Jarosław Kaczyński spotkał się w niedzielę 28 stycznia z sympatykami PiS w Kielcach. W pewnym momencie polityk rozpoczął wątek obronności Polski. Natomiast chwilę później zakpił z ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Jarosław Kaczyński: Jakby tu wpadł, to nie daj panie Boże, co by się działo
– Nowa władza daje tam pana Kosiniaka-Kamysza. Można powiedzieć tygrys. Wy się śmiejecie, a to groźne zwierzę. Wiecie, ile ważył największy upolowany tygrys? 485 kilogramów, prawie pół tony. Jakby tu wpadł, to nie daj panie Boże, co by się działo. Czyli można powiedzieć, wybór bardzo celny. Tygrysy są groźne, ale czy tygryski są groźne? – zapytał Jarosław Kaczyński. – Nie jestem taki zupełnie pewien, że są takie groźne – stwierdził.
Jarosław Kaczyński nawiązał w swojej wypowiedzi do kampanii wyborczej w 2020 roku, kiedy Kosiniak-Kamysz ubiegał się o stanowisko prezydenta. Jak pisaliśmy w Gazeta.pl podczas jednego ze spotkań, polityka zapowiedziała jego żona Paulina Kosiniak-Kamysz. – Chodź tygrysie, scena jest twoja – powiedziała.
Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiedział Kaczyńskiemu. „Będzie ciekawie”
Tego samego dnia Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiedział prezesowi PiS na portalu X. „Panie prezesie Kaczyński, przyjmując ustawę o obronie Ojczyzny, nie wdrożyliście 18 aktów wykonawczych, by mogła ona w pełni funkcjonować. Audyt trwa i z największą starannością opowiemy panu, jaki bałagan zostawili pana koledzy w zakresie obronności. Będzie ciekawie. Cierpliwości” – napisał minister obrony narodowej.
Słowa ministra wywołały reakcję jego poprzednika Mariusza Błaszczaka. „Ustawa o obronie Ojczyzny przewidywała 174 rozporządzenia wykonawcze, z czego 156 zostało wydanych. Pozostałe 18 czeka na Pana podpis. Gdyby zaczął pan się zajmować sprawami Wojska Polskiego, a nie festynami Owsiaka i telefonem zaufania, już dawno zaczęłyby obowiązywać. Weźcie się w końcu do roboty” – napisał polityk PiS.