestii przygotowania planu, amerykańska administracja musiała szybko udobruchać sojuszników z NATO. Jak podał brytyjski dziennik „The Telegraph”, Waszyngton chce wstrzymać się z ogłoszeniem planu. 

Amerykanie pomogli nam najbardziej, dlatego powinni zarobić najwięcej. Powinni mieć ten priorytet i będą go mieć. Także o tym chciałbym porozmawiać z prezydentem Trumpem

~ Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla agencji Reutera

„Wysłannik amerykańskiego prezydenta ds. Ukrainy obiecał odbyć indywidualne spotkania z sojusznikami z NATO, zanim prace nad zmierzającym do zakończenia wojny planem zostaną sfinalizowane” – czytamy w artykule.

Gazeta podkreśla też, że „europejskie kraje, które rozmawiały z Kelloggiem, zostały zapewnione, że Waszyngtonowi zależy na wzmocnieniu pozycji Ukrainy w jakichkolwiek przyszłych negocjacjach pokojowych z Rosją”. Jednocześnie „The Telegraph” podaje, że Kellogg ma przedstawić w Monachium zręby wspomnianych rozwiązań. Najprawdopodobniej będzie to zapewnienie o dalszym wsparciu militarnym Ukrainy w zamian za dostęp do ukraińskich złóż metali ziem rzadkich.

Trump chce dealu. Zełenski: OK, dobijmy go!

Tu dochodzimy do drugiej kwestii – równie ważnej, a być może nawet ważniejszej niż sam plan pokojowy dla Ukrainy. Wspomniany dostęp Stanów Zjednoczonych do ukraińskich złóż metali ziem rzadkich wydaje się być długo poszukiwanym przez Kijów kluczem do serca, a bardziej biznesowej logiki, Donalda Trumpa.

Co ciekawe, propozycja udzielenia Amerykanom dostępu do strategicznie ważnych metali i minerałów po raz pierwszy padła już jesienią ubiegłego roku, kiedy administracja Zełenskiego omawiała swój „plan dla zwycięstwa” najpierw z administracją Joe Bidena, a potem z otoczeniem Trumpa. Wtedy nie przebiła się jednak w mediach, bo na pierwszy plan wyszły kwestie zwiększenia militarnego i finansowego wsparcia Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy, co nie spodobało się politykom w Waszyngtonie.

Generał Keith Kellogg, specjalny wysłannik Białego Domu ds. Ukrainy i Rosji/Drew Angerer / GETTY IMAGES NORTH AMERICA/AFP

Teraz klimat jest już zupełnie inny. W Białym Domu Bidena zastąpił Trump, sytuacja Ukrainy na froncie uległa pogorszeniu, a jeśli chodzi o rozmowy pokojowe, to nie towarzyszy im już pytanie „czy”, ale „kiedy” i „jak”. Co więcej, złożona jesienią i odkurzona w ostatnich tygodniach propozycja ukraińskich władz zdaje się bardzo podobać Trumpowi i jego współpracownikom.

– Powiedziałem im (Ukrainie – przyp. red.), że chcę metali ziem rzadkich o równowartości 500 mld dol. Co więcej, oni wstępnie się na to zgodzili, żebyśmy przynajmniej nie czuli się głupio – powiedział Trump w wyemitowanym 10 lutego wywiadzie dla telewizji Fox News. – Jeśli tego nie zrobimy, to będziemy głupi. Powiedziałem im wprost: musimy coś dostać, nie możemy dalej wyrzucać pieniędzy – podkreślił Trump.

Wydawałoby się, że żądanie 500 mld dol. w strategicznie ważnych złożach będzie dla Ukrainy „propozycją” nie do przyjęcia. Nic bardziej mylnego. Kilkadziesiąt godzin przed emisją rozmowy Trumpa w Fox News, ukazał się wywiad Wołodymyra Zełenskiego dla agencji Reutera, w którym ukraiński prezydent dał zielone światło na pomysł Trumpa. – Jeśli rozmawiamy o dealu, dobijmy go, jesteśmy absolutnie za – krótko skwitował Zełenski, podkreślając, że fundamentem jakiegokolwiek porozumienia muszą być gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony Zachodu.

Wojna w Ukrainie. Strategiczny biznes za 12 bln dolarów

Żeby lepiej zrozumieć, o co toczy się gra, kilka słów wyjaśnienia na temat tzw. metali ziem rzadkich (z ang. REE – raw-earth elements). To rodzina 17 pierwiastków chemicznych z rodziny skandowców (skand i itr) i lantanowców (lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb i lutet). Mają szerokie zastosowanie zarówno w nowych technologiach, jak i wojskowości czy przemyśle kosmicznym. Są niezastąpione m.in. w takich produktach jak laptopy, smartfony, dyski twarde, lasery, samochody elektryczne i hybrydowe, silniki lotnicze czy turbiny wiatrowe.

Chociaż obrót metalami ziem rzadkich ilościowo nie umywa się do obrotu chociażby ropą naftową czy gazem, to ze świecą szukać nowoczesnych technologii, do których wspomniane 17 pierwiastków nie byłoby potrzebnych. A problem z nimi jest dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, zazwyczaj występują w niewielkich ilościach, natomiast ich wydobycie jest kosztowne zarówno finansowo, jak i środowiskowo. Po drugie, pozycję hegemona w dostępie do metali ziem rzadkich mają od lat Chiny, które odpowiadają za mniej więcej 70 proc. wydobycia i 80 proc. przetwórstwa REE.

Powiedziałem im (Ukrainie – przyp. red.), że chcę metali ziem rzadkich o równowartości 500 mld dol. Co więcej, oni wstępnie się na to zgodzili, żebyśmy przynajmniej nie czuli się głupio. (…) Powiedziałem im wprost: musimy coś dostać, nie możemy dalej wyrzucać pieniędzy

~ Donald Trump w wywiadzie dla Fox News

Ukraina, która sama nie ma środków i technologii do zajęcia poczesnego miejsca w hierarchii dysponentów REE, ma jednak złoża, które mogą wstrząsnąć światowym układem sił, jeśli chodzi o metale ziem rzadkich. Według Instytutu Geologii, na którego szacunki powołuje się Reuters, w Ukrainie znajdują się złoża lantanu, ceru, neodymu, erbu, itru, a także skandu.

Na metalach ziem rzadkich zasoby naturalne Ukrainy się nie kończą. Są jeszcze tzw. surowce krytyczne, czyli surowce kluczowe dla funkcjonowania gospodarki, a jednocześnie cechujące się zagrożoną podażą. Amerykańska Służba Geologiczna (USGS) szacuje ich liczbę na 50, Unia Europejska – na 34. W ocenie brukselskich urzędników na Ukrainie znajdują się złoża 22 z 34 wspomnianych surowców.

Prezydent Wołodymyr Zełenski zapewnił już, że jego kraj posiada największe w Europie rezerwy tytanu i uranu. Światowe Forum Ekonomiczne szacuje ponadto, że Ukraina może być kluczowym dostawcą litu, berylu, manganu, galu, cyrkonu, grafitu, apatytu, fluorytu i niklu. Tylko potwierdzone rezerwy litu, zwanego też „białym złotem, są największe na Starym Kontynencie i wynoszą – w ocenie ukraińskiej Państwowej Służby Geologicznej – 500 tys. ton. Z kolei ukraińskie złoża grafitu odpowiadają za 20 proc. światowych rezerw tego minerału.

Prezydenci Ukrainy i Stanów Zjednoczonych: Wołodymyr Zełeski i Donald Trump

Prezydenci Ukrainy i Stanów Zjednoczonych: Wołodymyr Zełeski i Donald Trump/Abaca/East News

Łączna wartość ukraińskich złóż surowców krytycznych to mniej więcej 12 bln dol. Ich wpuszczenie na światowy rynek mogłoby wywrócić obecny układ sił, jeśli chodzi o dostęp do najbardziej pożądanych przez nowoczesne technologie surowców.

I na to właśnie liczy Donald Trump. Dostęp do ukraińskich złóż to dla niego nie tylko polityczny Święty Graal – daje wyborcom obiecane świetne deale i pomnaża bogactwo Ameryki – ale także wielka szansa na uniezależnienie Stanów Zjednoczonych od Chin w kwestii metali ziem rzadkich. Chociaż Amerykanie mają także swoje złoża, to w obliczu nadchodzącej wojny handlowej z Państwem Środka daleko idąca zależność ich gospodarki od dostaw z Chin mogłaby okazać się śmiertelnie groźna dla rozwoju gospodarczego i postępu technologicznego.

Próbkę szkód, jakie może wyrządzić im Pekin, już zresztą otrzymali, kiedy na początku grudnia Chiny zakazały eksportu niektórych surowców krytycznych: galu, germanu i antymonu. To pierwiastki „podwójnego zastosowania”, kluczowe w produkcji m.in. półprzewodników czy pocisków artyleryjskich. Ruch Pekinu był bezpośrednią odpowiedzią na restrykcje eksportowe wymierzone przez Waszyngton w chiński przemysł półprzewodników.

Intencje Amerykanów są zatem jasne. Swoje cele ma też jednak prezydent Zełenski, który liczy, że zarzucając na Trumpa tak kuszącą przynętę, namówi go na odbicie z rąk Rosji możliwie największej części zagrabionych przez Kreml ukraińskich terytoriów. Jak przyznał w wywiadzie dla Reutersa, Rosja kontroluje obecnie niespełna 20 proc. ukraińskich złóż minerałów, ale aż połowę złóż metali ziem rzadkich. Ukraiński prezydent straszy Waszyngton tym, że jeśli Kreml zacznie je wydobywać i przetwarzać, może je później udostępnić albo sprzedać swoim sojusznikom z Iranu i Korei Północnej, co mocno naruszałoby amerykańskiej interesy.

– Musimy powstrzymać Putina i ochronić to, co mamy – zwłaszcza bardzo bogaty obwód dniepropietrowski i centralną Ukrainę – apelował w rozmowie z Reutersem Zełenski. Waszyngtonowi złożył natomiast obietnicę: – Amerykanie pomogli nam najbardziej, dlatego powinni zarobić najwięcej. Powinni mieć ten priorytet i będą go mieć. Także o tym chciałbym porozmawiać z prezydentem Trumpem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version