W czasach studiów w szkole filmowej przestał chodzić na zajęcia z jednego przedmiotu. Powodem było dziwne zachowanie wykładowcy. Chodziło o aluzje seksualne i niejasne oczekiwania. Wojciech Malajkat odsłania kulisy funkcjonowania branży filmowo-teatralnej sprzed lat. Mówi też o swojej wierze i spektaklach teatralnych, w których pojawia się motyw wiary. — Ja wierzę w kościół międzyludzki. I taki Bóg, z takiego kościoła, na pewno jest w teatrze.
— Jeśli jest coś, co jest moim Bogiem, to jest to miłość między ludźmi, między żywym stworzeniem na tym świecie. Ludzi do zwierząt, zwierząt do ludzi itd. — dodaje Malajkat.
— Łatwiej kochać ludzi czy zwierzęta? — pyta Tomasz Sekielski.
— W tym pytaniu jest odpowiedź moim zdaniem, ale dobrze — będę oczywisty. Oczywiście, że zwierzęta, bo one mają w sobie więcej otwartości. Nie są w tej miłości banalne, mimo że się wydają banalne.
Wojciech Malajkat jest gościem najnowszego odcinka podcastu „Rachunek sumienia” Magdaleny Rigamonti i Tomasza Sekielskiego. Aktor obecnie jest dyrektorem Teatru Współczesnego w Warszawie, ale w ostatnich latach był rektorem Akademii Teatralnej w Warszawie. To wtedy, broniąc niezależności uczelni, popadł w konflikt w ówczesnym ministrem kultury i wicepremierem Piotrem Glińskim.
Polityczna bitwa o teatr: Malajkat vs. Gliński
— Nie było miłości w tym międzyludzkim układzie. No i cóż, ja więcej chyba nic na ten temat nie mogę powiedzieć, poza tym, że tak też w życiu bywa. Nie układało nam się z panem premierem. On chciał ideologii, a ja się wzbraniam przed tym — szczególnie kiedy dowodzę kimkolwiek — żeby w te przestrzenie wchodziła polityka, ideologia, która jest moim zdaniem zabójcza. A jak jeszcze mamy do czynienia z fanatyzmem, z jakimś takim talibskim podejściem do sytuacji, to jest jeszcze gorzej — tłumaczy aktor.
Czy były rektor warszawskiej szkoły teatralnej miał poczucie, że wygrał wojnę z Prawem i Sprawiedliwością, a także z samym Glińskim?
— Myślę, że wręcz ją przegrywałem do momentu, kiedy coś zależało od władzy, którą posiadali. Byłem przegranym — odpowiada Malajkat. — Nie dałem się wciągnąć w układ pt.: zmieniasz sumienie, ideologię, jesteś nasz i w związku z tym masz lepiej. Ja tak nie gram. Przegrywałem i przegrałem, dlatego, że mogłem tę szkołę prowadzić bogaciej. Mówię o pieniądzach, które po prostu dostawałem tylko w takim zakresie, na jaki konstytucja pozwalała. Inne szkoły, inne instytucje dostawały dużo więcej. Ale tak jest, kiedy jest uznaniowość w tej sprawie.
Malajkat: po prostu przestałem chodzić na zajęcia
W podcaście poruszana jest też kwestia mobbingu, molestowania i przemocowych zachowań na uczelniach artystycznych.
— Skrzywdzeni ludzie do dzisiaj mówią mi: ale słuchaj, to mnie tak otworzyło. To było wspaniałe, że on po mnie tak jeździł, że mi łamał kręgosłup, ja mam teraz taką grubą skórę. Ja się pytam: gdzie jest zapisane, że człowiek ma mieć grubą skórę? W imię czego, skoro człowiek, który ma być wrażliwy, ma mieć właśnie wszystko na wierzchu, ma mieć wrażliwość, nadwrażliwość?
Malajkat przyznaje, że sam miał trudne momenty w czasie studiów w szkole filmowej w latach 80., gdy nie było mechanizmów zgłaszania nadużyć.
— Po prostu przestałem chodzić na zajęcia. No taką sobie furtkę znalazłem, ryzykując sporo […]. Ja na te konsultacje przestałem chodzić, bo ja nic nie rozumiałem z tego, o czym mówi. Miałem dużo szczęścia, bo moja jakaś tam nadwrażliwość, pozwoliła mi powiedzieć na moim poziomie wtajemniczenia tak, że dostałem czwórkę od komisji. On powiedział wyraźnie, że ja nie chodziłem na zajęcia — mówi artysta.
— Mam nadzieję, że oni się też domyślili (komisja egzaminacyjna — przyp. red.), dlaczego ja nie chodziłem, ale nigdy nic z tym nie zrobiono.
Aktor wspomina, że wykładowca przy okazji pracy nad wierszem Czechowa o wierzbach nad rzeką kazał mu się odwoływać do doświadczeń seksualnych.
— Kompletnie tego nie rozumiałem. Nie wiedziałem, czemu ma to służyć. Nie wiedziałem, co ma Czechow i jego opis cudowny, rzeczywiście przejmujący na poziomie jakiejś wyobraźni, ale na pewno nie w tym gatunku. Ponieważ ja nic nie rozumiałem, to powiedziałem, że nie będę chodził. Nie wiedziałem, czego on ode mnie chce. Powiedzmy, że to się tak zaczyna. Wydaje mi się, że to jemu było do czegoś potrzebne bardziej niż mnie — jak się okazało, do niczego. On coś tam ze sobą załatwiał, patrząc na młodego człowieka, który, coś ma sobie wyobrażać, co w jego wyobraźni widocznie załatwiało jakieś sprawy.
Czym jest „Rachunek sumienia”?
Kościół. Dla jednych skompromitowana instytucja cynicznie wykorzystująca religię jako narzędzie do zarabiania pieniędzy. Dla drugich opoka oraz źródło wszelkiego dobra i miłości. „Rachunek sumienia” to nie jest podcast tylko o Kościele. To podcast o ludziach, na których kariery, a czasem i na całe życie, wpływ miała (lub nadal ma) instytucja, jaką jest Kościół katolicki. Jeśli nie macie w sobie uczuć religijnych, koniecznie posłuchajcie. Jeśli je w sobie macie — posłuchajcie tym bardziej.