Wiele osób oburzyło się dlatego, że Sławomir Mentzen w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Stanowskiemu powiedział, że gwałt to „nieprzyjemność”. Faktycznie, z punktu widzenia zgwałconej kobiety, którą pan Sławek następnie chciałby zgwałcić powtórnie i niejako systemowo, poprzez całkowity zakaz aborcji, i słowa, i idące za nimi konsekwencje są pod każdym względem niedopuszczalne. Ale pan Sławek nie mówił przecież do kobiet. Wywiad w Kanale Zero był po to, żeby utwardzić utwardzonych. Chodziło o zabetonowanie własnej męskiej bańki.
Kulisy pałacu
Foto: Newsweek
Nie pytam więc, niczym zdezorientowany sufler, który nie mogąc nadążyć za tym, jak niepamiętający tekstu aktor zmyśla, łapie się za głowę i jęczy „co on gada?”, ale zastanawiam się, do kogo on to gada, kto go słucha, kto na niego zagłosuje wbrew tym wszystkim lewaczkom feministkom. Z perspektywy statystycznego wyborcy Mentzena, wszystko siedzi na miejscu i wpisuje się w bardzo dobrze skonstruowany obraz świata, koherentny jak fryzury na marszu niepodległości, spójny jak pizza z ananasem, konkretny, chłopacki i słuszny, że nie ma nic w kosmosie bardziej słusznego.
To samo z wyższymi studiami, które w „idealnym świecie” pana Sławka miałyby być płatne. Nic nas tak przecież nie wkurza jak płacenie podatków. A zwłaszcza podatków, idących potem na wykształcenie innych, głównie kobiet (według Biuletynu gov.pl. w 2022 r. w Polsce wyższe wykształcenie miało 50,1 proc. kobiet i 31,2 proc. mężczyzn, zaś luka między nimi wciąż się pogłębia), podczas gdy statystyczny wyborca Mentzena ma wykształcenie podstawowe lub średnie. Gdyby jednak miał aspiracje, to kolega pana Sławka, pan Krzysztof Stanowski, proponuje, żeby płatne były tylko studia niepotrzebne, społecznie nieistotne, poboczne. W swoim iksowym wpisie wprowadza kategorię „fanaberii”. Nie precyzuje, które konkretnie studia są poważne, ale w ramach podawania przykładów, do niepoważnych zalicza aktorstwo teatru lalkowego, zadając utrzymane w tonie dramatycznym pytanie o to, po co ono społeczeństwu i dlaczego mielibyśmy z naszych podatków właśnie lalkarzy (ale jak sądzę różnych innych historyków sztuki, filozofów, kulturoznawców i innych artystów) kształcić.
Zawsze mi się wydawało, że darmowe studia to jedno z naszych największych osiągnięć cywilizacyjnych. Właśnie dzięki ogólnej dostępności kształcenia akademickiego w dowolnej dziedzinie nasza struktura społeczna wciąż umożliwia aspirującej jednostce zmianę, awans i rozwój. Oczywiście wymaga to wysiłku, konkurencja jest spora i, co najgorsze, jak ktoś wsiąknie w to całe studiowanie, jak się dużo nauczy i od tego zmądrzeje, to raczej nie będzie chciał głosować na pana Sławka ani słuchać przemyśleń pana Krzyśka. Na marginesie dodam, że istnieją również płatne studia, na przykład – oddając słuszne słowa uznania prywatnym uczelniom utrzymującym najwyższy poziom – takie jak opisywana szeroko kuźnia prawicowych kadr, czyli Collegium Humanum.
System ochrony zdrowia oparty na wiejskich babach znachorkach również idealnie wpisuje się w tę wizję samczego, krzepkiego świata, gdzie nie ma osób zniedołężniałych, chorych ani starych. I znowu: mężczyźni w Polsce mniej dbają o zdrowie, zaledwie nikły ich odsetek stosuje jakiekolwiek formy profilaktyki. Polski mężczyzna przeciętnie żyje mniej więcej o siedem lat krócej niż polska kobieta. Jajecznicy zaś wcale nie trzeba umieć smażyć, bo po co, skoro człowieka stać na jedzenie poza domem, a w domu ma panu gotować posłuszna małżonka.
Mimo powszechnego oburzenia nic więc od tego Mentzenowi nie spadło i mogą sobie światli kandydaci z innych ugrupowań wypowiadać kolejne słowa pełne potępienia, ale moim zdaniem nie będą one miały szansy trafić do uszu panasławkowych zwolenników. Z drugiej strony, nie wróżę wielkiego sukcesu w kwestii docierania do nich również panu Karolowi Nawrockiemu, którego podpinanie się pod tezy Mentzena jest mniej więcej tak samo sensowne, jak gdyby Zenek Martyniuk zaczął rapować w stylu jakiejś nadwiślańskiej inkarnacji Kanyego Westa. Nie tylko nie buduje to wiarygodności, ale jest żałosne.
Informacja zaś, że pan Karol zna bardzo szczęśliwe dzieci poczęte w ramach gwałtu, chociaż w zasadzie to za zło uczynione przez mężczyznę nie powinna odpowiadać kobieta, tylko państwo polskie, które powinno zająć się takim dzieckiem, to już w ogóle jest jakieś kuriozum, bo jak mianowicie by to miało wyglądać i czy powinno się stygmatyzować tę grupę dzieci? Słuchać się tego nie da, a co dopiero wyobrażać sobie, jak by miała wyglądać implementacja.