To nierzadko ludzie, którzy dorobili się kosztem swojego dobrostanu: spokoju wewnętrznego, dobrych relacji z sobą i z innymi. Za sukces materialny i pozycję społeczną zapłacili zdrowiem psychicznym. A czasem drażniącymi sumienie kompromisami – o kłopotach, kłamstwach i motywacjach przedstawicieli klasy średniej opowiada terapeuta Piotr Pietucha.

Piotr Pietucha: Problemem nie jest sam sekret, ale intencja: dlaczego coś ukrywamy? Poza tym tajemnice różnie się przejawiają: coś ukrywamy, przemilczamy, wreszcie kłamiemy.

– Klasa średnia ma obsesję na punkcie wizerunku. Zajęta zarabianiem, niepewna swojego chwiejnego statusu, podkręcona rywalizacją i aspiracjami, jest bardzo czuła na to, jak widzą ją inni. Dla zachowania image’u pucuje fasadę, a więc jest skłonna do przekłamań i trzymania tajemnic. Na przykład jesteśmy wspaniałą rodziną z domku pod miastem i taki nieco idealistyczny obraz pielęgnujemy, a to, co nas żre od fundamentów, zachowujemy dla siebie. Często też okłamując się nawzajem w kręgu rodzinnym.

To nierzadko ludzie, którzy dorobili się kosztem swojego dobrostanu: spokoju wewnętrznego, dobrych relacji z sobą i z innymi. Za sukces materialny i pozycję społeczną zapłacili zdrowiem psychicznym. A czasem drażniącymi sumienie kompromisami. Musieli znosić toksycznego szefa, który ich nie szanował i poniżał, wykorzystywali innych, dawali się wykorzystywać. Ich tajemnicą jest cena, jaką zapłacili za przynależność do klasy średniej, zagraniczne wakacje, domy, samochody. W jakim stopniu musieli nadwerężyć swoją wrażliwość czy nawet uczciwość, wypierali własne wartości. Jednak widzę, że coraz więcej tych ludzi ma dość oszukiwania siebie i innych, starają się to zmienić.

– Tak, napór realnego bywa nie do zniesienia, prędzej czy później za wszystko przyjdzie nam zapłacić. Czasem są to dramatyczne konkrety: zawał, nałogi, depresja, wypalenie zawodowe, rozwód, konflikty z dziećmi albo ich zaburzenia psychiczne.

– Jedno i drugie. Moim zdaniem kariera stand-upu w Polsce polega na tym, że on bezceremonialnie rozprawia się z hipokryzją, jednocześnie przynosząc prawdy, które są dla nas czasami kompletnie niestrawne. To takie prześmiewcze katharsis. Klasa średnia może odreagować – pośmiać się z faceta mówiącego brutalnie szczerze o swoim samotnym onanizmie, groteskowych kłótniach z żoną, głupawych kwasach w firmie… Jednocześnie nie stać nas na taką szczerość w życiu.

– Bo się ich wstydzimy, boimy, że nas obnażą i zdewaluują. Będziemy osądzeni, ukarani. Tutaj mamy do czynienia z dwoma mechanizmami: sami projektujemy na partnerkę/partnera swoje sumienie – przekonania o tym, co jest właściwe czy niegodziwe. Albo na tyle znamy już drugą stronę, by wiedzieć, że pewnych naszych wyborów nie zaakceptuje, a nawet je potępi. Jednak z jakiegoś powodu takie działania ciągle podejmujemy.

Zarządzanie tajemnicą to delikatna, każdemu dobrze znana gra: co przemilczeć we własnym interesie, dla świętego spokoju. Chcemy nie tylko mieć ciastko i je zjeść, ale też mieć parę cukierenek w pobliżu. Mieć kochającą rodzinę i kochankę na boku, być pracoholikiem, poświęcając życie dla luksusu dzieci, które zaniedbane ćpają koks, klęczeć w kościele i okradać bliźnich…

– W naszym kraju dzieci nie były traktowane akceptująco, ze zrozumieniem i empatią. To się teraz powoli zmienia. Generalnie jesteśmy wobec siebie krytyczni, niezbyt wrażliwi. Często dominują surowość, osobliwa przemocowa troska, lękowa nadopiekuńczość. Folgowanie na granicy zobojętnienia albo narcystyczne zachwyty potomkiem. Jako dzieci szybko się orientujemy, za jakie zachowania możemy być nagradzani, a za jakie krytykowani lub karani.

Niestety, bardzo szybko uczymy się kłamać. Dzieci w dysfunkcyjnych rodzinach, żeby przetrwać, konstruują coś na wzór samolotu F-16, ale mentalnie. Jest to słynne F4, używane na co dzień, czyli: flight (ucieczka), freeze (zamrożenie), fight (walka) albo fawn (przylgnięcie). To są wyuczone mechanizmy obronne z dzieciństwa, destrukcyjne w dorosłym życiu. Mogą przyjmować postać nałogów, unikania prawdy. Stajemy się konfliktowi, zamknięci, niedostępni. Mamy od dziecka zamrożone uczucia, nie nauczyliśmy się bezpiecznej bliskości. Nie mamy poczucia bezpieczeństwa, oparcia w sobie. Nie uczymy się prawdomówności, sztuki otwartości z obawy przed osądzaniem, brakiem zrozumienia i wybaczenia.

– Otwartość jest ryzykowna, a prawda bywa groźna. Nasze bezpieczeństwo jest oparte na ściemie. Ludzie w to brną, nawet wiedząc, że kopią pod sobą dół. I dopiero kiedy dopada nas kryzys, decydujemy się na terapię. Mając zagwarantowane przez terapeutę superbezpieczeństwo, odkrywamy możliwość bycia szczerym. Samuel Beckett szyderczo zażartował, że terapeuta to ktoś, kto zadaje ci mnóstwo kosztownych pytań, które żona by ci zadała za darmo. Niestety nie dodał, czyby je przyjęła.

– Sfera seksualna i wszystko, co się z nią wiąże – pokusy niewierności, ochota na perwersje, kompleksy, zahamowania. Pozamałżeńskie romanse i erotyczne przygody ukrywa się najczęściej, bo grożą rozpadem związku.

– Seks to morze tajemnic, sfera lękowa. Nigdy się nie dowiemy, co się pojawia w wyobraźni osoby, z którą uprawiamy seks… Może czasem lepiej, że tego nie przenikamy.

– Bardziej chodzi tutaj o sposób odreagowania stresu. Choć oczywiście wielu mężczyzn ogląda takie filmy, żeby się zaspokoić po swojemu. Być może nie chcą albo nie potrafią sprostać oczekiwaniom partnerki. Kobiety często są tym rozczarowane i dotknięte, zaczynają podejrzewać, że może jest jakaś kochanka. Pewno wtedy dla związku korzystna by była odważna szczerość. Nie da się w nieskończoność zakłamywać. Penis nie kłamie – albo jest wzwód, albo go nie ma.

Kilkanaście lat temu zagraniczny PR-owiec poproszony o hasło promujące Polskę na świecie wymyślił: „Twórcze napięcie”. Ja bym Polaków zdiagnozował inaczej: „Niekonstruktywne podku*****”

– Miałem na myśli prawdziwą bliskość, która nie polega na tym, żeby godzinami uprawiać seks. W udanym związku dobrze się czujesz z partnerką, więc nie musisz udawać nikogo, kim nie jesteś.

– Nałogi. Żaden nałogowiec tak naprawdę nie jest dobrym partnerem. Bo każde uzależnienie wymaga mnóstwa zakłamań i wyparcia. Jest bombą, która prędzej czy później wybuchnie.

Inne obszary to wychowanie dzieci, sprawy światopoglądowe. Nasz system wartości, przekonania o tym, co jest dobre, a co złe. Gusta – co jest piękne, a co odstręczające. Sympatie polityczne, światopogląd, normy religijne i moralne. Wszystko, co może nas obnażyć, więc to ukrywamy. Nie chcemy, żeby ktoś odkrył, że jesteśmy skąpi, egocentryczni, obłudni.

– Jakoś mnie to nie dziwi. Kasa jest władzą, niezależnością, wolnością. Niekoniecznie chcemy ją oddać albo się nią dzielić. Ludzie ukrywają dochody, wydają potajemnie. Jest mnóstwo takich tajemnic i one bardzo infekują. Nie tylko związek, ale przede wszystkim nasze relacje z samym sobą.

– O lęku. Prawdopodobnie projektuje sobie, że ten gest nie będzie zrozumiany. Sam lubię córce wsunąć w łapkę kilkaset złotych i często moja żona o tym nie wie. Nie czuję się z tym źle. W gruncie rzeczy wiem, że ona by się na to tylko empatycznie uśmiechnęła. To nie jest jakiś destrukcyjny sekret dla naszej trójki, tylko moja tajna komitywa z córcią.

Jeszcze raz powtórzę: w tajemnicach ty sam zakładasz, jak będzie odebrane to, co zrobiłeś.

– Są prawdy o nas, których prostu nie dźwigniemy. Jesteśmy narodem straumatyzowanym przez wiele generacji. Jednym z najbardziej nieufnych na świecie. Nie ufamy sobie, drugiemu człowiekowi i instytucjom. Kilkanaście lat temu zagraniczny PR-owiec poproszony o hasło promujące Polskę na świecie wymyślił: „Twórcze napięcie”. Ja bym Polaków zdiagnozował inaczej: „Niekonstruktywne podkur****”.

Przez hipokryzję, zakłamanie religijne, polityczne, obyczajowe jesteśmy w sieci kłamstw, manipulacji i nerwowo nawigujemy, szukając schronienia przed oszustwem i wycyckaniem. To nie może prowadzić do miłego luzu i pewności siebie.

– Najczęściej zakłamują prawdziwą liczbę partnerów i jakość seksu. Generalnie kobiety umniejszają doświadczenia seksualne, zmierzając w stronę niedoświadczonej dziewicy, a mężczyźni wyolbrzymiają w stronę casanovy.

– Wstyd. Niektórzy uważają, że jest mocniejszy niż lęk. W naszej kulturze szczególnie mocno trzyma się mit szczęśliwej rodziny i fajnego dzieciństwa. Robimy bardzo dużo, żeby podtrzymywać taki wyidealizowany obraz naszego gniazda, którego nie należy kalać.

Dużo ludzi w terapii przeżywa straszliwą ambiwalencję: chcieliby szczerze opowiadać o swoim dzieciństwie, ale jednocześnie czują, że to obnaży rodziców jako osoby przemocowe, uzależnione. I co wtedy? Jak pożegnać się z taką podtrzymywaną latami grubą ściemą o wspaniałym ojcu, zrozumieć, wybaczyć matce i się z nimi sensownie na nowo ułożyć?

– Młodzi ludzie chcą znaleźć idealnego partnera, więc sami chcą się przedstawić jako idealni. To naturalna faza samooszustwa, żeby kogoś uwieść i go zdobyć. Możemy być w tym dobrzy, w zakochaniu, ale to jeszcze nie miłość.

– Potem jest faza urealnienia: ja jestem taka, ty taki i co z tym robimy. Musimy się jakoś sensownie poróżnić, obnażyć, podzielić prawdziwszym sobą i uzgodnić. Tym bardziej wtedy, kiedy pojawiają się dzieci. Wtedy z sali balowej przechodzimy do gułagu – nieprzespane noce, praca ponad siły, terror obowiązków. Po kilku latach namiętność spada, mogą się pojawić pokusy związane ze skokiem w bok. Tajemnice są wpisane w taką sytuację.

– One nie muszą oznaczać zdrady. Raczej wynikają z osobnego życia. My się z żoną mijamy z wielu powodów. Siedzę długo w nocy, jestem sową, ona wstaje rano, to radosny skowronek. Mamy co najmniej sześć godzin bez siebie, ale nie stanowi to źródła konfliktów ani tajemnic. W nocy mogę sam oglądać tandetny serial – ona by to uznała za świadectwo tego, że jestem głupkiem. Sama nie musi ukrywać się rano z krążeniem przy bobrowych tamach albo słuchaniem politycznych podcastów, których jakość mnie nie przekonuje. Więc dając sobie swobodę, nie opuszczamy się. Wciąż odmienni, jesteśmy bardzo razem. Bez tajemnic, bez lęku przed oceną czy niezrozumieniem.

Większość kłamstw nie służy nikomu. Świat od nich tylko gnije

– To już temat na długą rozmowę. Brak miłości jest brakiem akceptacji, zbytnią surowością osądów.

– Najczęściej przemilczają to mężczyźni. Psychoterapeuta Terrence Real w książce „Nie chcę o tym mówić” opisał męską ukrytą postać depresji, której konsekwencją jest rodzaj zawstydzenia sobą, bezradność, niepewność. Faceci, żeby sobie podnieść nastrój, zaczynają pić, brać narkotyki, romansować. Ale też ukrywają swój stan, co czasem świadczy nie tylko o jakiejś fasadowej heroicznej męskości, ale też o tym, że nie czują się pewnie z partnerką. Nie mogą jej powierzyć smutku, przygnębienia, bo się tego wstydzą i traktują to jako słabość. Ale też ona tego nie zrozumie i nie wesprze.

– Posiadanie tajemnic wykańcza energetycznie człowieka, to mnóstwo negatywnych myśli, które obciążają. Zaczyna cię dręczyć własne sumienie i okłamujesz siebie, więc nie czujesz się dobrze ze sobą. To może się skończyć depresją albo ucieczką w uzależnienia: zapijasz wyrzuty sumienia, palisz trawę, żeby się lepiej poczuć. W konsekwencji odsuwasz się od partnera. Tajemnica to stan nieustannej samokontroli, nie możesz być swobodny, żeby prawda nie wyszła na jaw. Beata Tyszkiewicz powiedziała kiedyś: jestem prawdomówna, bo nie mam tak pojemnego mózgu, żeby zapamiętać kłamstwa. Rzeczywiście stwierdzono, że mózg zużywa więcej energii, gdy się kłamie, niż mówi prawdę.

– Jedno pije, drugie o tym wie, ale wchodzi z nim, z różnych powodów, w tajemną zmowę: bo nie ma siły się z tym skonfrontować albo się boi, wstydzi, nie wierzy w siebie. Jest to opisane jako toksyczne współuzależnienie. Na dłuższą metę niszczy oboje i ich związek.

– Przemocowe, ale to trudne, ponieważ dotykają często współuzależnienia. Tych dobrowolnych kajdan czy stryczka, który sami sobie zaciskamy na szyi. Ujawniając, że przez lata byłam bita, źle traktowana, muszę się liczyć, że wywołam furię u partnera, ale też zdemaskuję go wobec dzieci i otoczenia. Przyznam przed sobą, że na to jakoś przyzwoliłam, poddałam się. To czasami bywa najtrudniejsze.

– Najpierw okłamujemy siebie, potem partnera, a na końcu świat. Idziesz do lustra i czegoś nie chcesz zobaczyć, np. swego nałogu, że pijesz codziennie wieczorem, by się odprężyć, zasnąć. Albo nie widzisz swoich ułomności, niegodziwości, do których się nigdy nie przyznasz, a które gdzieś z tyłu głowy cię dręczą. Większość kłamstw nie służy nikomu. Świat od nich tylko gnije.

Piotr Pietucha jest psychoterapeutą, publicystą. Napisał kilka książek, m.in. „Dożywotni kochankowie. Tajemnica udanego związku”, a wraz z Manuelą Gretkowską, żoną, m.in. „Miłość klasy średniej”, „Sceny z życia pozamałżeńskiego”. Od 30 lat jest abstynentem. Mieszka pod Warszawą.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version