Nawet w rządzie nie zapominał o swoich. Zafundował nam nowe drzwi i schody do kościoła, zapłacił z własnej kieszeni za renowację ołtarza, ambonki i wieży.
Często myślę o tacie – mówi Tomasz Lepper. Refleksja o tym, co byłoby, gdyby żył, nachodzi go czasem o piątej rano. Wstaje wtedy wydoić krowy, nakarmić konie, owce i świnie. Czasem myśl o ojcu pojawia się podczas obiadu, kiedy młodsze dzieciaki zjeżdżają do domu ze szkoły. Innym razem po popołudniowym obrządku i pracy na polu. Albo, kiedy odwiedza mamę w domu sąsiadującym z jego posesją. Od 13 lat, czyli od śmierci Leppera, nic się tam nie zmieniło. W salonie nadal stoją ciężkie meble gdańskie z wyrytym w drewnie łacińskim hasłem: „Ani bojaźliwie, ani zuchwale”. Najczęściej jednak pan Tomasz myśli o ojcu, oglądając w telewizji wiadomości.
– Zastanawiam się, jak tata skomentowałby to, co się dzieje w polityce – mówi. – Pewnie powiedziałby: „A nie mówiłem?”. Bo jeśli chodzi o politykę, tata nigdy się nie mylił. A już na pewno nie mylił się, mówiąc, że afera gruntowa to była prowokacja służb specjalnych. Panowie Wąsik i Kamiński sfabrykowali kwity, przekonali naród, że chciał dostać łapówkę za odrolnienie ziemi, i doprowadzili do jego dymisji ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa. Tata pewnie by się ucieszył, że Kamiński i Wąsik dostali za to wyroki. Gorzej przeżyłby to, że zostali zwolnieni z odbywania kary.
Tomasz przyznaje, że kiedy ogląda wiadomości, myśli, że przydałoby się oczyścić ojca z zarzutów. Dobrze byłoby, gdyby ktoś z władz przeprosił za zniszczenie mu kariery politycznej. Najlepiej, gdyby to był polityk PiS, ale Tomasz nie ma złudzeń. Jarosław Kaczyński wiedział, co robi, wplątując jego ojca w sfabrykowaną aferę gruntową: za jednym zamachem pozbył się rosnącego w siłę lidera Samoobrony i rozwalił koalicję PiS, Samoobrony i LPR.
– Tylko jeden człowiek zadzwonił do mnie i zaprosił do Warszawy – mówi Tomasz. – To Michał Kołodziejczak z Agrounii, dziś wiceminister rolnictwa. Chciał tak po ludzku pogadać, zapytać, jak sobie radzimy bez taty.
Po spotkaniu z Tomaszem Lepperem Kołodziejczak zorganizował konferencję prasową. Zdjęcia szefa Agrounii z synem Leppera pojawiły się w mediach.
Foto: Paweł Klein / Newsweek
Kto cię znał, ten cię wspomni
– Nie wchodzę w politykę, ale uważam, że dla Andrzeja Leppera nic dobrego z niej nie wynikło. A teraz nawet po śmierci ludzie wykorzystują go do swoich celów – mówi ksiądz Marek Wróblewski, proboszcz Starego Jarosławia, parafii Leppera. A pod Leppera, jak mówi ksiądz Wróblewski, dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek się podpiąć: po wyjaśnieniu afery gruntowej w pewnym sensie został zrehabilitowany. – Ludzie pomału przekonują się, że Lepper wielką postacią był – mówi. Już dziś widzi, jak całe wycieczki ciągną na cmentarz w Krupach, gdzie jest pochowany były szef Samoobrony. Ludzie robią sobie zdjęcia nad jego grobem z wygrawerowanym napisem: „Kto cię znał, ten cię wspomni, kto cię kochał, nie zapomni”.
– Miejscowi doskonale wiedzą, gdzie jest grób Leppera, ale przyjezdni w poszukiwaniu jeździli po całej wsi. Wreszcie rada sołecka postawiła drogowskaz z napisem „Cmentarz” – mówi Wróblewski, który 13 lat temu na ten cmentarz odprowadzał trumnę z ciałem Leppera. Ale nie o pogrzebie chciałby porozmawiać, lecz o tym, jakim parafianinem Andrzej był za życia i dlaczego go dziś brakuje.
– Nie wiem, jaki był w świecie, ale tu, w parafii, był pokorny – mówi Wróblewski. – W kościele nigdy nie pchał się do pierwszego rzędu. Stał potulnie w ostatnim. Tak było, zanim stał się znaną personą, ale też potem, kiedy poszedł do rządzenia.
Ksiądz Wróblewski doskonale pamięta jaki – jak mówi – skok intelektualny zaliczył Lepper. Jeszcze jako rolnik miał, z inną rolniczką, witać biskupa. Zgubił gdzieś kartkę z przemówieniem. Przeżywał, że nie będzie wiedział, co powiedzieć, wreszcie coś wydukał – wspomina Wróblewski. – Nie do pomyślenia później, kiedy jako wicepremier występował z mównicy sejmowej. Ale nawet w rządzie nie zapominał o swoich. Zafundował nam nowe drzwi i schody do kościoła, zapłacił z własnej kieszeni za renowację ołtarza, ambonki i wieży. Był bardzo religijny, dlaczego więc narażałby się na grzech ciężki, popełniając samobójstwo?
Foto: Paweł Klein / Newsweek
Lepperowo
– Ostatnio odebrałem telefon z propozycją uczczenia Andrzeja Leppera pomnikiem – mówi Radosław Głażewski, wójt gminy Darłowo. – Powiedziałem: „Jak najbardziej, gmina może użyczyć grunt na postawienie takiego pomnika, ale najpierw musimy dostać zgodę rodziny. A my takiej zgody nie mamy”.
Wójt przyznaje, że telefonów z propozycją upamiętnienia byłego szefa Samoobrony odebrał kilka. Słyszał też o propozycji nazwania Lepperowem wsi Zielnowo, w której gospodarzył Lepper. Ponoć ktoś zaproponował też, aby w działającej w Zielnowie świetlicy wiejskiej powstał kącik pamięci Leppera. I aby jedną z dróg nazwać jego imieniem.
– Mieszkańcy gminy chcą zachować pamięć o Lepperze, z którego są dumni – mówi wójt Głażewski. – Na pewno niejeden ma w albumie fotografię z szefem Samoobrony. Ja też mam z nim zdjęcie, jeszcze, kiedy pracowałem w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Głażewski pamięta, że w tamtych czasach Lepper był najprężniej działającym rolnikiem w okolicy. Sprowadził do gospodarstwa strusie, pawie, bażanty, ale też jedyne w okolicy bizony, które nie wiadomo było, jak zarejestrować. Pamięta też, jak Tomasz Lepper starał się na czas nieobecności ojca gospodarzyć i jak mu to nieźle wychodziło. I – co nie jest tajemnicą – jak Tomasz ciężko zachorował i przeszedł przeszczep wątroby. Ale śmierć Leppera nie mogła mieć przecież nic wspólnego z problemami zdrowotnymi syna. Przeszczep się przyjął, Tomasz normalnie pracował w gospodarstwie. W rodzinie nie było większych problemów. Córki Małgorzata i Renata świetnie sobie radziły. Małgorzata, wtedy w ciąży, studiowała prawo, Renata psychologię.
– Czy wierzę w samobójstwo Andrzeja Leppera? Wstydziłbym się, gdyby się okazało, że w moim kraju ktoś został z powodów politycznych aż tak zaszczuty, że odebrał sobie życie – mówi Głażewski.
Oblepiony szlamem
– Dlaczego ciebie nie ma? – takie pytanie, gdyby mógł, zadałby Lepperowi Rafał Ossowski, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Krupach. Były szef Samoobrony był tam członkiem wspierającym. Załatwił dla straży pompę szlamową, pompę pływającą Niagara 1, pilarkę spalinową, agregat prądotwórczy. Oraz 15 mundurów wyjściowych.
– Od śmierci Leppera minęło 13 lat, a te mundury świetnie nam służą – mówi Ossowski. – Ostatnio założyliśmy je na adorację Grobu Pańskiego w kościele w Krupach. Lepper byłby z nas zadowolony. Może, jak to on, zaczepiłby nas pod kościołem: „Siemka, co słychać, może wam czegoś potrzeba?”.
W tych mundurach wyjściowych OSP Krupy asystowała w jego pogrzebie. Druhowie do dziś wspominają, jak trumna z ciałem szefa Samoobrony była wieziona z Zielnowa do Krup bryczką zaprzężoną w kare konie.
– Ale już do kościoła nas nie wpuścili – wspomina Ossowski. – Był pełen „czarnych garniturów”, czyli polityków. Staliśmy pod drzewami w deszczu. A lało tak, że nam się czapki połamały.
To, co się potem działo, pamiętają jak przez mgłę. Były poseł Samoobrony Janusz Maksymiuk krzyczał nad grobem: „Oblepiono cię błotem paszkwili i haniebnych oskarżeń. Wierzę, że dobry Bóg pozwoli odkryć pełną prawdę o śmierci Andrzeja”. Brat Leppera Antoni mówił, że nie wierzy, że mógł to zrobić. Powtarzał: „Musiał ci ktoś pomóc”.
– Bo ktoś mu pomógł – kiwa głową Ossowski. – Sam by tego nie zrobił.
Młodsi druhowie, np. Krystian Kurzel i Dawid Ossowski, przyznają, że przeglądają internet w poszukiwaniu informacji o Lepperze. Nie trzeba długo szukać, bo nawet na TikToku jest pełno filmików poświęconych śmierci byłego szefa Samoobrony. Kurzel i Ossowski – podpierając się wiedzą z internetu – dopuszczają, że ktoś powiesił Leppera, bo ten wiedział za dużo. Na przykład o politykach PiS. Dotyczące ich ważne dokumenty deponował u zaufanych osób, które umierały w niejasnych okolicznościach. Razem z nimi ginęły dokumenty.
– Niejasne były też okoliczności śmierci – twierdzi, posługując się wiedzą z internetu, Dawid Ossowski. – Na przykład na krześle, na którym miał popełnić samobójstwo, nie było śladów odcisków palców. Widać ktoś je wytarł. Nikt nie zbadał również śladów butów w łazience, gdzie odnaleziono wiszącego Leppera.
Złoty zegarek
– Nie rozmawiamy w domu o śmierci taty – mówi Tomasz Lepper. – Starsze dzieci, Wiktoria (studiuje pedagogikę) i Wojtek (jest w klasie maturalnej szkoły morskiej) z pewnością czytały o niej w internecie. Młodsze – Oliwia, Andrzej, Teresa i Antoś – są za małe, żeby o tym z nimi rozmawiać. Mówimy im głównie o tym, jaki dziadek był za życia. O tym, jak w politykę wszedł, jak trzecią siłą w Sejmie został, jak mu ludzie zaufali, jak był trzeci w wyborach na prezydenta. Dzieci słuchają o dziadku i codziennie na niego patrzą, bo jego portret wisi u nas w domu. Wojtek lada moment będzie pisał pracę maturalną z WOS i kto wie, może będzie opisywał dzieje własnego dziadka.
Tomasz Lepper przyznaje, że wolałby, aby dzieci zachowały w pamięci to, co mówi im o dziadku żywym i u szczytu kariery politycznej. I zlekceważyły to, co prasa publikowała po jego śmierci, czyli – jak mówi Tomasz – wyssane z palca informacje o jego problemach finansowych, pismach od komorników, wezwaniach z ZUS.
– Ponoć oddał za długi złoty zegarek – mówię.
– Bujdy – odpowiada Tomasz. – Tata nie miał żadnych długów.
– Wierzył we wróżby? W jego biurze znaleziono horoskopy.
– Bujdy. Może był u jakiegoś wróżbity, jak byłem chory, ale wyssane z palca to wszystko.
– Wierzy pan, że popełnił samobójstwo?
– Nie do końca. Nie zostało to przecież udowodnione.
Tomasz przyznaje, że – szczególnie po ostatnich informacjach o aferze gruntowej – zastanawia się, kto i gdzie, podczas wyjaśniania sprawy śmierci jego ojca, popełnił błąd. Na pewno niewłaściwe było przeprowadzenie sekcji zwłok Leppera dopiero trzy dni po śmierci. Znaleziono go martwego w piątek, a sekcja miała miejsce w poniedziałek. Ile przez ten czas śladów zostało zniszczonych! O innych wątpliwościach można przeczytać w internecie. Ale główną wątpliwością, jak mówi Tomasz, było to, że tata nie sprawiał wrażenia załamanego.
– Zmarł w piątek w Warszawie, a w domu w Zielnowie był w środę – mówi. – Nie pamiętam, w jakim był nastroju, ale z pewnością był twardy, nie pokazywał emocji. Z pewnością też nie gadaliśmy o polityce, bo nie przynosił jej do domu.
– A pana ciągnie do polityki? – pytam.
– Nie, nie rwę się – odpowiada. – Mam sześcioro dzieci i duże gospodarstwo. Mam co robić.
– Jest pan dumny z taty?
– Nasze nazwisko zostanie w historii. Tato z prostego rolnika wszedł na salony. Sam, bez niczyjej pomocy.
– Co według pana najważniejszego zrobił?
– To, co zrobił dla ludzi w naszej okolicy: dał na renowację kościoła w Krupach, na wyposażenie OSP. Pomógł mieszkańcom gminy, a to najważniejsze.
Tomasz przyznaje, że teraz ludziom w Zielnowie brakuje jego ojca. Drogi powiatowa i dojazdowa straszą zacerowanymi dziurami. Przydałoby się wywalczyć środki na świeży asfalt. Uratowana przez niego zabytkowa wieża kościelna w Krupach popada w ruinę. Parafia nie dostała środków na renowację.
Gdyby Lepper żył, coś by wymyślił.