Co powiedział Robert Wilkie: Amerykański polityk w rozmowie z radiem BBC Four podkreślił, że nowa administracja Stanów Zjednoczonych „zagrozi rosyjskiemu sektorowi paliwowemu„. W ten sposób chce zmusić Władimira Putina do zawarcia porozumienia w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie. Jeśli Rosja tego nie zrobi, to USA zwiększą dostawy ropy naftowej na światowy rynek przy jednoczesnym obniżeniu jej ceny do 40 dolarów za baryłkę. – Obecność Stanów Zjednoczonych na światowym rynku ropy spowoduje spadek cen i doprowadzi rosyjską gospodarkę do bankructwa. Wywrze to niesamowitą presję na gospodarkę wojenną Putina – wyjaśnił.
Jak oceniają to eksperci: Michael Mulroy, były urzędnik w Departamencie Obrony USA, w rozmowie z „The i Paper”, stwierdził, że plany wymierzone w rosyjską energetykę są „logicznym krokiem„. – Jak powiedział senator John McCain, Rosja jest zasadniczo armią ze stacją benzynową – dodał. Podkreślił też, że ten ruch byłby zgodny z linią wyznaczoną przez nową administrację, ponieważ „zakończyłby wojnę i zwiększył produkcję energii w Stanach Zjednoczonych”.
Inny głos: Bardziej sceptycznie podchodzi do tego pomysłu Anton Barbashin, analityk i dyrektor redakcyjny portalu Riddle. – Aby (USA – red.) mogło zalać rynek, musiałoby powstrzymać się od twardego stanowiska wobec Iranu, a może nawet pozwolić Wenezueli na zniesienie sankcji. Będzie to jednak korzystne dla Chin, ponieważ są one głównym importerem energii, a tego Trump nie chce. Aby załamać rosyjską gospodarkę, Trump będzie musiał przeprowadzić totalną wojnę gospodarczą i nie będzie łatwo przekonać resztę świata do wzięcia w niej udziału – ale z pewnością może zwiększyć koszty dla rosyjskiej gospodarki – ocenił.
Przeczytaj także: Rosja odpowiedziała na ultimatum Donalda Trumpa. „Czekamy na sygnały”
Źródła: BBC Four, The i Paper