Maciej Wąsik „pochwalił się” wezwaniem przed komisję śledczą ds. tzw. afery wizowej w mediach społecznościowych. W piśmie od przewodniczącego Michała Szczerby podano dokładne miejsce, w którym miało odbyć się przesłuchanie, szczegóły dotyczące liczby pełnomocników oraz informację o ewentualnym zwrocie poniesionych kosztów w związku ze stawieniem się świadka. Problem polega na tym, że pismo dotarło do Wąsika dzień… po przesłuchaniu.
„Brawo panie Szczerba. Dam je kozie” – skomentował były szef MSWiA w serwisie X. W swoim wpisie nawiązał do słów Szczerby, które padły na posiedzeniu dzień wcześniej.
Podczas przesłuchania na komisji śledczej we wtorek Maciej Wąsik tłumaczył, że „z pewnym zdziwieniem zanotował to, że został wezwany”.
– Oczywiście stawiłem się, pomimo tego, że nie doręczono mi pisemnie zawiadomienia – mówił. Informację o przesłuchaniu otrzymał telefonicznie oraz mailowo.
Maciej Wąsik przed komisją śledczą. Spięcie z przewodniczącym
Wąsik w swoich zeznaniach stwierdził, że senator PO Halina Bieda miała lobbować za wydaniem pozytywnej opinii w sprawie rekrutacji lekarzy-cudzoziemców do filii Kijowskiego Uniwersytetu na Śląsku. Były wiceminister dodawał jednocześnie, że filia nie spełniała wymogów formalnych do przeprowadzenia naboru.
– Gdybyśmy jej posłuchali złamalibyśmy prawo – mówił świadek.
Około godzinę później słowa Wąsika próbował kontrować Michał Szczerba.
– Ta koza została przez pana wprowadzona i teraz trzeba ją wyprowadzić. Poświadczył pan nieprawdę – mówił. Przewodniczący wskazywał, że zgodę na utworzenie filii kijowskiej uczelnii udzielił były szef resortu edukacji Przemysław Czarnek.
Szczerba następnie sugerował, by Wąsik przeprosił senator Biedę. W odpowiedzi świadek przekazał, że decyzja o utworzeniu filii została wydana zgodnie z prawem. Senator miała z kolei zabiegać o wydanie zgody na „nabór studentów zagranicznych”.