„Harcerze” z PiS na wojnie z „Kurą”. „Poczuli krew, widzą, że prezes jest słaby” [KULISY]

Frakcja Morawieckiego chce wyrzucić Jacka Kurskiego z PiS. Po stronie Kurskiego staje część starych działaczy, a wszystkie bitwy, o których mówił były premier, teraz toczą się nie na terytorium politycznych wrogów, a wewnątrz partii.

  • Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”

Cicha noc w PiS wydaje się w tej chwili niemożliwa. Niezależnie od tego, co mówi prezes, jak bardzo przekonuje i prosi, frakcje rzucają się sobie do gardeł. Ludzie Morawieckiego postanowili wygrać za wszelką cenę.

— Przecież teraz to oni rozkręcają aferę — komentuje polityk stojący trochę z boku tego konfliktu. — Prezes prosił, żeby uspokoić atmosferę, wydał „Kurze” [Jackowi Kurskiemu — przyp. red] polecenie usunięcia tweeta, a ci teraz będą podpisy zbierać — mówi.

Chodzi o inicjatywę, publiczną dodajmy, zbierania podpisów pod usunięciem Jacka Kurskiego z PiS. Nie do końca jest jasne, gdzie te podpisy są zbierane, ale niezwykle oczywiste jest, co chcą osiągnąć „harcerze”.

x.com

— Trochę się panowie rozbrykali — mówi jeden z doświadczonych polityków PiS i dodaje, że takie akcje są obliczone już tylko na zirytowanie prezesa. — Dla mnie oczywiste jest, że chcą docisnąć prezesa, ale to jest krok za daleko — mówi.

Rzeczywiście akcja Waldemara Budy wygląda na ruch przeciwko prezesowi. Nie można przypuszczać, że ktoś, kto jest członkiem PiS od ponad dekady, nie wie, jak podejmowane są w partii takie decyzje. Nigdy, nikt nie wyleciał z partii wbrew woli prezesa i bez jego wiedzy. Kiedy raz Joanna Lichocka i Krzysztof Czabański chcieli odwołać Kurskiego z fotela prezesa TVP bez akceptacji Nowogrodzkiej, następnego dnia musieli udawać, że w ogóle nigdy takiego pomysłu nie było. I tak to działa od zawsze. Jeśli Buda wychodzi ze swoim pomysłem na X, to znaczy, że chce przycisnąć prezesa do ściany i powiedzieć mu „teraz prezesie musisz coś z tym zrobić”.

— No, chyba że kompletnie zwariował. Zwłaszcza że Waldek nie ma załatwionej swojej sprawy. Jeszcze przed chwilą był jedną nogą poza partią, składki ma niepopłacone i ten wniosek jeszcze może wrócić — dywaguje polityk PiS.

Waldemar Buda doczekał się wniosku o usunięcie z PiS z rodzimej, łódzkiej komórki partyjnej. Sam miał poinformować media, że powodem było jego wystąpienie na Igrzyskach Wolności, a jak się potem okazało, wniosek mówił o niezapłaconych składkach. Najwyraźniej Waldemar Buda poczuł się bezpiecznie.

— Szczerze pani powiem, że nie mam pojęcia, o co chodzi — rozkłada bezradnie ręce nasz rozmówca z PiS.

— Są dwie opcje. Jedna, że oni naprawdę grają na aferę i chcą, żeby ich wszystkich z PiS wywalić. Druga, że poczuli krew, widzą, że prezes jest teraz bardzo słaby i chcą wyszarpać, ile się da, bo boją się, że prezes odzyska siły i będzie po nich — mówi.

Frakcja Morawieckiego miała się zorientować, że prezes jest skłonny do ustępstw i można go dociskać, gdy Jarosław Kaczyński w końcu porozmawiał z Morawieckim. Rozmowa miała być całkiem przyjemna i bez emocji wzbudzanych przez partyjną konkurencję byłego premiera. Były szef rządu przekonał prezesa, że on i jego frakcja są potrzebni partii, bo nie da się iść tylko na prawo, a żeby wygrać wybory i myśleć o stworzeniu rządu potrzebne będzie też bardziej centrowe skrzydło. Po tej rozmowie Kaczyński kazał Kurskiemu usunąć wpis na X. Ale harcerze postanowili iść dalej.

Ryszard Terlecki złapany przez dziennikarzy po wigilii u Morawieckiego mówi wprost, że problemem nie jest Kurski, tylko „maślarze”. Przypomnijmy „maślarze” to frakcja Przemysława Czarnka, Tobiasza Bocheńskiego i Patryka Jakiego, ze wsparciem równie wiernych, jak Terlecki towarzyszy prezesa Jacka Sasina czy Mariusza Błaszczaka. Zdaniem sporej części PiS bowiem Kurski w swojej szarży został wsparty przez „maślarzy”, a być może nawet przez nich podpuszczony.

— Jakbym miał obstawiać to, że to sam Morawiecki Kurskiego podpuścił — śmieje się jeden z polityków PiS obserwujący tę walkę.

— Przecież „maślarze” teraz mają twarz „Kury”, a to nie jest najlepsza twarz w naszym obozie. Co się pani dziwi? Trzeba popatrzeć, chociażby na wynik wyborów. Nasz wyborca „Kury” nie kocha, partia „Kury” nie kocha, tylko prezes czasem „Kurę” kocha — podsumowuje nasz rozmówca.

Jacek Kurski nie dał rady wejść do Parlamentu Europejskiego, chociaż miał drugie miejsce na liście za Adamem Bielanem. A Jacek Ozdoba z piątego miejsca dał radę. Dlatego część partii uważa, że naciski w sprawie Kurskiego mają sens, bo jeszcze mocniej sklejają „maślarzy” z byłym prezesem TVP.

— Proszę pamiętać, że to w tej chwili są tylko przegrupowania wojska — przekonuje nasz rozmówca: — Liczenie, rozstawianie armii, na razie to tylko manewry.

Ale niektórzy są przekonani, że prezes nigdy nie dopuściłby do takiego chaosu i publicznego prania partyjnych brudów. Że coś musiało wymknąć się spod kontroli albo że cała ta historia od początku była przez prezesa zaplanowana. Świadczyć ma o tym obecność Terleckiego w jednej frakcji i Sasina w drugiej. Gdyby nie były to oczy i uszy prezesa po obu stronach wewnętrznej barykady to oznaczałoby, że rzeczywiście w PiS dzieje się coś bardzo dziwnego.

Tylko że kłótnie i awantury wewnątrz partii zawsze kosztują ją poparcie. Wyborcy chcą formacji zwartej, która strzela do przeciwników, a nie do siebie nawzajem. Każde takie zamieszanie to potencjalna strata w sondażach. Prezes przez lata prowadził wewnątrz PiS „politykę zarządzania chaosem” i ona doskonale mu się sprawdzała. Napuszczał na siebie frakcje i ich liderów, potem jednych nagradzał, innych karał, godził zwaśnione strony i doprowadzał do sytuacji, w której tylko on jeden jest w stanie tą skłóconą wewnętrznie formacją zarządzać.

Teraz jest jednak inaczej. Frakcja Morawieckiego wygląda, jakby powiedziała sobie „no ileż można” i postanowiła tym razem rozegrać prezesa, nie odstawiając nogi. Ale „maślarze” na pewno się przegrupują i ruszą z kolejną szarżą.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version