Reżim Asada upadł dosłownie w chwili, gdy Ghazi Almohammed czekał na egzekucję. Wcześniej – podobnie jak dziesiątki tysięcy innych Syryjczyków – przeszedł w więzieniu piekło. – Często słyszałem odgłosy tortur, ale jednego razu nie zapomnę. To był głos chłopca, miał może kilkanaście lat… – opowiada.
– Strażnik zapytał: „jaką śmierć wybierasz: mamy cię powiesić, strzelić ci w głowę, zmiażdżyć, włożyć metalowy pręt w d****, żebyś się wykrwawił? Decyduj”. Chciałem już umrzeć. Chciałem, by ten koszmar się skończył. Nic nie odpowiedziałem. W więzieniu nauczyłem się milczenia – wspomina niedzielę 8 grudnia Ghazi Almohammed, były więzień reżimu Baszszara al-Asada.
Przez ponad pół wieku rządów reżim Asadów stworzył jeden z najbrutalniejszych systemów opartych na inwigilacji, terrorze, torturach, zabójstwach i masowych zbrodniach. Od wybuchu wojny domowej w 2011 r. aresztowano setki tysięcy osób. W więzieniach zaginęło 136 tys. osób. Wyzwalając Syrię z rąk Asada rebelianci z Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), koalicja grup zbrojnych, które wkroczyły 8 grudnia do Damaszku, zwolnili 31 tys. więźniów, a zdjęcia z otwieranych więzień stały się symbolem upadającego reżimu. Co stało się z pozostałymi 105 tysiącami?
Zdesperowane rodziny szukają bliskich w więzieniach, szpitalach, kostnicach, żądając wyjaśnień, odpowiedzi i sprawiedliwości. Przed Syrią nie tylko odbudowa polityczna i odbudowa zrujnowanej wieloletnią wojną, korupcją i podległej interesom jednej rodzinie gospodarki. To także zmierzenie się z kolektywną traumą spowodowaną wyjątkową brutalnością obalonego reżimu, bo chyba nie ma w Syrii rodziny, której nie dosięgły jej żelazne ręce. Reżimu, który zakończyła dwunastodniowa ofensywa rebeliantów pod przywództwem ugrupowania Hajat Tahrir asz-Szam i tym samym pięćdziesięcioczteroletnie rządy rodziny Asadów.
Zanim Ghazi odzyskał wolność, stanął przed plutonem egzekucyjnym. – Wyprowadzili mnie z celi. Doprowadzili do pomieszczenia, gdzie po jednej stronie stało 30 mężczyzn, po drugiej 24. Zobaczyłem łańcuch, którym miałem być spięty z pozostałymi więźniami. Było czterech uzbrojonych strażników, dwóch urzędników więziennych i kierownik więziennej sekcji. Zaczęliśmy recytować Szahadę (muzułmańskie wyznanie wiary – przyp. red.), pocieszaliśmy się wzajemnie. Nie bałem się śmierci, czułem, że przyniesie mi już ulgę. Minęło pół godziny, zamknęli drzwi, wyłączyli wentylację. Potem słyszeliśmy strzały z broni, ale na zewnątrz. Głosy kobiet, mężczyzn i otwieranych na górze cel. Usłyszałem skandowanie: „upadł, upadł!”. A potem krzyki: „wytrzymajcie tam. Zaraz otworzymy!”. W tym momencie dostałem załamania. Po chwili nas uwolnili. Nie mogłem uwierzyć – wspomina 38-letni mężczyzna.
Ghazi wybiegł na ulicę, oby jak najdalej od więzienia w bazie lotniczej Mezzeh na południowym wschodzie Damaszku. Ktoś podał mu telefon. Zadzwonił do żony i dzieci. Po raz pierwszy od aresztowania usłyszał ich głosy, a oni dowiedzieli się, że żyje. W tym momencie ktoś zrobił mu też zdjęcie, które mi przesłał. Pierwszy raz rozmawiamy trzy dni później. Ghazi nadal jest w szoku, osłabiony, mocno wychudzony, na ciele ma jeszcze wiele ran. Pytam, czy ma siłę rozmawiać. Opowiada, że tak i dodaje: – W dniu mojej śmierci odzyskałem wolność.
Choć Dżaber Baker – były więzień i współautor książki „Syryjski Gułag. Wewnątrz systemu więziennego Asada”, opisującej represje reżimu od 1970 r. – wyszedł ze słynnego więzienia Sajdnaja wyszedł w 2004 r. i mieszka obecnie w Europie, mówi, że wspomnienia nigdy go nie opuściły. Kiedy w niedzielę 8 grudnia zobaczył zdjęcia więźniów wypuszczanych na wolność z tego miejsca, nazywanego „ludzką rzeźnią” poczuł ulgę. – Przeżyłem tam dwa lata koszmaru. I choć opuściłem więzienie, ale to ono nigdy nie opuściło mnie. Aż do tamtej niedzieli. Po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat poczułem się wolny – mówi.
Foto: Amr Abdallah Dalsh/Reuters / Forum
– Tę wolność poczuło też ponad 31 tys. Syryjek i Syryjczyków uwolnionych z więzień w całym kraju w trakcie ofensywy rebeliantów – mówi Fadel Abdul Ghany, Dyrektor Syryjskiej Sieci Praw Człowieka (The Syrian Network for Human Rights) dokumentującej zbrodnie Baszara al-Asada. Symbolem wyzwolenia Syrii z rąk Asada pozostaną zdjęcia otwieranych więzień, obrazy wycieńczonych, wychudzonych i zdezorientowanych ludzi opuszczających cele i tysiące osób szturmujących więzienia w poszukiwaniu członków rodzin. Szczególnie z ogromnego kompleksu więziennego Sajdnaja. Tego, w którym trzymano Dżabera Bakera.
Radość z powrotu bliskich niejednokrotnie przyćmiewał jednak ich stan. Warunki panujące w więzieniach, przemoc i tortury wielu ludziom zmieniły twarze. Niektóre matki nie rozpoznały swoich synów. Niektórzy uwolnieni nie pamiętali swoich imion i nie rozpoznawali nikogo – więzienny koszmar odebrał pamięć. Szpitale w Damaszku zapełniły się zmaltretowanymi więźniami. Do kostnic z całego kraju zwożono zmasakrowane ciała i szczątki ludzkie zwożone z więzień w całym kraju i odkrywanych masowych grobów. Tysiące syryjskich rodzin czekają na odpowiedź, co stało się z ich zaginionymi w ostatnich latach najbliższymi.
Od rozpoczęcia wojny domowej w 2011 roku, w syryjskich więzieniach zaginęło bez śladu ponad 136 tys. osób, w tym prawie 3,7 tys. dzieci i ponad 8,5 tys. kobiet – podaje Syryjska Sieć Praw Człowieka. – Uwolniono 31 tys. a co z pozostałymi? Z więzienia Sajdnaja uwolniono od 1,6 do 2 tys. osób, a mogło przebywać w nim ponad 10 tys. Tylko w kilka dni dostaliśmy ponad 9,5 tys. wiadomości od rodzin szukających swoich bliskich – mówi Fadel Abdul Ghany. Zidentyfikowanie ciał, szczątków potrwa długo, w wielu przypadkach potrzebne będą badania DNA. Syrię czeka nie tylko długi proces odbudowy politycznej i gospodarczej, ale i zmierzenie się z kolektywną traumą po terrorze Asadów.
Cicha maszyna zabijania
Rządząca Syrią przez 54 lata rodzina Asadów stworzyła jeden z najbardziej bestialskich systemów więziennictwa na świecie. To maszyna przemocy, opresji, inwigilacji, aresztowań, tortur i zabijania. Jej podwaliny zbudowała rządząca Syrią od lat 50. partia Baas, która system rządzenia oparła o aparat służb i armię. Ojciec Baszszara, Hafiz – który został prezydentem z jej ramienia w 1971 r. – wykorzystał ten aparat do rządzenia twardą ręką. W latach 80. krwawo tłumił protesty przeciwko władzy, szczególnie w mieście Hama. – Wtedy ludzie zaczęli trafiać do więzień na lata i zaczęli tam masowo ginąć – mówi Dżaber Baker, autor książki o syryjskich więzieniach.
Symbolem stało się więzienie Tadmor niedaleko Palmiry. To było miejsce mordowania w ciszy, masakr na więźniach i najgorszych tortur. W męczarniach zabito tam od 25 do 30 tys. – opowiada Baker. Od lat 80. do 2001 r. to było piekło, miejsce, które kojarzyło się, ze wszystkim, co najgorsze. – Kiedy w Syrii wypowiadasz słowo Tadmor, ludzie zmieniają temat, nie chcą o nim rozmawiać i o nim pamiętać – dodaje Baker. Tadmor zostało zamknięte w 2001 r., Baszszar otworzył je ponownie 10 lat później, po wybuchu rewolucji, by osadzać tam demonstrantów i opozycjonistów. W 2015 r.więzienie zostało zajęte i wysadzone w powietrze przez bojowników Państwa Islamskiego. To, według organizacji międzynarodowych zniszczyło wiele dowodów na to, co przez lata się tam działo.
– Baszszar skopiował Tadmor w Sajdnaji, wielkim militarnym kompleksie więziennym 30 kilometrów na północ od Damaszku. Ludzie byli tam w najbrutalniejszy sposób torturowani na śmierć. Ginęli bez śladu – wspomina Baker, który spędził w tym więzieniu dwa lata, w niewielkiej zatłoczonej celi z 58 innymi więźniami.
Po wybuchu wojny domowej w 2011 r. Baszszar jeszcze rozbudował system opresji, tworząc całe gałęzie wojskowych, politycznych, cywilnych, aresztów śledczych, miejsc przesłuchań, ale i tajnych kaźni. Organizacje praw człowieka zidentyfikowały około 30 więzień na terenie Syrii. Wiadomo jednak, że jest ich dużo więcej. – Można nimi gęsto pokryć całą mapę kraju. Przekształcano w nie budynki rządowe, szkolne, czy uniwersyteckie, były nawet w szpitalach – mówi Dżaber Baker.
Według raportu z 2023 r. Syryjskiej Sieci Praw Człowieka od marca 2011 r. udokumentowano, że w wyniku tortur zabito w więzieniach ponad 15 tys. osób, w tym 190 dzieci i 94 kobiety. Organizacje międzynarodowe podkreślają, że ta liczba jest zapewne dużo wyższa.
– Jest wiele więzień, o których nie ma oficjalnych informacji, ale wiemy, że istnieją. Dokumentowaliśmy przypadki np. studentów, których aresztowano na kampusie, ale wiemy, że nigdy go nie opuścili, a zaginęli bez śladu. Syria skrywa wiele takich przerażających miejsc. Teraz kiedy reżim upadł, będziemy je dopiero odkrywać. Nie wiadomo, ile było ofiar, bo ludzie trafiali do więzienia i ślad po nich ginął – ocenia Ranim Ahmed, dyrektor ds. komunikacji organizacji Kampania Syryjska (The Syrian Campaign), zajmującej się prawami człowieka, wspierającej rodziny osób zaginionych.
Służby bezpieczeństwa porywały i aresztowały ludzi bez procesu. Rodziny nie wiedziały, jaki los ich spotkał. Być może nigdy nie dowiemy się, co się z nimi stało. Ciała zabitych były rozpuszczane w kwasach, palone, szczątki zakopywane. – Służby były ponad prawem. Były filarem, na których Asad opierał swoje rządy. Likwidowały dowody zbrodni, zacierały ślady – mówi Fadel Abdul Ghany, Dyrektor Syryjskiej Sieci Praw Człowieka. Przez lata zdesperowane rodziny płaciły instytucjom, dawały łapówki urzędnikom, wojskowym, by dowiedzieć się czegokolwiek o bliskich, ale zwykle kończyło się to niepowodzeniem, bo urzędnicy wykorzystywali ich desperację. – Temu królestwu bezkarności i brutalności Asad podporządkował instytucje państwa, by ukryć i usprawiedliwić zbrodnie przeciwko własnej ludności – dodaje Fadel Abdul Ghany, Dyrektor Syryjskiej Sieci Praw Człowieka.
Syryjczycy nie bez powodu nazywali system Asada milczącą maszyną do zabijania, bo kiedy ktoś do niego trafiał, tracił tożsamość, tracił głos, ginął w ciszy. W więzieniach ludzie stawali się bezimiennymi numerami. – Nadano mi numer 3006. Od tego momentu nie mogłem wypowiadać swojego imienia. W ogóle mówienie było zakazane, chyba że kazali odpowiadać na pytania w trakcie przesłuchania. Zwykle mówiłem, tak proszę pana, nie proszę pana. Rozmowy z innymi więźniami również były zakazane, groziło za nie bicie i tortury. Czasami, kiedy wydawało mi się, że tracę zmysły, po prostu chrząkałem. Więzień z celi obok robił to samo. W ten sposób udawaliśmy, że rozmawiamy – relacjonuje Ghazi Almohammed, którego osadzono w niewielkiej jednoosobowej celi.
– Widzieliśmy w ostatnich dniach przypadki uwolnionych po 30 latach osób, które były przekonane, że Syrią nadal rządzi ojciec Baszszara, Hafiz. Niektórzy nie znali już swojej tożsamości – mówi Fadel Abdul Ghany.
System strachu
Ludzie mieli się bać, bo Asad kontrolował wszystko. Reżim wiedział, co robisz, z kim się spotykasz, o czym rozmawiasz. Mówiono, że w Syrii ściany miały oczy i uszy, a o systemie represji i więzień przez lata lepiej było milczeć. – W obawie przed represjami, aresztowaniem rodziny nie mówiły o swoich zatrzymanych bliskich, latami ukrywając, że ktoś został aresztowany, że ktoś zaginął. Ci, którym udało się wyjść z więzienia, bali się mówić o tym, czego doświadczyli – mówi Ranim Ahmed z organizacji Kampania Syryjska.
Ludzie byli aresztowani bez powodu albo z byle powodu. Dżaber Baker trafił za kraty z powodu donosu w 2002 r., kiedy był jeszcze studentem. Zarzucono mu kontakty z organizacją masońską w Damaszku. – To był absurd, ale na tym polegał ten system. Wystarczył – jak w moim przypadku – donos kolegi, sąsiada, wyjazd za granicę, czy przypadkowe zatrzymanie na ulicy. Nie było w tym żadnej logiki. Ze mną w celi siedział Hassan. Zarzucono mu, że zabił syryjskiego żołnierza, a on nigdy nie miał w rękach broni. Bardzo go torturowali, a w końcu zabili – mówi Baker.
Ghazi Almohammed wyjechał z Syrii z rodziną, kiedy rozpoczęła się rewolucja w 2011 r. Wrócił do kraju w lipcu tego roku i dwa dni później został aresztowany przez służby. Zabrali mu dokumenty, przeszukali telefon. Prowadzi firmę handlującą dywanami, więc wielokrotnie podróżował do różnych krajów w regionie. – W trakcie przesłuchań pytali, w jakich krajach i z kim się spotykałam, co to za kontakty w telefonie, a to byli moi klienci, dostawcy. Nic z tego nie rozumiałem – relacjonuje Ghazi. Wyrok śmierci na Ghaziego zapadł bez żadnego wytłumaczenia, przedstawionych zarzutów, procesu.
– To czy ktoś miał być wypuszczony, zabity to była loteria. Mnie udało się przeżyć dwa lata i wyszedłem na wolność, ale wielu z tych, których poznałem w Sajdnaja nigdy stamtąd nie wyszło. Byłem młody i silny, i miałem szczęście, że zdecydowali o moim wypuszczeniu. W celi poznałem ludzi, którzy nie pozwolili mi się poddać, kiedy było bardzo ciężko. Pamiętam wszechobecny strach. Każde otwarcie drzwi celi i myśl kłębiącą się w głowie, czy teraz ja. Najgorsza była niewiadoma, kiedy cię zabiją, kiedy znów będą cię torturować, czy cię wypuszczą. W więzieniu po prostu cały czas w strachu na coś czekałeś – wspomina Dżaber Baker.
Ranim urodziła się za granicą, ale kiedy miała kilka lat, jej rodzina wróciła do Syrii. – Pamiętam, jak któregoś dnia na lekcji przeglądałam książkę i na zdjęciu Hafiza al-Asada zupełnie nieświadoma zagrożenia, domalowałam mu rogi. Nauczycielka się wściekła. Rodzice byli przerażeni, pojechali do szkoły przepraszać, błagali, by nikomu o tym nie powiedziała. Mogli za to trafić do więzienia. Syryjczycy od ponad pół wieku żyli w atmosferze strachu. Nie znają uczucia wolności — wspomina kobieta.
83 metody tortur
W więzieniach terror fizyczny i psychiczny nie znał granic. Same warunki w nich panujące miały przyczyniać się do szybszej śmierci. Głód, wychłodzenie, fatalne warunki sanitarne, przeludnienie, choroby i obrażenia spowodowane torturami zbierały swoje żniwo. W raportach 2014 i 2018 r. Syryjska Sieć Praw Człowieka, na podstawie zeznań tych, którzy przeżyli wskazywała, że większość więźniów umiera z wygłodzenia, braku dostępu do pomocy medycznej i w wyniku ran odniesionych w trakcie tortur. Ich rodzaje zależały od rodzaju więzienia. Najstraszniejsze rzeczy działy się w miejscach podległych wywiadowi wojskowemu i służbom wywiadowczym sił powietrznych.
Ghazi Almohammed przetrzymywany był w więzieniu administrowanym przez wywiad sił powietrznych, w odosobnieniu, w piwnicy, bez dostępu do światła dziennego. Przed naszą rozmową jedzie z bratem z powrotem do więzienia i nagrywa filmik. Pokazuje na nim swoją celę. Jest może wielkości dwóch metrów na dwa. W rogu leży brudny koc. Obok miska a niej kawałek czerstwego chleba i dwie małe cebule. To dzienny przydział, ale jak mówi, czasami bywało mniej. Do tego pół litra wody, ale słonej, z toalety. Był jeszcze niewielki pojemnik na mocz. – Do toalety mogłem chodzić raz, czasami dwa razy dziennie, czasami raz na dwa dni. Każde wyjście kończyło się biciem. Strażnik liczył do pięciu, a kiedy kończył, musiałem przestać załatwiać swoje potrzeby. Inaczej groziła kara – opowiada mężczyzna, a po chwili dodaje – często słyszałem odgłosy tortur, ale jednego razu nie zapomnę. To był głos chłopca, miał może kilkanaście lat. To było straszne.
Dżaber Baker został umieszczony w niewielkiej celi wieloosobowej, w której było trzydziestu ośmiu więźniów. —Spaliśmy jeden obok drugiego na boku, ściśnięci jak śledzie. Szybko przyzwyczailiśmy się do okropnych zapachów, tłoku, głodu i dochodzących odgłosów tortur – wspomina. W oddziale przesłuchań spędził trzy miesiące. W tym czasie stracił połowę swojej wagi. Stosowano wobec niego różne tortury, bito do nieprzytomności po całym ciele. — Ubrany tylko w bieliznę, zostałem podniesiony na metalowym krześle. Moje ręce były związane metalowymi kajdankami i przymocowane do podniesionego metalowego pręta. Potem wyciągnięto metalowe krzesło spode mnie tak, że cały mój ciężar spoczywał na moich nadgarstkach a jedynie czubki moich palców dotykały ziemi. W tej pozycji bito mnie po plecach. Kiedy mdlałem, spryskiwano mnie zimną wodą – relacjonuje Baker.
W raporcie z 2023 roku Syryjskiej Sieci Praw Człowieka opisano osiemdziesiąt trzy tortury stosowane przez reżim. Wyrywanie paznokci, włosów, miażdzenie genitaliów, wyłupywanie oczu, wypalanie dziur, gwałty różnymi przedmiotami, elektrowstrząsy, wykręcania, złamania, miażdzenie kości, oblewanie wrzątkiem, wsypywanie soli do ran to wierzchołek góry lodowej. Więźniowie godzinami, dniami utrzymywali byli w najróżniejszych nienaturalnych dla ciała pozycjach, powodujących urazy i niewyobrażalny ból.
Niedługo po aresztowaniu wobec Ghaziego zastosowano torturę zwaną ukrzyżowaniem. Opowiada, jak powieszono go na ścianie za nadgarstki. Wisiał tak przez jedenaście dni. W tym czasie zdjęto go kilka razy, by podać mu słoną wodę do picia, parę razy kawałek chleba. W trakcie rozmowy pokazuje mi blizny na głowie, ślady po biciu na ciele, powykręcane, opuchnięte w nienaturalny stopy i palce z otwartymi sączącymi się ranami. – Bili mnie wszędzie, po całym ciele, ale bardzo często po stopach i palcach aż do krwi, aż do mięsa – opowiada trzydziestoośmiolatek. Opowiada też o innej torturze. Wieszano go do sufitu za wykręcone i związane z tyłu ręce.
Nie tylko Tadmor i Sajdnaja to symbole reżimowych kaźni. Odział 215 zlokalizowany w Kafr Sousa w Damaszku, nazywany „Odziałem śmierci” podległy wywiadowi wojskowemu, czy więzienia w bazach lotniczych Mezzeh, Aleppo pozostaną w świadomości Syryjczyków jako miejsca piekielnych zbrodni. Syryjczycy wyzwolili się z rąk Asada, ale oprócz odbudowy politycznej, gospodarczej, czeka ich rozliczenie z przeszłością, oprawcami i zmierzenie się z wielką narodową traumą spowodowaną wieloletnim terrorem i okropnymi zbrodniami jakich dopuszczał się wobec nich reżim.
— Musimy kolektywnie potraktować tę traumę, zbudować narodową narrację, która pomoże nam się z nią uporać. Ta trauma to utrata wszystkiego. W dalej kolejności musimy zbudować system pomocy medycznej dla tysięcy ludzi, które potrzebują psychologicznego wsparcia i odpowiedniego leczenia – mówi Jaber Baker.
Dowodów na zbrodnie nie brakuje i w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach będą dochodziły nowe. — Zebraliśmy od początku wojny, która wybuchła w 2011 roku tysiące dowodów na zbrodnie Assada. Nazwiska dwóch tysięcy osób z reżimu i drugie tyle z nim współpracujących. Nawet jeśli poniosą karę indywidulanie, to nie wystarczy. Oni są jak elementy puzzli, a ułożone w całość puzzle to system i ten system musimy zlikwidować, bo Asad podporządkował wszystkie instytucje państwa swoim interesom. Ten aparat musi zniknąć. Musimy też zbudować system sądownictwa, który osądzi Asada i innych sprawców, by zrobić to w demokratyczny sposób, z poszanowaniem prawa, być może przy wsparciu międzynarodowych instytucji i organizacji – mówi Fadel Abdul Ghany, Dyrektor Syryjskiej Sieci Praw Człowieka
Na razie tysiące rodzin szukają odpowiedzi na to, co stało się z ich bliskimi a bezimienne ofiary i ci, którzy przeżyli więzienia muszą odzyskać tożsamość. Tak jak Ghazi Almohammed, który jeszcze kilka dni był numerem 3006 i czekał na egzekucję. Teraz próbuje odzyskać dokumenty, które mu odebrano w dniu aresztowania i nie ma niczego, co potwierdzałoby jego tożsamość. Chce pojechać do Libanu, gdzie jest jego żona i pięcioro dzieci. Nie widział ich od aresztowania. Najmłodszy syn Ahmed ma zaledwie trzy lata. Chce ich wszystkich po prostu przytulić.