Prezydent Andrzej Duda zdecydował o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Argumentując swoją decyzję, nazwał „kompromitacją” wyrok sądu w sprawie polityków PiS. – Apeluję o odrobinę przyzwoitości w kompromitującej sytuacji, w jakiej znalazło się polskie państwo, kiedy ci, którzy realizują interesy tego państwa, walcząc z korupcją, znajdują się w więzieniu” – mówił prezydent.
Innego zdania byli m.in. przedstawiciele koalicji rządowej, którzy podkreślali słuszność decyzji sądu, przypominając, że byli szefowie CBA zostali skazani za nadużycia i przekroczenie uprawnień podczas tzw. afery gruntowej.
W związku z sytuacją w sieci pojawiły się liczne artykuły przypominające, że poprzedni prezydenci Polski również wielokrotnie korzystali z prawa łaski, także w głośnych i kontrowersyjnych sprawach. Takim przykładem jest m.in. sytuacja z 1993 roku, gdy ówczesna głowa państwa – Lech Wałęsa – ułaskawił jednego z liderów mafii pruszkowskiej Andrzeja Zielińskiego, pseudonim „Słowik”. Akt łaski dotyczył wyroku wobec gangstera z 1987 roku, gdy został skazany za udział w kradzieżach i rozbojach.
Lech Wałęsa ułaskawił ganstera. Tłumaczy się
Lech Wałęsa zdecydował odnieść się do publikacji w mediach, dając do zrozumienia, że nie chce, by porównywać jego decyzję z tą podjętą przez prezydenta Dudę względem Kamińskiego i Wąsika. „Ja uniewinniłem 'Słowika’, bo wstawili się za nim wiarygodni – przede wszystkim wtedy – księża. Musiałem komuś wierzyć, 'Słowika’ nie znałem”.
Były prezydent dodał, że „Słowik” w czasie ułaskawienia „był małym przestępcą”. „Nie przewidziałem, że po latach stanie się wielkim przestępcą. Nie zrozumiał mojej łaski i marnie skończył”.
Wałęsa dodał, że nie uczestniczył w procederze, do którego miało dojść w związku ze sprawą gangstera – „nie otrzymał za ułaskawienie żadnych pieniędzy”. Bliscy współpracownicy byłego prezydenta rzekomo mieli przyjąć łapówkę za to, by doprowadzić do uwolnienia „Słowika” i podsunąć Wałęsie dokumenty do podpisu.