To nic dziwnego, że zwierzęta żyjące w mieście często jedzą nasze, „ludzkie” jedzenie. Dlatego nikogo nie powinien dziwić fakt, że opos połasił się na pozostawione ciasto czekoladowe. Łakomstwo tego zwierzaka z rodziny torbaczy uratowało mu życie, ponieważ w trakcie badań w klinice weterynaryjnej wykryto u niego zatrucie ołowiem.
Weekendowy QUIZ. Dziwne i rzadkie zwierzęta. Rozpoznasz je?
Łakomy opos zjadł tort czekoladowy
Jak donosi CNN, pewna Amerykanka zrobiła ciasto i, jak większość z nas, postanowiła zostawić je na świeżym powietrzu – temperatura była na tyle niska, że bez problemu można było lodówkę zastąpić tarasem. Jednak nikt nie spodziewał się, że kilka godzin później, gdy mieszkańcy domu będą chcieli zjeść ciasto, to ujrzą oposa jedzącego ich tort.
Poinformowano służby, a te kiedy przybyły, wyciągnęły spłoszonego dydelfa z jego kryjówki. Nie było to trudne, bo do tego miejsca prowadziły małe, czekoladowe odciski łap.
Czekolada, jak dla większości zwierząt, jest też trująca dla dydelfów wirginijskich. Przejedzony i zdyszany opos trafił do lecznicy, w której poddano go standardowemu badaniu krwi. Wykazało ono inne zagrożenie wcale niezwiązane z czekoladą.
Okazało się, że dydelf miał bardzo wysoki poziom ołowiu we krwi. Podjęto decyzję o pozostawieniu zwierzaka w klinice weterynaryjnej i poddano go terapii usuwającej ołów. Po kilkutygodniowym odtruciu dydelf powróci na wolność.
Internauci murem za dydlefem
Pod postem opublikowanym przez organizację Nebraska Wildlife Rehab znalazło się wiele słów wsparcia dla łakomego zwierzaka. Historia dydlefa wywołała falę zrozumienia wśród ludzi. „Wszystkim nam się to zdarzyło, kochanie” – brzmi jeden z komentarzy.
Dydelf wirginijski, inaczej opos, to rodzaj ssaka z podrodziny dydelfów (Didelphinae). Występuje w Ameryce. Jest to niewielkie zwierzę z długim ogonem, krótkimi łapkami, dość sporym, spiczastym nosem oraz wielkimi, okrągłymi uszami.