W historii Korei jest wiele dramatów i niepotrzebnych śmierci. Dlatego protestowaliśmy przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego – mówi historyk dr Seungik Lee.

Dr Seungik Lee: – Grudzień był dla nas jednym z najgorszych czasów w ostatnich latach. Na początku miesiąca prezydent Yoon Seok-yul nieoczekiwanie ogłosił stan wojenny, a potem został zawieszony w pełnieniu obowiązków po tym, jak parlament przegłosował jego impeachment. Teraz z kolei doszło do katastrofy samolotu na lotnisku w Muan na południowym-zachodzie kraju, w której zginęło 179 osób. To tragiczne wydarzenie, jeszcze pogorszyło nastrój Koreańczyków, w kraju trwa żałoba narodowa. Jest mi bardzo smutno, kiedy słucham, jak media podają nazwiska ofiar i opowiadają ich historie. A jednocześnie czytam w internecie komentarze na temat katastrofy i widzę, że radykałowie próbują ją powiązać z polityką.

– Międzynarodowe lotnisko w Muan, blisko 300 km od Seulu, zostało zaprojektowane jeszcze za czasów prezydenta Kim Dae-junga. W mediach i na portalach społecznościowych mnóstwo jest opinii, że projekt był zły, a samo lotnisko nie powinno było powstać, bo było po prostu niepotrzebne. W związku z tym radykałowie obarczają odpowiedzialnością za wypadek rząd Kim Dae-junga, który zaplanował budowę tego lotniska. Wysuwają też argument, że za wypadek odpowiada opozycyjna Partia Demokratyczna.

– Tak, to prawda. Dlatego jest dla mnie przygnębiające patrzeć, jak radykałowie w Korei próbują powiązać tę katastrofę z Partią Demokratyczną. Aż trudno uwierzyć, że w celu podsycania takich ekstremistycznych narracji największa gazeta w Korei, „Chosun Ilbo”, wspomniała o byłym prezydencie Kim Dae-jungu w artykule o wypadku na lotnisku Muan.

– Oni nie tyle przepraszali, ile chcieli okazać empatię i współczucie. Jak powszechnie wiadomo, społeczeństwo koreańskie cechuje się silnym kolektywizmem. Wielu uważa, że politycy jako reprezentanci wspólnoty, mają obowiązek wykazywać empatię i ponosić odpowiedzialność za trudności, z jakimi zmaga się społeczeństwo. Dlatego widok polityków, którzy przybyli na lotnisko, spotykają się z rodzinami ofiar, okazują im współczucie i obiecują wszelką możliwą pomoc oraz wsparcie, nie jest dla Koreańczyków niczym niezwykłym.

– Przede wszystkim byłem bardzo smutny. Nie rozumiałem, co się dzieje. Nawet teraz nie wiem, dlaczego prezydent podjął taką decyzję. Mogę tylko spekulować, że chciał uciec przed odpowiedzialnością, bo było niemal całkiem pewne, że po skończeniu kadencji pójdzie do więzienia za wszystko, co się działo w czasie jego prezydentury. Liczył na to, że jak wprowadzi dyktaturę, to zapewni sobie bezkarność. Prezydent Yoon jest oskarżany o autorytarne zapędy, osłabianie demokracji, a także doprowadzenie do kryzysu w służbie zdrowia. Jego żona była uwikłana w liczne skandale, media pisały o jej wystawnym stylu życia, przyjmowaniu drogich prezentów, a nawet manipulowaniu kursami akcji.

– Rzeczywiście my, Koreańczycy, często protestujemy. Zastanawiałem się, dlaczego i odpowiedź znalazłem u naszej laureatki literackiego Nobla – Han Kang. Pracując nad książką „Chłopiec nadchodzi”, Han Kang zawsze miała na uwadze następujące pytania: „Czy żywi mogą ocalić zmarłych? Czy teraźniejszość może pomóc przeszłości?. Ale podczas ceremonii noblowskiej zmieniła pytanie: „Czy przeszłość może pomóc teraźniejszości? Czy umarli mogą uratować żywych?” I to było wytłumaczenie, dlaczego protestujemy i walczymy z niesprawiedliwością. W historii Korei jest wiele dramatów i niepotrzebnych śmierci, wystarczy przypomnieć choćby masakrę w Gwangju. W 1979 roku wojsko krwawo stłumiło protesty przeciwko zamachowi stanu i dyktaturze wojskowej generała Chon Doo-hwana. Zginęło wtedy kilkaset osób, niektóre źródła mówią, że nawet 2 tysiące. My się od dziecka uczymy o tych tragicznych wypadkach w naszej historii i mamy świadomość, że przeszłość nam pomaga dzisiaj. Dlatego protestowaliśmy przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.

– Jest mi trudno zrozumieć, dlaczego tak wiele osób opowiedziało się po jego stronie. I nadal popierają go, wiedząc, co zrobił. Najnowsze statystyki pokazują, że zwolennicy prezydenta stanowią mniej więcej 30 procent społeczeństwa. Były nawet teorie spiskowe, z których wynikało, że tym ludziom płacono za udział w demonstracjach. Pewne jest jedno: Korea jest bardzo podzielona politycznie, tak jak Polska, a politycy jeszcze podsycają te podziały. U nas to nie jest tylko podział na zwolenników lewicy i prawicy, na konserwatystów i postępowych. Według koreańskiego historyka Jeon Woo-yonga, ten konflikt to walka między siłami dążącymi do autorytaryzmu opartego na skrajnie klasistowskich tendencjach, reprezentowanymi przez People Power Part (PPP), a siłami demokratycznymi, które stawiają im opór. Dlatego uważam, że ci, którzy popierają prezydenta Yoon Suk-yeola, są zagrożeniem dla demokracji i marzą o przywróceniu systemu klasowego.

Dziś sąd wydał nakaz aresztowania prezydenta Yoon Seok-yeola. Wreszcie spodziewane jest wszczęcie poważnego śledztwa w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. Może to jednak doprowadzić do dalszej polaryzacji społeczeństwa koreańskiego. A radykałowie mogą wykorzystywać takie sytuacje jeszcze skuteczniej, w czasach narodowych katastrof. To mnie frustruje, bo widzę, że nasze społeczeństwo zmierza w kierunku, który nas jeszcze bardziej podzieli.

– Po pierwsze, ponieważ stan wojenny ogłoszony przez Yoon Seok-yeola był niezgodny z konstytucją, naturalne jest wydanie nakazu aresztowania. Istnieje zbyt wiele dowodów wskazujących, że wprowadzenie go naruszało koreańskie prawo. Prezydent groził Zgromadzeniu Narodowemu i wydał wojsku rozkaz aresztowania kluczowych polityków. W żadnym przypadku Zgromadzenie Narodowe nie może być zastraszane. Jednak zaskakujące jest to, że tuż przed wydaniem nakazu aresztowania wielu Koreańczyków, w tym ja, obawiało się, co się stanie, jeśli sędzia jednak odrzuci prośbę śledczych. Na szczęście wydaje się, że Yoon Seok-yeol wkrótce zostanie aresztowany. To zwycięstwo demokracji. Z drugiej strony większość wpływowych osób, które były zaangażowane w plan ogłoszenia stanu wojennego, wciąż zajmuje swoje stanowiska. Oznacza to, że obecna sytuacja nie zakończy się tylko na aresztowaniu Yoon Seok-yeola. Tylko gdy wszystkie osoby powiązane z tymi nielegalnymi działaniami zostaną zatrzymane, Korea będzie mogła odzyskać stabilność polityczną.

– Nasz kraj ma oczywiście taką ciemną stronę, ludzie biedni i niewykształceni cierpią, ale to nie są powszechne historie. Nie można powiedzieć, że tak wygląda koreańskie społeczeństwo. Jednym z widocznych problemów jest to, że koreańskie społeczeństwo, a także polskie, coraz bardziej cierpi z powodu nierówności majątkowych. W Korei większość ludzi mieszka w miastach, ich doświadczenia są generalnie podobne. Życie Koreańczyka, który wychował się w Seulu, niewiele różni się od tego, jakie ma Koreańczyk mieszkający w mieście Busan czy na wyspie Jeju. Jedzą podobne potrawy, nie różnią się zbytnio dostępem do kultury. W Polsce różnice wydają się większe, w zależności od regionu, czy tego, gdzie ktoś dorastał: w mieście czy na wsi. Czasami różnice kulturowe są tak duże, że wydaje się, jakby nie pochodzili z tego samego kraju. Chciałbym jednak wyjaśnić, że to jest moja osobista opinia, niepoparta żadnymi dowodami.

– Nie wiem, czy wszyscy tak myślą, ale ja chciałbym przede wszystkim, żeby prezydent został poddany impeachmentowi. Wciąż jestem niespokojny, że w koreańskiej polityce może stać się coś złego. Mój niepokój jest głęboki, bo skoro prezydent mógł ogłosić stan wojenny, to na pewno może rozważyć coś jeszcze gorszego. Może to prowadzić nasz kraj w stronę dyktatury, jeśli nie uda się odwołać go ze stanowiska. Nie wiadomo, czy Trybunał Konstytucyjny potwierdzi decyzję o impeachmencie, ale kiedy ogłoszono, że sąd wydał nakaz aresztowania prezydenta, pomyślałem, że pierwszy krok w stronę stabilizacji społeczeństwa został wreszcie wykonany.

Teraz skupiamy się na katastrofie samolotu w Muan, ale pamiętamy, że do równie wielkiej tragedii doszło w 2022 roku, w dzielnicy Itaewon w Seulu podczas imprezy z okazji Halloween. Wybuchła panika, w wyniku której śmierć poniosło 156 osób. Wtedy też rząd prezydenta Yoona ogłosił żałobę narodową, zorganizował oficjalne uroczystości pogrzebowe ku czci – jak wtedy napisano – zmarłych. „Pogrzeb dla tych, którzy umarli w Itaewonie”. Celowo nie użyto słowa „ofiary”, żeby odsunąć skojarzenia, że zawinił rząd i to on powinien przepraszać, obiecać pomoc. Ostatecznie pod naciskiem opozycji rząd ugiął się i zmienił słowo „umarli” na „ofiary”. Kiedy teraz zorganizowano pogrzeb ofiar katastrofy linii Jeju Air, napisano wyraźnie: „Dla ofiar”. Dla mnie to wielka różnica. I dlatego mam nadzieję na zmianę. I że mój kraj zmierza w lepszym niż dotąd kierunku.

Dr Seungik Lee* jest historykiem, prowadzi zajęcia w zakładzie Korei w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu na Uniwersytecie Jagiellońskim od października 2019 r. Jego zainteresowania badawcze obejmują porównywanie współczesnej historii i kultury Korei i Polski, a także analizę kultury biznesowej w tych krajach.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version