W poniedziałek 22 kwietnia były szef MSW Mariusz Kamiński składał zeznania przed komisją śledczą ds. afery wizowej. Dzień później z kolei – przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych z 2020 roku. Polityk PiS udzielił wywiadu w RMF FM, gdzie opowiedział o kulisach przesłuchań.
Kamiński: Ja się czuję jak w PRL, to są takie zomowskie ścieżki zdrowia
Były minister spraw wewnętrznych zapewnił między innymi w rozmowie z Robertem Mazurkiem, że dalej jest posłem. – Uniemożliwia mi się pełnienie mandatu. To nielegalne, przestępcze, to zbrodnia przeciwko demokracji – dodał i stwierdził, że Sejm obraduje w niekonstytucyjnym składzie. Jak zaznaczył, „Szymon Hołownia za to odpowie”.
Odnośnie wczorajszego opuszczenia obrad komisji, stwierdził, że „musiał zaprotestować”. – To nie są komisje śledcze. (…) To, co się teraz dzieje, jest karykaturą komisji śledczych, to są seanse nienawiści urządzane przeciwko osobom niewygodnym dla obecnej władzy. Nie można w tej sposób łamać podstawowych zasad, znieważać – mówił były minister.
Kamiński stwierdził, że został znieważony przez przewodniczącego komisji Dariusza Jońskiego i uważa, że jego zachowaniem było „świństwem”. – Czy skoro pana obrażają, to ma pan prawo obrażać innych? – dopytał prowadzący. – Ja stwierdziłem fakt – odparł polityk. Kamiński przekazał także, że jeśli Dariusz Joński i Michał Szczerba „dalej będą prowadzić seanse nienawiści zwane komisjami śledczymi”, to się „doczekają” pociągnięcia do odpowiedzialności. – Mamy do czynienia z nadużyciem władzy. Ja się czuję jak w PRL, to są takie zomowskie ścieżki zdrowia – dodał.
Posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Kamiński nieoczekiwanie opuścił salę
We wtorek odbyło się przesłuchanie Mariusza Kamińskiego na sejmowej komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych. Do spięcia doszło po pytaniu przewodniczącego komisji, czy były minister spraw wewnętrznych był trzeźwy podczas rozmowy ze swoimi współpracownikami. Kamiński powiedział do Dariusza Jońskiego, że „jest świnią”, po czym wyszedł. Po wyjściu z posiedzenia były koordynator do spraw służb specjalnych powiedział, że poczuł się znieważony i obrażony przez przewodniczącego komisji. Przerwa trwała kilka minut, po czym Kamiński wrócił na obrady.
Wcześniej, przed złożeniem przez świadka przysięgi Dariusz Joński podał w wątpliwość deklarowany przez Mariusza Kamińskiego zawód. Poseł KO powiedział, że w protokole z przesłuchania uwzględnione zostanie, że Mariusz Kamiński podał się za kogoś, kim nie jest. Były minister utrzymuje, że niezgodnie z prawem uniemożliwia mu się wykonywanie mandatu posła na Sejm RP.
Wypij: Kamińskiemu puszczają nerwy
Tuż przed wyjściem polityka PiS z obrad komisji, przewodniczący pytał go o wcześniejsze zeznania Michała Wypija, który powiedział, że był przeciwnikiem przeprowadzenia wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej. Przywołał spotkanie, na którym ówczesny minister Mariusz Kamiński miał wpaść „w furię” i kierować groźby w kierunku polityków Porozumienia. Kamiński zaprzeczał tym zeznaniom. Następnie pojawiło się pytanie dotyczące trzeźwości.
Michał Wypij zapewnił w swoich mediach społecznościowych, że mówił prawdę przed komisją. „Po raz kolejny Kamińskiemu puszczają nerwy. Na pytanie Dariusza Jońskiego o trzeźwość wystarczyło zaprzeczyć. Jego zachowanie tylko utwierdzenia słuszność podejrzeń. Pod przysięgą zeznałem całą prawdę i tylko prawdę” – napisał były poseł.