W nocy z 19 na 20 marca policja otrzymała zgłoszenie o płonącym mężczyźnie, który znajdował się na przystanku tramwajowym przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Gdy służby przyjechały na miejsce zdarzenia, mężczyzna nie dawał już żadnych oznak życia. Prokuratura przekazała nowe informacje w tej sprawie.
Łódź. Prokuratura potwierdziła tożsamość zmarłego mężczyzny dzięki badaniom DNA
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania 23 kwietnia przekazał portalowi tvn24.pl, że śledczy otrzymali wyniki badań DNA zmarłego. Potwierdziły one, że na przystanku w Łodzi spłonął 36-letni mężczyzna.
Pierwsze informacje o tożsamości zmarłego podała jego matka. Kobieta powiedziała policjantom, że rozpoznała mężczyznę po butach, które nie uległy zniszczeniu, a także przygarbionej sylwetce 36-latka. – Dziś mamy pewność, że to właśnie jej syn zginął w tragicznych okolicznościach na skutek podpalenia – poinformował prokurator.
36-letni mężczyzna spłonął na przystanku w Łodzi. Podejrzany o zabójstwo nie przyznał się do winy
Śledczy ustalili, że mężczyzna zmarł, ponieważ został podpalony przez 33-latka. Podejrzany usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Jak pisaliśmy na Gazeta.pl, rzeczniczka łódzkiej policji poinformowała, że w momencie zatrzymania mężczyzna miał 1,7 promila alkoholu w organizmie i zachowywał się agresywnie.
Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Łodzi przekazał, że 33-latek podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. – W wyjaśnieniach potwierdził jedynie, że był na miejscu zdarzenia, zaprzeczył natomiast stanowczo, by to on podpalił pokrzywdzonego. Nie był w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego nie udzielał pomocy i nie podjął działań, które miałyby na celu ratowanie podpalonego – powiedział Krzysztof Kopania.