Lawina problemów zasypuje Donalda Trumpa. To orędzie tylko mu zaszkodzi [ANALIZA]

Wygłaszając orędzie do rodaków, Donald Trump zamierzał podnieść ich na duchu przed niewesołymi świętami. Skończyło się jak zwykle samochwalstwem bez pokrycia, które może co najwyżej pogorszyć sprawę. A problemy republikanów, administracji i samego prezydenta USA narastają lawinowo.

  • Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka”

Trump przemówił do narodu głównie po to, by zdementować „propagowaną przez demokratów ściemę” (jego słowa), jakoby ceny podstawowych produktów, zwłaszcza spożywczych, rosły, a wartość pieniądza – wręcz przeciwnie. Przestraszony wynikami wyborów stanowych, lokalnych i cząstkowych ekonomiczny geniusz od paru tygodni tłumaczy obywatelom, że nie powinni wierzyć własnym oczom ani portfelom, tylko jemu. A ponieważ się ociągają, wykorzystał przydający wiarygodności tudzież autorytetu entourage Białego Domu. Przy czym rezydencja straciła wiele ze swej magii, od kiedy przywódca wolnego świata sprzedaje w nakręconym tam telezakupowym klipie zegarki marki TRUMP.

Co mówił Trump? W skrócie wyglądało to tak.

Odziedziczyłem potworny bajzel, najwyższe koszty życia w dziejach, granice były otwarte na oścież, kraj przeżywał inwazję kryminalistów i osób chorych psychicznie, mężczyźni startowali w kobiecych zawodach sportowych, każdy mógł zmieniać płeć na życzenie – punktował rzekome porażki Joe Bidena.

Po chwili uderzył w nutę radosną.

Przez 11 miesięcy wprowadziliśmy więcej pozytywnych zmian niż jakakolwiek inna administracja w historii – oświadczył. – Mamy najszczelniejszą granicę wszech czasów. Po raz pierwszy od 3 tys. lat zaprowadziliśmy pokój na Bliskim Wschodzie. Obniżyliśmy cenę dziękczynnego indyka o 32 proc. W przyszłym roku będzie jeszcze tańszy – mówił.

Za Bidena przeciętne zarobki spadły, za Trumpa wzrosły o tysiąc dolarów, a to dopiero początek. Większość oszałamiających sukcesów gospodarczych prezydent osiągnął przy użyciu mądrej polityki celnej Uwielbiam słowo „cła” – zaznaczył. Dawniej inni wykorzystywali je przeciw nam, teraz odpowiedzieliśmy pięknym za nadobne. Firmy hurmem wracają do Ameryki. Rok temu kraj był martwy, totalnie martwy. Teraz odżył, totalnie odżył.

Wkrótce zobaczycie skutki cięć podatkowych zawartych w Wielkiej Pięknej Ustawie – obiecywał. Każdy żołnierz dostanie przed świętami dywidendę dla bohaterów w wys. 1776 dol. (w 1776 r. USA ogłosiły niepodległość). Obniżę ceny leków o 400, 500, 600 proc. Zawsze szły w górę, teraz polecą na łeb na szyję. Ściema zielonej energii spowodowała niebotyczny wzrost kosztów elektryczności, ogrzewania i transportu. To wina demokratów. Ja zbiłem cenę benzyny do 2,5 dolara za galon (nieprawda, kosztuje średnio 2,9 dol.).

Ściema Obamacare powoduje wzrost składek ubezpieczenia medycznego. Trump weźmie się za ubezpieczalnie tak, jak się wziął za koncerny farmaceutyczne. Somalijczycy zniszczyli gospodarkę Minnesoty i przywłaszczyli sobie miliardy (ataki na somalijską diasporę to nowy konik prezydenta; o Haitańczykach zjadających rok temu psy mieszkańcom Ohio już zapomniał). Koniec tego dobrego. Nie potrafisz współżyć, to wynocha! Ameryka dla Amerykanów.

Każdego dnia przywracamy Jej wielkość – przekonywał lokator Białego Domu. Niedługo będziemy gospodarzyć mundialowi i olimpiadzie, które ja załatwiłem, Jesteśmy niezwykle szanowani. Cały świat nam zazdrości. Ameryka nigdy nie była wspanialsza, lecz będzie jeszcze wspanialsza.

Tyle.

Drożyzna plus inflacja to nie jedyne problemy prezydenta, któremu wskaźniki popularności spadły do niespotykanych po 11 miesiącach rządów 39 pkt proc. (Reuters/Ipsos), a jeśli chodzi o aprobatę polityki gospodarczej – 36 pkt proc. Wyborców martwią wojenne pomruki pod adresem Wenezueli. A skoro martwią wyborców, to także republikanów w Kongresie, którym za niecały rok grozi wyborcza rzeź.

Trump obiecał swym wiernym izolacjonistom zakończyć ciągnące się bez końca konflikty zbrojne na antypodach, oni zaś traktują tę obietnicę bardzo poważnie. Myli się, sądząc, że mała wojenka w amerykańskiej strefie wpływów, pomoże mu odzyskać popularność i odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych, tak jak Ronaldowi Reaganowi pomogła Grenada, a George’owi Bushowi starszemu – Panama, a bezimiennemu POTUS-owi z niezapomnianego arcydzieła politycznej satyry „Fakty i akty” – Albania.

Sytuację pogarsza fakt, że marynarka wojenna, a właściwie dowódcy prowadzący operację Południowa Włócznia, winni są zbrodni wojennych. Po zatopieniu przynajmniej jednej z 26 wenezuelskich łodzi, rozkazali dobić rozbitków, choć międzynarodowe konwencje i prawo USA wymagają udzielenia pomocy wrogowi za burtą.

Sekretarz wojny (dawniej obrony) Pete Hegseth oświadczył, że nie ma nic do ukrycia, zatem udostępni mediom wideozapis owej akcji, ale zmienił zdanie. Tymczasem, nawet jeżeli Amerykanie faktycznie ostrzeliwują jednostki transportujące narkotyki, a nie na przykład uciekinierów, to chodzi o kokainę przeznaczoną dla Europy. Wbrew enuncjacjom prezydenta, który twierdzi, że Wenezuela zalewa USA fentanylem, zabijając 100 tys. osób rocznie.

Większości obywateli nie podoba się również, że zamaskowane osiłki z ICE (Biura Ścigania Przestępstw Imigracyjnych i Celnych) brutalnie aresztują latynoskie szwaczki, somalijskich rozwozicieli pizzy, arabskich studentów, zamykają ich w ośrodkach internowania, po czym deportują, chociaż Trump zapowiedział usuwanie „najgorszych z najgorszych kryminalistów”.

Kolejny kłopot to lista Epsteina. Nawet fanatyczni wyznawcy MAGA zaczynają dostrzegać, że lider wspiął się na szczyty hipokryzji, przez lata nawołując do jej ujawnienia i podpinając się politycznie pod wariackie teorie spiskowe QAnon, wedle których światem rządzi mafia pedofilów.

Według najnowszych ustaleń mediów, jego nazwisko nie tylko przewija się w materiale dochodzeniowym przeciw najsłynniejszemu pedofilowi Ameryki. Figuruje też na liście pasażerów odwiedzających prywatną wyspę Epsteina, gdzie seksualne usługi świadczyły gościom nieletnie dziewczęta. Dlatego Trump broni się rękami i nogami przed upublicznieniem kompromitujących teczek.

Jego ludzie w Departamencie Sprawiedliwości sabotują zaś poczynania kongresmenów, bo role nagle się odwróciły. Demokraci poczuli krew i teraz oni zabiegają o pełną przejrzystość, a republikanów przestała obchodzić sprawa, która tak długo spędzała im ponoć sen z powiek. Jednak nie wszystkich. Trump stracił przez Epsteina swoją najwierniejszą dotychczas wyznawczynię w izbie niższej – reprezentantkę Georgii Majorie Taylor Greene. Wkrótce ma zrezygnować z mandatu i nie będzie walczyć o reelekcję.

Notowania prezydenta obniżają też pomniejsze wpadki i błędy. Rozwalił zabytkowe wschodnie skrzydło Białego Domu, by zbudować olśniewającą czy raczej oślepiającą złocenianiami salę balową. Najpierw miała kosztować 200 mln dol. tylko pół miliarda.

Kazał republikańskim legislaturom w kluczowych stanach pozmieniać granice okręgów wyborczych z korzyścią dla własnej partii, ale część manipulacji unieważniły sądy. Natomiast ustawodawcy z Indiany sami stanęli okoniem i odmówili wyeliminowania rywali wbrew zasadom demokracji.

W środę czterech republikańskich członków Kongresu USA sprzymierzyło się z opozycją i zmusiło przewodniczącego Mike’a Johnsona do wyznaczenia terminu głosowania nad przedłużeniem subsydiów, bez których 20 mln ludzi może stracić ubezpieczenie medyczne.

Krótko mówiąc, Trump roztrwonił polityczny kapitał, jego partyjni koledzy boją się hekatomby w jesiennych wyborach, a niektórzy już uciekają z tonącego okrętu. Uspokojenie nastrojów było w świetle rzeczonych wyzwań zadaniem karkołomnym, któremu prezydent – wypluwający z prędkością karabinu maszynowego peany pod własnym adresem – nie podołał.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version