Za głowę się złapałem, gdy serwis X poinformował, że mam tam konto od 15 lat. Wolę nie wiedzieć, ile godzin tam zmitrężyłem, ilu książek nie przeczytałem i ilu filmów nie obejrzałem w czasie, gdy patrzyłem na śmieszne występy prezydenta Andrzeja Dudy, który mówi, że musi być twardy albo obiecuje wprowadzenie Izery ze skrzydłami dla każdego.

Przy okazji tej przykrej rocznicy próbowałem ustalić, czy cokolwiek mi Twitter dał. Czy coś mi z tego całego przewijania feedu zostało? Czy jest jakiś powód, by dalej istniał? Aż dotarło do mnie, że jednak jest coś, co uzasadnia istnienie tej platformy.

Pomysł prowadzenia — regularnie aktualizowanego — konta w takim miejscu jak Twitter przez Muzeum Auschwitz wydaje się karkołomny. Nie jestem w stanie wyliczyć wszystkich raf, które muszą ominąć administratorzy i administratorki, z jaką presją się zmagają, z jakimi emocjami się mierzą.

„Wygląda to tak, jak gdyby wobec obozowej rzeczywistości język zaniemówił, jak gdyby załamał się w jednej ze swoich prymarnych funkcji: nazywania rzeczy po imieniu. Wciąż nie znamy prawdziwego imienia Auschwitz” – pisze prof. Dariusz Czaja we wstępie do „Czy to jest człowiek. Rozejm. Pogrążeni i ocaleni” Primo Leviego (Wydawnictwo Czarne), dotykając przecież także codzienności osób, które zarządzają kontami Muzeum.

Okazuje się jednak, że nie to jest największym wyzwaniem. Nie na X też kończy się aktywność Muzeum w mediach społecznościowych.

@AuschwitzMuseum to oręż w walce o prawdę w świecie, w którym co piąty Amerykanin w wieku 18-29 lat uważa, że „Holokaust to mit”

Nie dalej jak dwa miesiące temu Meta uznała, że 21 postów Muzeum łamie zasady Facebooka (ma tam 0,5 mln obserwujących), bo można na nich znaleźć „nagość i aktywność seksualną dorosłych”, „zastraszanie i nękanie”, „mowę nienawiści” i „podżeganie do przemocy”. Komuś potrzeba jeszcze dowodów na to, że pozwoliliśmy big techom na zbyt wiele? Że urosły tak bardzo, że w sprawie zablokowanych treści interweniował minister Krzysztof Gawkowski? Meta przeprosiła, ale co z tego – za chwilę jakiś algorytm znów przeskanuje posty i uzna, że Muzeum promuje ideologię nazistowską.

Mimo to prowadzenie tych kont ma głęboki sens. @AuschwitzMuseum to oręż w świecie, w którym – jak wynika z grudniowego sondażu dla „The Economist” – co piąty Amerykanin (anglojęzyczny profil Muzeum na TT obserwuje 1,6 mln ludzi) w wieku 18-29 lat uważa, że „Holokaust to mit”, a na szczytach list bestsellerów lądują ociekające wulgarnością książki z Auschwitz w tytule. Nie ma sensu dojaśniać, wszyscy mniej więcej wiedzą, o co chodzi, zamknijmy te wytwory w pojęciu „holo-polo”, które kilka lat temu zaproponowała Sylwia Chutnik.

„Największym zarzutem, jaki można mieć do autorów nurtu literatury quasiobozowej, nie jest jednak to, że w swoich książkach popełniają błędy, fantazjują, że tworzą powieści historyczne, nie mając po temu odpowiedniej bazy merytorycznej i warsztatowej (…). Autorzy powieści quasiobozowych, świadomie bądź nie, wprowadzają czytelników w błąd, nadając swoim książkom formę publikacji popularnonaukowych i obudowując je zapewnieniami o autentyczności opisanych zdarzeń. Na ich okładkach pierwszorzędną rolę odgrywają zapewnienia o wiarygodności” – pisała dr Wanda Witek-Malicka. Ekspertka z Muzeum już kilka lat temu przeprowadziła dokładny fact-checking książek holo-polo. Nie atakowała czytelników i czytelniczek, wskazywała błędy, przekłamania i ewidentne oszustwa.

Dziś Muzeum równie skrupulatnie punktuje – także na platformie X – „Tatuażystę z Auschwitz”, ekranizację jednego z największych książkowych hitów ostatnich lat, przetłumaczonego na 47 języków, rozchodzącego się w milionach (to nie przesada) egzemplarzy. Dr Witek-Malicka wypowiada się w tygodniku „Time”, „Guardianie”, „Esquire”, jej słowa przedrukowują inne anglojęzyczne (i nie tylko) media. Efekt jest imponujący. Po wpisaniu „The Tattooist of Auschwitz” do Google’a bardzo wysoko wyskakują teksty już w tytułach pokazujące („Prawdziwa historia…”, „Ile prawdy w…”), że z tą opowieścią jest coś nie tak. Samo się to nie zrobiło, jeśli w przypadku działalności instytucji kierowanej przez Piotra Cywińskiego można mówić o „sukcesie”, to ten sukces wygląda właśnie tak: Muzeum nie kłania się algorytmom, tylko wykorzystuje je, by szerzyć wiedzę, czym tak naprawdę był Konzentrationslager Auschwitz.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version